..jak to mówią tambylcy:
welcome home :D
i jednocześnie współczuję powrotu do rzeczywistości kieratu fabrycznego :P (w sensie tego co będzie trzeba zrobić; nie o ludkach, może tylko o niektórych ;)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Czyli wróciłam. Po stronie strat: jeden Dr Pepper pękł w walizce, więc się ciuchy piorą, DVD, książki i CD nie ucierpiały. Po stronie zysków to już mi się nie chce nawet wymieniać. Może jak odeśpię.