Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Seriale

Wellington Paranormal

Nowa Zelandia. Dwójka niekoniecznie sprytnych, choć bardzo sumiennych policjantów - O’Reilly i Minogue (Kyle, nie Kylie) - po dość dziwnej akcji zostaje zaproszona przez swojego szefa, sierżanta Maakę, do super tajnego pokoju, zabezpieczonego kodem (jednocyfrowym, ale jednak; potem dorobi się weryfikacji głosowej i innych mechanizmów), gdzie dowiadują się, że ich zwierzchnik od jakiegoś czasu zbiera wszystkie zgłoszone przypadki zjawisk nadnaturalnych i właśnie zasilili supertajną komórkę śledczą. Przez następne 25 odcinków (i liczne filmiki, dostępne np. na Youtube), dzielni funkcjonariusze dokonują aresztowań i rozwiązują sprawy związane z Obcymi, zombie, podwodnymi potworami, Szatanem, duchami, nawiedzeniami, portalem czasoprzestrzennym, podróżami w czasie, potworami czy wilkołakami. Epizodycznie pojawiają się bohaterowie serialu Co robimy w ukryciu, bo - jeśli jeszcze się nie domyśliliście - mockumentary to dzieło Taiki Waititi i Jermaine Clementa.

Może nie jest to komedia bawiąca do łez, ale na swój spokojny, nowozelandzki sposób urocza i zabawna. O’Reilly to siła spokoju, Minogue niekoniecznie, zaś sierżant Maaka, z pochodzenia Maorys, to mistrz strategii i motywacji. Drugoplanowo pojawia się pechowy posterunkowy Parker, człowiek obdarzony brakiem wielu talentów oraz matką, która umie w sweterki.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 16, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Inside Man

Tu nie miało co pójść źle - Stanley Tucci w roli eksperta kryminalistyki Grieffa, który czeka na wyrok śmierci za zamordowanie żony, a z nudów rozwiązuje sprawy kryminalne oraz David Tennant jako sympatyczny pastor Harry, który dla ratowania syna decyduje się na zbrodnię. Niestety, źle poszło wszystko mimo świetnych aktorów, zgrabnie rozegranych cliffhangerów, doskonałych dialogów. To niby czarna komedia, ale zupełnie nieśmieszna. Oba wątki wiążą się ze sobą tak pretekstowo, że bardziej nie można - do osadzonego w więzieniu eksperta zgłasza się dziennikarka, że wywiad, ale tak naprawdę chce jego pomocy w celu odnalezienia przyjaciółki, która wysłała do niej tajemnicze zdjęcie telefonem i się nie odzywa od tego czasu. A nie odzywa się, bo siedzi przykuta do rury w piwnicy pastora, gdzie wpadła po przepychance o pendrive’a, na którym była dziecięca pornografia; według niej należała do syna pastora i nie dawała sobie wytłumaczyć, że to własność kościelnego. Nic tu się nie klei, ani czasowo, ani logicznie, a w pewnym momencie akcja wchodzi w groteskę. Mimo jaśniejszych momentów - złotousty Dillon, współosadzony morderca kanibal, ciekawe zagadki kryminalne - całość jest tak toporna, że uważam 4 godziny, jakie poświęciłam na oglądanie serialu, za stracone.

Serial wpisuje się w nurt romantyzowania zbrodni i zbrodniarzy. Dillon jest uroczy, ale to bezlitosny psychopata; Grieff sam wielokrotnie wspomina, że jest zaskoczony tym, że ludzie traktują go jak bohatera, mimo że przyznał się do zabójstwa i okaleczenia ciała żony; pastor i jego żona bez zmrużenia oka rozważają zabicie zakładniczki, bo to najbezpieczniejsze dla nich. Nie wierzę w czystość motywów dziennikarki, która niby się Grieffem brzydzi, ale jest jednocześnie zafascynowana. Jak na pastisz gatunku, całość jest zbyt serio, jak na celowy zabieg dla zainteresowania widza, to za bardzo cyniczne.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 13, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


The Outlaws

Grupa różnych osób - Rani, nastolatka (pochodzenia polsko-hinduskiego[1]) ze skłonnością do kradzieży, Frank, oszust, który właśnie wyszedł z więzienia, Greg, prawnik-nieudacznik, który przypadkiem staranował policyjny samochód, Myrna, aktywistka ośmieszająca policję, Gabby, celebrytka nadużywająca substancji, Christian, ochroniarz z klubu oraz John, biznesmen ze skłonnością do agresji - spotykają się podczas narzuconych przez sąd prac społecznych. Każde z nich zakłada, że prace trzeba odbębnić, a potem wrócić do swojego życia, kontynuując to, co robili do tej pory. Oczywiście, ponieważ to komedia, już od samego początku wszystko idzie w złym kierunku - Christian zostaje zmuszony do okradzenia dilera narkotyków, Rani mu w tym pomaga, po czym wszystko idzie w buraki, bo skradzione w napadzie pieniądze znajdują przypadkiem pozostałe osoby i zanim Christian to odkryje, udaje im się walory wyprać i wydać. Z jednej strony atakuje ich policja, z drugiej Zły Potentat Zbrodni, więc chcąc nie chcąc, muszą kontynuować zbrodniczy proceder.

Z bardzo znanych aktorów pojawia się Christopher Walken, i to jak się pojawia. Za pomysł odpowiada Stephen Merchant, człowiek współtworzący brytyjskie “The Office”, “Extras” i nieco krindżowe “Hello, ladies”. Jest zabawnie, czasem grubo, zwykle dość celnie. Mogłabym oczywiście się czepiać, że rozjeżdżają się czasem realia na korzyść komedii, ale nie będę, bo bardzo dobrze się bawiłam.

[1] No naprawdę, pani Rekowski przez tyle lat razem mogłaby się nauczyć mówić do męża “Jerzy” (a nie “yezi”) albo nazywać go Dżordż.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 7, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Rojst / Rojst 97

Małe miasteczko na dawnych Ziemiach Odzyskanych. Sezon pierwszy opisuje wydarzenia z 1984 roku, niedługo po stanie wojennym. Do redakcji lokalnej gazety dołącza Zarzycki, młody dziennikarz, pełen ideałów, który nie boi się poruszać trudnych tematów, mimo że go wszyscy zniechęcają. A akurat miastem wstrząsają jednocześnie dwie dramatyczne sprawy - dwójka nastolatków popełnia samobójstwo, skacząc z wieżowca, a na bagnie pod miastem zostają znalezione ciała zamordowanej prostytutki i lokalnego działacza klubu sportowego. Wanycz, mianowany mentorem Zarzyckiego, z jednej strony stara się młodego zniechęcić, z drugiej jednak - mimo zaoferowanych przez milicję łatwych rozwiązań (powodem śmierci nastolatki mógł być fakt, że jej ojciec był dysydentem, a ona niezdrowa na umyśle, zaś działacza zabił zazdrosny alfons) - sam zaczyna dociekać, zwłaszcza że sprawa dotyka go osobiście. Zarysowana zostaje też tajemnica z przeszłości, o której prawie nikt w miasteczku nie chce wspominać. Sezon drugi dzieje się 13 lat później, tuż po powodzi[1]. Pęknięty wał przeciwpowodziowy ujawnia na tytułowym bagnie cmentarzysko sprzed lat oraz całkiem świeże zwłoki nastolatka. Do miasta wraca Zarzycki i błyskawicznie wplątuje się w sam środek wydarzeń związanych nie z jedną, ale z dwoma zbrodniami.

Można wyszukiwać fabularne dziury - jak to, że mieszkający w małym miasteczku “od zawsze” dziennikarz podaje się na przykład za kuratora szkolnego i nikt go nie rozpoznaje lub że ludzie nie umieją liczyć, przez co scena finałowa drugiego sezonu jest jakoś mało zaskakująca - ale to świetnie zagrany, trzymający w napięciu i zgrabny thriller o zmowie milczenia. Milicja, potem policja, nie stoi bynajmniej po stronie prawa, ale własnych interesów, a niby zapomniane konflikty sprzed lat buzują pod pozornie spokojną powierzchnią. Mimo w pewnym sensie sprawiedliwego zakończenia - tajemnice zostały wyjaśnione, a winni (potencjalnie) ukarani - to mroczny świat, gdzie nie ma wygranych, a osoby pozornie z boku tracą na swoich wysiłkach, żeby prawda wyszła na jaw. I jakkolwiek uważam serial za świetny, tak jednak nie jest to rzecz dla każdego - niektóre sceny są tak brutalne, a wymowa innych, na pozór niewinnych, pozostawia trudny do usunięcia mentalny osad.

[1] I jak tutaj już coś dzwoni, to tak - w serialu pojawia się prawie ten sam zestaw aktorów, co w “Wielkiej wodzie”, podobnie jak ekipa od scenariusza, scenografii i produkcji, a miejsce akcji to wprawdzie nie Wrocław, ale bliskie okolice.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 26, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Derry Girls

Derry, znane też jako Londonderry, drugie co do wielkości miasto Irlandii Północnej; cząstka “London” jest pogardliwie ignorowana. Przez trzy (krótkie!) sezony serial pokazuje końcówkę tzw. Kłopotów, konfliktu między frakcją probrytyjską a separatystyczną. Wybuchają bomby, w strzelaninach giną ludzie, wszędzie pełno policji, wystąpienia polityków są żywo komentowane, życie w Derry nie jest łatwe. Ale na to nakłada się pogodna i zabawna komedia o dorastaniu na początku lat 90., gdzie mniej istotne jest, czy wprowadzono godzinę policyjną albo przez miasto idzie znienawidzony marsz Oranżystów, a ważne, czy będą przystojni chłopcy i ktoś przyniesie alkohol. Cztery dziewczęta - sfochowana i zarozumiała aspirująca pisarka Erin, jej kuzynka Orla, żyjąca w swoim świecie, wiecznie spanikowana kujonka Clare oraz Michelle, luzaczka i lokalna piękność - usiłują przejść przez edukację Katolickiego Liceum dla Dziewcząt im. Niepokalanej Panienki, dołącza do nich James, angielski kuzyn Michelle, ze względu na nieuzasadnione plotki, że jest gejem i uzasadnione, że jest pierdołą, traktowany jest również jak dziewczyna. Dookoła dziewcząt kręcą się ich nietypowe rodziny i znajomi - dziadek nienawidzący zięcia, zapracowana matka, frywolna ciotka, sąsiad-nudziarz oraz kadra szkolna - sarkastyczna siostra Michael oraz ksiądz Peter, dandys i pozer. Mimo dramatycznej codzienności, niezwiązane fabularnie odcinki pokazują czasem slapstikowe historie o płaczącej figurze Matki Boskiej, przypadkowej śmierci sąsiadki, wymianie uczniów z Ukrainy, pierwszych miłościach, przypadkowym pożarze w smażalni ryb, włamaniu do czyjegoś domu (oczywiście w dobrej wierze) czy pełnym przygód wyjeździe na koncert Take That.

Dawno się tak dobrze nie bawiłam, a trochę seriali komediowych oglądałam. Warto oglądać z napisami, bo - jakkolwiek od kilku lat pracuję z Irlandczykami - wymowa bohaterów serialu jest co najmniej wymagająca.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 19, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Love Death + Robots

Określenie “serial” jest mylące - to antologia zupełnie ze sobą nie związanych krótkich (od kilku do kilkunastu minut) historyjek, w których - zgodnie z tytułem - pojawia się czasem miłość, czasem roboty, a często śmierć oraz zdarzają się takie, że są wszystkie trzy elementy tytułu. Mocnym elementem cyklu jest animacja, ale nawet ona się zmienia z odcinka na odcinek, bo za poszczególnymi opowieściami stoją różne wytwórnie z różnych państw; Polskę reprezentuje całkiem udanie Platige Image. Dodatkowo klimat jest różny - zdarza się, że po całkiem zabawnej i żartobliwej nagle wskakuje jakieś hard sf. Niektóre są jak żywcem wyjęte z opowiadań Dicka, inne przypominają wczesnego Gibsona. Z antologiami filmowymi mam ten sam problem, co z opowiadaniami. Bywają świetne, ale zanim się nimi zachwycę, już się kończą. Nie mam top 3 swoich ulubionych, bo nie oglądałam całości jednym ciągiem.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 17, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj