Więcej o
Oglądam
Posterunek 9-9 na Brooklynie to nietypowy komisariat, zasiedlony przez ekipę dość różnorodnych i ekscentrycznych policjantów. Zespołowi dowodzi zasadniczy kapitan Holt, który jako ciemnoskóry gej z aspergerem reprezentuje w jednej osobie sporo mniejszości; świeżo nominowany na to stanowisko, budzi na początku nieufność i niechęć, ale po serii potyczek (głównie słownych), wesoła załoga posterunku akceptuje go. Głównym bohaterem jest Jake Peralta, sprawny detektyw o mentalności nastolatka, autor wyrafinowanych żartów, który próbuje zaskarbić sobie łaski nowego szefa i wdaje się w rywalizację z Amy Santiago, posterunkową prymuską. Zespół uzupełniają sierżant Terry Jeffords, muskularny bywalec siłowni o sercu owieczki i sporej rodzinie; Rosa Diaz, twarda i cyniczna motocyklistka o twarzy pokerzysty, Charles Boyle, pechowiec i życiowa fujara, częsta ofiara żartów Peralty i jednocześnie jego najlepszy przyjaciel; Gina Linetti, leniwa asystentka kapitana, element chaosu o ciętym języku czy wreszcie Hitchcock i Scully, para popaprańców i niechlujów tuż przed emeryturą, pogardzanych przez resztę załogi, ale mających czasem ukryte i nietypowe zdolności.
Poszczególne odcinki skupiają się na mniej lub bardziej zabawnych śledztwach, czasem pojawia się jakiś dłuższy wątek. Humor często oparty jest o dość proste, czasem slapstickowe gagi, ale nie ujmuje to zabawności, dodatkowo dialogi są doskonałe. Część aktorów wywodzi się z SNL (Samberg, postacie epizodyczne). Częstym zabiegiem są retrospekcje (często pokazujące tę samą scenę we wspomnieniach różnych osób), co daje świetny efekt, na przykład w moich ulubionych odcinkach z powracającym motywem rywalizacji o halloweenowy puchar. Ogromnie się cieszę, że po ogłoszeniu zakończenia serialu 6. sezonem, nowy dystrybutor zdecydował się na jeszcze jeden sezon.
Przy okazji serial, o którym zapomniałam wspomnieć, a w pewnym sensie jest związany[1] z Brooklyn 9-9, to “Tajemnice Laury” (The Mysteries of Laura). Laura Diamond jest oficerem Wydziału Zabójstw na 2. posterunku w Nowym Jorku. Jest właśnie rozwodzącą się matką krnąbrnych bliźniąt, które często odrywają ją od śledztwa. Jej zdziwienie jest spore, kiedy prawie były mąż (zdradzający ją ze striptizerką), zostaje szefem jej posterunku. Mimo wielu przeszkód, Laura jest świetnym detektywem, a bycie matką niejednokrotnie pozwala jej na sprytne manewry, dzięki czemu rozwiązuje sprawy. Sytuacja dodatkowo się komplikuje, kiedy Laura poznaje atrakcyjnego kucharza Tony'ego, a jej mąż mimo rozwodu próbuje do niej wrócić.
[1] Zewnętrzne sceny filmowane są przed tym samym budynkiem, co Brooklyn 9-9 (konkretnie pod 78. posterunkiem NYPD).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 19, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Jack i Emma, małżeństwo na przedmieściach Portland[1], starają się o dziecko, ale niespecjalnie im to wychodzi. Kolejny terapeuta wyciąga z nich informację, że znudzeni rutyną nie są już chętni na wspólne spędzanie czasu w łóżku. Jack wpada na pomysł spotkania z tzw. escort (kurtyzaną, ale raczej do pogadania niż do sypiania z), trafia na Izzy, która uważa to za łatwy sposób na dorobienie sobie przy okazji studiowania psychologii. Absurdalnie, 24-letnia studentka czuje ogromne zainteresowanie i Jackiem, i niedługo później Emmą (która okazuje się mieć za sobą epizody homoerotyczne). Długo nie trzeba, po krótkim tentegowaniu w głowie i ustaleniu stawki, cała trójka ląduje w łóżku, jest cudownie, ale w świetle poranka sprawa wygląda już bardziej skomplikowanie. Co powiedzą sąsiedzi z przedmieścia, a zwłaszcza wścibska sąsiadka z córką szantażystką, rada nadzorcza szkoły Jacka czy tradycjonalistyczny zleceniodawca projektu w pracowni architektonicznej Emmy czy wreszcie co powie chłopak Izzy?
Trzy sezony burzliwego związku, z którego co chwila ktoś rezygnuje, ktoś się obraża, komuś jest smutno, potem ktoś wraca i tak dalej. Na wskroś amerykański (mimo że to koprodukcja z Kanadą), ale zabawny - problemy bohaterów są czasem tak absurdalne, że ręka sama unosi się do czoła; bohaterowie drugoplanowi są nawet bardziej prawdziwi niż pierwszoplanowi - matka dwójki dzieci na macierzyńskim z paternalistycznym mężem czy współlokatorka Izzy, również kurtyzana, ale rozczarowana do związków.
[1] Nie ukrywam, że po części oglądałam serial dlatego, że miasto pokazywane na migawkach (bo akcja jednak dzieje się w pomieszczeniach głównie) jest fantastyczne.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 12, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Podobnie jak Przebudzenie mocy, "Ostatni Jedi" to zgrabnie odgrzana fabuła części V TOT. Rey odnalazła Luke'a na zapyziałej planecie, podała mu miecz (tu pcha się natarczywie mem z ręką), Luke po początkowym fochu i zniechęceniu zdecydował się na jej wyszkolenie (chociaż oczywiście i tak marność nad marnościami i wszystko marność). Leia, poszkodowana w ataku na krążownik (okazuje się, że dzięki Mocy można bez skafandra pływać w próżni, nie za długo, ale zawsze), zapada w śpiączkę i oddaje dowództwo zastępczyni, co niespecjalnie się podoba znanym z poprzedniego tomu chłopakom - Poe i Finnowi, do których dołącza mechanik Rose; razem planują zawadiacki wyczyn, który pozwoli na ucieczkę floty Rebelii. Finał to wariacja walki Luke'a z Vaderem; najpierw Rey usiłuje w Kylo Renie znaleźć dobro, potem rozgrywkę przejmuje Luke, który wyjaśnia siostrzeńcowi, o co chodzi w tej całej Mocy.
To, co niesamowicie mi się podobało, to wierność duchowi oryginału - są hensonowskie urocze stworki (porgi - połączenie maskonura i sowy czy vulpteksy - kryształowe lisy polarne), jest spora doza humoru i błyskotliwych dialogów oraz wątek romansowy (tyle że między bohaterami drugoplanowymi). Co mi się podoba jeszcze bardziej - dziewczyna w roli protagonistki oraz oprotestowani z ogromnym bólem zadka przez białych maczo, ciemnoskóry Finn i Azjatka Rose, którzy zupełnie nie przystają do standardów kina dla pryszczersów.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 2, 2018
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1
Barry, weteran po rezygnacji ze służby nie umie się odnaleźć w niewojskowej rzeczywistości i wpada w depresję, z której wyciąga go daleki krewny, proponując mu pracę płatnego mordercy. Serial rozpoczyna się w momencie przyjazdu do Los Angeles, gdzie ma zastrzelić trenera/początkującego aktora, który sypia z żoną rosyjskiego mafioza. Śledząc cel, trafia na próbę, gdzie - z braku asertywności - bierze udział w próbie i wbrew zamierzeniom zaczyna mu się to podobać. Kiedy rosyjska mafia samodzielnie zabija trenera, Barry stwierdza, że ma dość pracy jako morderca, bo spodobało mu się bycie aktorem, zakochał się w koleżance, a do tego odkrył, że jego wspólnik go okrada.
To dziwny serial, mam wrażenie, że mocno niezbilansowany. Z jednej strony to komedia, pokazująca kontrast między nieco odrealnionym światem przyszłych aktorów (aktualnie trenerów, kelnerów, sprzedawców) a prozą życia płatnego zabójcy. Z drugiej - wydarzenia eskalują bardzo szybko i jednak w stronę bardzo brutalnego scenariusza i sytuacji, z których nie ma odwrotu. Dużo zabitych, finał pierwszego sezonu też raczej z tych drastycznych (klasa “Breaking Bad”). Niekoniecznie warto.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 27, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Detektyw Robin Griffin (Elizabeth Moss) przyjeżdża z Sydney na urlop do rodzinnego małego nowozelandzkiego miasteczka LakeTop, odwiedzić umierającą na raka matkę. Ponieważ odkryto, że 12-letnia Tui jest w ciąży, Robin postanawia się włączyć w sprawę (nie tylko dlatego, że ma kwalifikacje, ale kiedy patrzy na zachowanie policjantów przesłuchujących dziecko, zdecydowanie widzi braki kompetencyjne). Dziewczynka jest córką szefa lokalnego półświatka - Mitchama seniora, człowieka niestabilnego emocjonalnie i dość, oględnie mówiąc, ekscentrycznego[1], którego Robin podejrzewa o same złe rzeczy. Dziewczynka niedługo później znika, a Robin zostaje zablokowana w swoich dążeniach do przeszukania domu Mitchama. Wbrew zaleceniom przełożonego[2] rozpoczyna śledztwo najpierw sama, potem we współpracy z "nieudanym" synem Mitchama, Johno (swoim chłopakiem sprzed lat) oraz z paniami, które mieszkają opodal w komunie pod przewodnictwem androgynicznej GJ (Holly Hunter). Miasteczko kryje w sobie wiele tajemnic, niektóre dotyczą samej Robin.
I tu mam trochę poczucie, że obejrzałam ten serial za późno, bo ani nie szokuje, ani nie budzi takiego niepokoju jak np. Broadchurch. Minęło 5 lat od premiery (2013) i to jeden z wielu seriali, mówiący o trudnych tematach, podmiatanych pod dywan (pedofilia, gwałt, morderstwo, narkotyki, kazirodztwo). Bliźniacze wątki pojawiają się np. w "Ostrych przedmiotach", może stąd lekkie zniechęcenie?
[1] Rozbieranie się od pasa w górę i biczowanie przy grobie matki nie jest dość typowe wśród znanych mi ludzi.
[2] Tu mi trochę logika siada - wszak dziewczyna przyjechała na urlop. Kilkukrotnie miałam wrażenie, że 6-odcinkowa wersja na Netflixie jest pocięta w stosunku do 7-odcinkowego oryginału, bo czasem niektóre sceny nie wynikały z wcześniejszych (np. WTEM Mitcham, który usiłował eksmitować komunę hipisek ze swojego sąsiedztwa, przyjeżdża i umawia się na randkę z jedną z pań).
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 14, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Jeśli myślicie, że nie ma nudniejszego serialu niż obyczajówka o szkole, to setnie się mylicie. Przede wszystkim szkoła jest w Danii, gdzie niekoniecznie typowe rozwiązania pedagogiczne są w cenie, a ludzie - oczywiście dalece nie wszyscy - bywają dość nietradycyjni w swoich poglądach i zachowaniu. Rita jest nauczycielką i to całkiem niezłą - dobrze dogaduje się z dziećmi, nawet tymi problematycznymi. Jak sama mówi, wybrała bycie nauczycielką, żeby chronić dzieci przed niektórymi rodzicami (co w trakcie kolejnych sezonów, kiedy pojawia się jej matka i ojciec, niejako wszystko wyjaśnia). Absurdalnie, sama niespecjalnie dobrze dogaduje się ze swoimi dziećmi - najmłodszym Jeppe, który właśnie odkrywa, że jest homoseksualistą, średnią Molly, która na progu dorosłości nie jest w stanie zachowywać się jak dorosła czy wreszcie z najstarszym Rocco, w stabilnym związku, tuż przed założeniem rodziny. Rita postępuje zawsze po swojemu, ale ma przy okazji wiele deficytów, w czym nie pomaga rozwiązywanie problemów za pomocą alkoholu i przygodnego seksu[1].
Uwielbiałam pierwsze trzy sezony - skomplikowany związek między Ritą a dyrektorem szkoły Rasmusem, przerywany różnymi epizodami z innymi panami[2], walkę o trudnych uczniów, drugoplanowych nauczycieli (zwłaszcza Hjordis, która jest niesamowitym połączeniem szczeniaka i elfa, absolutnie przy tym nieirytującym). Czwarty sezon, mam wrażenie, został zaplanowany jako schyłkowy - Rita po zamknięciu szkoły, której poświęciła sporo swojego dorosłego życia, wraca do miasteczka, w którym się wychowywała, żeby tam podreperować lokalną szkołę. Niestety, jest to sezon najsłabszy, bo Rita głównie przemyka się po swoich śladach, kiedy miała 16 lat i próbuje naprawić to, co wtedy zaszło.
[1] Totalnie wierzę, że jak się ma prozopagnozję, to można wyrwać w pubie bwpn fjbwrw anwoneqmvrw ceboyrznglpmarw hpmraavpl.
[2] Wprawdzie kibicowałam bardzo dynamice duo Jonas-Rita, ale scenarzyści mniej (robiąc z tego pierwszego palanta zamiast erotomana), więc moim faworytem został Said.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 6, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj