Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ionel i Doru są technikami, konserwującymi sygnalizatory drogowe. Nie cieszą się specjalną estymą ani wśród użytkowników dróg, ani wśród innych służb. Ba, nawet w ulubionym barze nie dostają stolika, z którego widać telewizor z meczem. Żartują sobie, że mogliby ze spokojem napaść na samochód przewożący do banku pieniądze, mając wiedzę i możliwość ingerowania w ruch uliczny. I teoretycznie na tym by się rzecz zakończyła, ale podsłuchał ich lokalny mafiozo, pan Adi, który szantażem i obietnicą przemocy zmusił ich do zaplanowania napadu na serio. Przerażeni technicy zgłosili się na policję, do banku i do prasy, ale ku ich zdziwieniu okazało się, że zarówno lokalny szef policji, jak i prezeska banku byli bardziej zainteresowani przeprowadzeniem napadu i zyskami niż zapobieżeniu przestępstwa, zaś dziennikarka została przekupiona możliwością pracy w ratuszu.
Są pewne zestawienia słów, na które trzeba uważać. W tym przypadku to “rumuńska komedia kryminalna”. To, co się zgadza, to że serial jest rumuński, miewa elementy komediowe oraz pokazuje historię udanego napadu na konwój z pieniędzmi i śledztwo, ale są pewne drobne detale, które wszystko zmieniają. Bohaterowie wcale nie chcą brać udziału w napadzie, są do tego zmuszeni, skala korupcji w miasteczku jest ogromna. I jak już widzka myśli, że im się jednak ślizgnie, do miasteczka wjeżdża ekspert śledczy ze stolicy, który nie przymyka oczu jak lokalne władze. Finał jest co najmniej dwuznaczny, wygląda jak przygotowanie pod drugi sezon, ale nie wiem, czy to wytrzymam. Tyle że Rumunia ładna.