Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Kinsey zgadza się na przeprowadzenie śledztwa dla swojej kuzynki Tashy, chociaż niespecjalnie chce zwiększać częstotliwość kontaktów ze świeżo poznaną gałęzią rodziny. Ma znaleźć Guya Maleka, jednego z czterech synów zmarłego niedawno przedsiębiorcy. Guy zniknął kilkanaście lat wcześniej, co nikogo w rodzinie nie obeszło, bo był bardzo kłopotliwy jako nastolatek - narkotyki, przemoc, kradzieże. Kinsey znajduje rodzinną czarną owcę zaskakująco łatwo - Guy mieszka w miasteczku oddalonym o godzinę od Santa Teresa, żyje skromnie jako nawrócony w chrześcijańskiej wspólnocie. Okazuje się całkiem sympatyczny i bezpretensjonalny, w przeciwieństwie do jego braci, którzy wcale nie cieszą się ze znalezienia zaginionego, bo w międzyczasie wyszło, że wbrew zapowiedziom ojca o wydziedziczeniu Guya, obowiązuje w dalszym ciągu testament z podziałem majątku na wszystkich czterech synów. Atmosfera robi się napięta, Kinsey - mimo że teoretycznie skończyła zlecenie - kręci się koło Guya, bo współczuje mu powrotu do toksycznej rodziny, a dodatkowo błyskawicznie pojawia się między nimi chemia, aż nagle wpada dramatyczna wiadomość - ktoś wszedł do sypialni Guya i brutalnie go zamordował. To oczywiście sprawia, że sprawa robi się bardzo osobista.
Prywatnie Kinsey wraca do związku z Robertem Dietzem, który w jednym z poprzednich tomów - wprawdzie zainteresowany, ale niechętny bliskim związkom - wyjechał na zlecenie do Niemiec (tych w Europie). Dieta się jej nie poprawia - owszem, zjada pyszne lukrowane bułeczki u swojego gospodarza czy u kapuśniak z kiełbasą i papryką (Korhelyleves) u Rosie, idzie z Dietzem na kolację do dobrej restauracji, gdzie są ostrygi, krewetki czy domowy chleb, ale najbardziej lubi kanapkę z chleba tostowego z masłem orzechowym i korniszonami. Przejmuje się też dziurą ozonową i ginącą puszczą w Amazonii.
Inne tej autorki tutaj.
#78-79 (przeczytałam też chronologicznie poprzednią “B jak bezwzględność”.