> ciche angielskie miasteczko[...]okazuje się być najlepszym
> miejscem na wyhodowanie rekordowych konopii.
W cichych osiedlach pod Poznaniem też ponoć nieźle się udają :>
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Okładkę filmu widziałam już dawno w tanich DVD, ale jakoś na tyle mnie nie przekonała, żeby obejrzeć (trzeba być naprawdę zdesperowanym i żądnym cnych podniet pryszczersem, żeby kupić film o marihuanie). I jest to gruby błąd, bo "Saving Grace" to ciepła komedia o nagle owdowiałej Angielce z Kornwalii, która orientuje się, że mąż nie dość, że miał romans i nie zostawił jej ani grosza, to jeszcze zadłużył jej kilkusetletnią posiadłość. Jako że zawodowo Grace umie tylko uprawiać egzotyczne rośliny w szklarni, bo zawsze była "przy mężu", nietrudno się domyślić, jakie rośliny zacznie uprawiać ze swoim pomocnym ogrodnikiem.
Kontrasty budzą zawsze najwięcej emocji - ciche angielskie miasteczko, w którym staruszki prowadzą sklepik, pastor uprawia ogródek, a policjant łapie kłusowników, okazuje się być najlepszym miejscem na wyhodowanie rekordowych konopi. Drugi plan jest zabawny, rodzinny i nieco przewrotny. Nawet londyński półświatek, do którego Grace udała się na handel walorami ze szklarni, jest nieco rozlazły i mało niebezpieczny. Pomijając kwestie edukacyjne sympatyczny rodzinny film na niedzielne popołudnie.
Z zabawnych drobiazgów - podejście do hiszpańskiego remake'u czynił Almodovar z Carmen Maurą. Niestety, jak na razie nie potwierdzone (a znając Almodovara wyszedłby z tego taki Volver).