Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ruby (Merritt Wever, Zoey z “Nurse Jackie”) i Billy (Domhnall Gleeson, Bill Weasley z “Harry’ego Pottera) przed 17 laty ustalili, że jeśli któreś z nich nie będzie dawać sobie rady z życiem, wyśle do drugiego SMS-a o treści “RUN” (ucieczka), a jeśli adresat odpowie tym samym, spotkają się na dworcu w Nowym Jorku i ruszą w tygodniową podróż przez Stany, zostawiając wszystko za sobą. Po tygodniu razem zdecydują, czy wracają do dotychczasowego życia, czy jednak chcą ze sobą być. Szybko okazuje się, że Ruby ma do czego wracać (mąż, dzieci), Billy chyba popalił za sobą mosty. Na początku to w zasadzie teatr dwojga aktorów, potem do akcji włączają się inni - Fiona (Archie Panjabi), współpracowniczka Billy’ego, mąż Ruby, wreszcie w finale ekscentryczna taksydermistka (Phoebe Waller-Bridge).
Wadą serialu jest to, że jest serialem i HBO podawało go po odcinku. Po zakończeniu można już uczciwie obejrzeć go jednym ciągiem, co ma więcej sensu dla emocji i fabuły (początkowo produkcja miała być filmem). Poza tym to ogromnie pyszne kino, mnóstwo chemii między bohaterami, impulsywność, brawura, brak rozwagi; może ze względu na pociąg skojarzyło mi się z o wiele bardziej stonowanym “Przed wschodem słońca”, tyle że tutaj bohaterowie się znali i mieli za sobą burzliwą przeszłość. I absolutnie zaskakujące zakończenie, bardzo w absurdalnym stylu “Fargo”.