Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Robię rezerwację w Błażejewku. Tak, jest możliwość zrobienia grilla lub ogniska wraz z zapewnieniem za niewielką opłatą prowiantu, na miejscu otwarta stołówka ze śniadaniem/obiadem/kolacją. Trzy dni przed przyjazdem okazuje się, że ogniska nie, bo pani, co organizuje, to nie ma, a bez pani to całkiem nie. Grill? No, jak państwo przywiozą własny grill oraz kiełbasy, to sobie państwo zrobią, bo można. Na miejscu okazało się, że stołówka jest, ale zamknięta. Może będzie otwarta na kolację, ale i to niekoniecznie. Wspomniałam, że ośrodek ma adres email? Niestety, już nie działa. A nawet jakby działał, to pewnie nikt by nie odpowiedzial, bo na miejscu nie ma podłączenia do Internetu, nie można również płacić kartą...
Szczęśliwie jesteśmy w cywilizacji. Wprawdzie w kórnikowej Żabce też nie można zapłacić kartą, ale w jednej z kórnikowych restauracji można. W drugiej - nie wiem, bo była zamknięta. Oprócz tego w miejscowości stricte turystycznej jest jeden bar, przyzamkowe bistro (kiełbaski, kurczaki i gofry), a zaraz obok w Bninie - pizzeria. Normalnie aż kusi, żeby pojechać w tę świetnie wyposażoną Polskę. Ze świetną bazą noclegową, smacznymi, nietypowymi knajpami i poczuć, że jest się w Europie...
Szczęśliwie przynajmniej było ładnie, pewnie jeden z ostatnich ciepłych i słonecznych letnich weekendów. W Błażejewku krążyła wielka, piękna, beżowa suka rasy ze zmarszczoną mordą. Przychodziła co rano, witać się i wyżebrać krakersa (zanim do reszty spleśnieją). Były też kotki, dwa bardzo nieśmiałe czarne i jeden pręgaty, nieśmiały mniej, ale też troszkę introwertyczny (ocierał się o drzewo, mruczał i udeptywał ziemię łapkami, patrząc na buty głaszczącego). Niestety, ciepło ewokuje pojawianie się innych form endemicznych - karków, okurwieńców w motorówkach czy na skuterach wodnych i lądowych. W takich chwilach mam ochotę wystąpić o pozwolenie na broń i dokonać kontroli pogłowia. Albo przynajmniej życzyć im, żeby z tego wyjącego sprzętu spadli i coś sobie połamali.