Sceny o których wspominasz: rzeczywiście, debilne, chociaż śmieszne. (taaa, jestem zboczony). Pewną zaletą sceny bez spodni jest chyba swoisty dystans reżysera do swojej osoby – kto inny pozwoliłby zrobić z siebie takie g..no? ;)
Zgadzam się z Tobą co do porównania z Tarantino – feeria efektów specjalnych P.Terror przegrywa ze swoistą prostotą Death Proof. Aktorzy mają też tutaj znacznie mniej do grania – Death Proof to niezłe odegranie (Russell mówiący wiersz i dialog „o notatniczku”!) dość kiepskich dialogów; Tarantino wydaje się tracić formę w tej dziedzinie, podobnie jak w misternej budowie scenariusza dobrze, że rozwija się w innych – pomysły, sposób kręcenia ujęć, podejście do trików kaskaderskich.