Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nienawidzę. Niechby sobie latały. Ale oprócz latania brzęczą o szyby i składają jaja w kocim żarciu (oczywiście nie jednocześnie, chyba że mają specjalizowane teamy). Znowu nas lato zaskoczyło (jak co roku), nie wykombinowaliśmy żadnej zasłony antymusznej, nie kupiliśmy tej sprytnej miski z naciskaną łapą klapką (ala kosz na śmieci). Żeby ochronić świeżo włożone kocie żarcie, o które kot wył wniebogłosy, a teraz to w zasadzie nie jest już taki głodny, foliuję michę folią aluminiową. Trzy minuty później koło miski znajduje się biedny głodny kotek, próbuje łapą folię zdjąć i żałośliwie piszczy. Zdejmuję folię, tłumaczę, że to dla dobra koteczka, że musze jaja nie służą, kotek patrzy na mnie, jakby rozumiał, po czym zagląda mi miseczki z suchym żarciem i odchodzi się położyć opodal. Zakrywam michę folią, trzy minuty później...
Szczęśliwie właśnie się chyba zbiera na burzę, grzmi, świerszcze głośno grają, a muchy się pochowały.