Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Mary Doria Russell - Wróbel

Bardzo mocna, zgrabnie napisana książka o tym, że ciągle nie jesteśmy przygotowani na kontakt z inną cywilizacją, nawet zakładając, że jest oparta na białku, mówi (a nawet śpiewa) używając strun głosowych i oddycha powietrzem o podobnym składzie. W 2019 roku na planetę odległą o kilka lat świetlnych leci wyprawa, dowodzona przez Jezuitów, żeby odkryć inteligentne istoty, na których ślad trafił przypadkiem jeden z astronomów. Po 20 latach wraca asteroid, którym poleciała wyprawa, ale na pokładzie ma tylko jednego z członków oryginalnej wyprawy - ojca Emilio Sandoza, błyskotliwego lingwistę, dodatkowo straszliwie zmasakrowanego i ledwo żywego. Podczas jego podróży na ziemię docierały tylko coraz bardziej drastyczne raporty na temat tego, co pierwsza wyprawa, a potem kolejna, wysłana w celu wyjaśnienia losów pierwszej, znalazła na planecie. Akcja pokazywana jest dwutorowo - Jezuici w celu ratowania dobrego imienia swojego zakonu usiłują przesłuchać ojca Sandoza po jego powrocie w 2060 roku, a jednocześnie w kolejnych odsłonach pokazana jest geneza wyprawy i cała jej historia. Obie spotykają się w środku, kiedy Sandoz ujawnia, również przed sobą, co zaszło na planecie.

Trochę thriller, trochę horror, stosunkowo mało sf, ale dużo rozważań o etyce, nauce i poznawaniu mechanizmów uczenia się. Przypomniał mi bardzo "Mówcę umarłych" O. S. Carda.

Inne tej autorki:

#8

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 1, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panie, sf-f - Komentarzy: 7

« Robię listę - Po co pojechałam do Berlina »

Komentarze

KAnusia

Czytam Twoje recki i bardzo często mam odruch: o, to musi być fajne, to jeszcze fajniejsze, koniecznie dodajemy do listy „to do”. Tym razem po przeczytaniu pierwszego akapitu odruch był: „wow, ja to chcę przeczytać NAOW!”, a po przeczytaniu drugiego – kopiowanie info i szperanie w necie, bo jak nie kupię teraz zaraz natychmiast, to mi będzie bardzo bardzo źle :) I pewnie będzie mi źle, bo jak widzę, to nie jest towar powszechnie dostępny, ale ja się tak łatwo nie poddam ;)

Spike

Hmm, a wiesz może, jak to jest z „Dziećmi boga” – można czytać „Wróbla” solo, czy trzeba się od razu zaopatrzyć w obie?

Zuzanka

@Spike, "Dzieci Boga" jeszcze nie czytałam, stoją na półce. Powiem, jak przeczytam (ja się zwykle zaopatruję w komplet, zanim zacznę czytać, ale to moja prywatna idiosynkrazja). Kanusia, no prawda – nie jest łatwo, to starawe rzeczy, sama szukałam „Dzieci Boga” parę miesięcy na Allegro, „Wróbel” bywa częściej.

agulha

Kiedy „Wróbel” pokazał się w Polsce, wzięłam książkę do ręki, przeczytałam kilkanaście zdań i odłożyłam. Parę lat temu przeczytałam w oryginale i poległam. Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam, porównywalna z „Cold heaven” Moore’a.

JoP

„Wróbla” jak najbardziej można przeczytać solo, jedyne co grozi, to niezaspokojenie ssania na jeszcze. Kontynuacja tej samej historii, parę lat później. „Dzieci Boga” słabsze, ale tylko trochę i głównie dlatego, że pomysły nie są już tak świeże.

A tak w ogóle – siedli w kącie i wstydzili się. ;-) Sikałam z zachwytu nad tą książką w Roku Pańskim 2000:

http://www.sf.magazyn.pl/polecamy.php3?ID=591

Beata

tez mam ochotę przeczytac i przede wszystkim kupic Maciejowi:)

Zuzanka

Wygrzebałam „Dzieci Boga” i zdecydowanie nie warto od nich zaczynać, bo na początku skwapliwie streszczają całość „Wróbla”.

Skomentuj