Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Kiedyś lubiłam oglądać mapy i planować palcem po papierze, brakowało mi jednak tego, żeby pozaznaczać na mapie to, co mnie interesuje (no przecież nie będę mazać długopisem!), brakowało mi zwykle miejsca, żeby taką mapę solidnej wielkości rozłożyć, nie wspominając o tym, że trzeba ją mieć i musi być na tyle mocna, żeby atak zmasowany kocich łap jej nie zmógł, nie wspominając o tym, że wyznaczanie odległości i ocena czasu to jednak nie była precyzja. GM robi wszystko, co chcę, dlatego zrobienie kolejnej wersji mapki wyjazdu to kwestia trzech minut. Czyż to nie urocze?