Zwolnić?
W kalifornijskim balonie? Nie wiem?
A na fortepianie to chyba chryzantemy złociste byli ?
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nie stoją na fortepianie z tej prostej przyczyny, że nie mam fortepianu. Trywialniej, stoją w kuchni koło pieca, bo to najmniej zachęcające miejsce dla kota czarno-białego, traktującego róże spożywczo. A trochę mi ich żal dla kociej mordy, bo poza krwiście czerwonymi różami pomarańczowe są najbardziej en vogue.
Drugich akapitów napisałam kilka, ale każdy z nich był żałosnym siorbaniem, że ciemno, krótki dzień i że nie mam czasu, bo nie radzę sobie z multitaskingiem. Zamiast tego bezczelnie wkleję otrzymany jakiś czas temu pocztą tekst o tym, jak ciężko być człowiekiem roztargnionym i mało skoncentrowanym (Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi):
Decyduję się na podlanie ogrodu. Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód i stwierdzam, że wymaga umycia. Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżącą na stole pocztę i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki. Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu. Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że jest pełny. Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz. Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do śmietnika będę blisko skrzynki pocztowej więc mogę najpierw wysłać rachunki płatne czekiem. Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam, że został mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w gabinecie. Wchodzę do gabinetu a na biurku stoi puszka Coca Coli, którą niedawno piłem. Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do lodówki. Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku zwracam uwagę na kwiaty na parapecie wymagają podlania. Odstawiam Coca Colę na parapet i %u2026 odkrywam leżące tam moje okulary, których szukałem od samego rana. Postanawiam, że lepiej będzie jeżeli je zaraz położę z powrotem na biurko, ale najpierw podleję kwiaty. Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam pilota telewizyjnego. Ktoś zostawił go na stole kuchennym. Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli oglądać telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę, że jest na stole kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze. Tam gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty. Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę. Odkładam pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę. Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co ja właściwie chciałem zrobić.
To ja tak mam. Cud, że jeszcze jestem w stanie opanować poranną toaletę w godzinę (chociaż ostatnio poszłam do pracy w bluzce na lewą stronę), nie wspominając o rzeczach wymagających większej zręczności niż wiązanie sznurowadeł. I jeszcze mi wczoraj jajko spadło na podłogę, jak robiłam naleśniki (nb. małe koty wyliżą żółtko, ale nie ruszają białka). I jeszcze wersja próbna Beleweled Twist mi się skończyła. Co robić? Jak żyć?