Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Charlie (Driver) to ambitny reżyser teatralny, Nicole (Johansson) - zaczynała jako gwiazdka w filmach dla nastolatków, ale z czasem się wyrobiła. Są na krawędzi rozstania - on zdradził, ona nie chce już mieszkać w Nowym Jorku, tym bardziej, że dostała propozycję serialu w Los Angeles. Mogliby się rozstać polubownie, ale muszą ustalić, co z 8-letnim synem - jak dzielić się opieką, gdzie będzie mieszkał, kto komu będzie zasilać konto alimentami. Mediacje nie zadziałały, Nicole decyduje się na spotkanie z agresywną adwokatką, która nadaje zupełnie inny ton rozmowie.
Nasłuchałam się dużo dobrego o tym filmie, tym większe było moje rozczarowanie. Para chce się rozstać polubownie, nie wychodzi im, wytaczają armaty w postaci prawników, z czego nikt - poza prawnikami - nie korzysta, dociera do nich, że jednak lepiej będzie, jeśli się dogadają sami, koniec filmu. Owszem, Dern i Alda przyćmili parę małżeńską, ale to nie było specjalnie trudne, bo Driver gra jedną miną, a Johansson ma coś takiego w twarzy i mimice, że mnie odrzuca i męczy mnie zwykle, kiedy na nią patrzę (chociaż na przykład w Jojo Rabbit tego nie czułam). Film jest niby komedią, niby obyczajówką, ale całość mogę skwitować “Ach, Amerykanie” i więcej do tematu nie wracać.