Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Żeby pokazać nastolatce, że to nie jest tak, że jej pokolenie odkryło mangę i anime[1], eloy wyciągnął z zasobów “Ghost in the Shell”. Trochę przewracałam oczami i sarkałam, że nie trafia do mnie estetyka i nie czuję emocji, ale odwołuję wszystko, co mówiłam, bo to bardzo dobry film. XXI wiek (haha). Ludzie mogą żyć jako cyborgi, wystarczy minimalna rozumna część człowieka. Motoko, cyberpolicjantka, ściga hakera, zwanego Puppet Master; rządowa agencja chce go złapać, bo nie dość, że potrafi włamywać się do komputerów, to jeszcze wchodzi do umysłów cyborgów. Tyle że nie ma hakera, a świadoma osobowość, która zrodziła się w Sieci jako efekt uboczny rządowych projektów. Motoko rozumie Puppet Mastera i jego motywacje, decyduje się więc połączyć swój umysł z umysłem “ghosta” i, zostawiając agencję rządową w przekonaniu, że świadomość została unicestwiona, odchodzi w nowym ciele. Oczywiście dookoła tego jest kilka innych wątków, mnóstwo pościgów i naparzanek, trochę polityki i dyskusja o tym, co konstytuuje świadomość (patrz “Matrix”). 1995, nie zestarzał się ani trochę.
Pokazaliśmy też film gorszego sortu, który się zestarzał bardzo. “Czy leci z nami pilot” to historia pechowego lotu, podczas którego załoga (pedofil, koszykarz incognito i ten trzeci, wszyscy ze śmiesznymi imionami typu “Roger” i “Over”) zatruła się nieświeżą rybą, samolot pilotuje automatyczny pilot z zaworkiem do nadmuchiwania w okolicy pasa, ale ktoś musi wylądować. Na szczęście na pokładzie jest pilot wojskowy z traumą, zakochany w stewardesie, więc kiedy już zanudzi na śmierć współpasażerów opowiadaniem o swoich problemach, przezwycięża traumę i problem z piciem i ląduje. W międzyczasie są żarty fekalne, erotyczne, gołe cycki, przemoc, Leslie Nielsen, narkotyki, seksizm, kolonializm, rasizm i inne zabawne sytuacje. Śmieszne, ale niekoniecznie.
[1] Jakiś czas temu chcieliśmy nawet rodzinnie pójść na “One Piece: Red”, ale młodzież oznajmiła, że to krindż, więc poszła z koleżanką.