Ostatnio przygotowywałam sobie w głowie prezentację z linią czasu: 2012 - dziś, 2001 - rozpoczęłam pracę na zakładzie, 1995 - założyłam pierwsze konto shellowe, a urodziłam się tak dawno, że wyszłam poza skalę. I wtedy nie było takich fajnych kredek jak te od cioci ^Hanki.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 29, 2012
Były tylko nie tu. Ojciec mi takich SZEŚĆ przywiozł z Londynu. Miałam 4 lata i do dzisiaj pamiętam, że były jak z innego świata...
... moje byly made in Japan... z dwoma odcieniami rozu. Nie uzywalam, bo jeszcze by sie skonczyly :-)
Te dziecki, to teraz mają dobrze. A matki dzieci, które uzywają więcej niz jednego koloru też :)))
Zapewne jakby By. nie miał babki psychologa, która to centralnie olała, to za utrzymane w jednolicie szaro-czarnym kolorze "plany dinozaurów" trafiłby na jakiś dywanik. Nic innego nigdy nie narysował.
(^hanka umie znaleźć dziecku ładne, priwiet' Hanko ;)
A ja miałam tego typu kredki: http://tiny.pl/hpcqp
Tata mi przywiózł z Czechosłowacji, albo RFN. Wszystkie koleżanki z ulicy zazdrościły i komisyjnie oglądały. Bo to się tylko oglądało, nie używało, bo szkoda :D
Och, teraz są takie CUDNE kredki! I pisaki w milionie kolorów! I całe zestawy wszystkiego! Za każdym razem w markecie muszę sobie tłumaczyć, że moje dzieci nie potrzebują fyfnastego zestawu kredek, chociaż tak bym chciała im kupić to śliczne wszystko.
Oidp w naszych zestawach nie było w ogóle różowych kredek, a teraz w zestawie 12szt aż 3 różne odcienie.
Tak, mój syn lubi różowy kolor.
BYły, mój kolega miał. Obiecałam sobie,l ze w przyszłym tygodniu sobie takie kupię!
pamiętam inne kredki - przepiękny zestaw 100 kredek ołówkowych w paczce z Kanady ... szanowałam, ogladałam i pozwalałam dużo młodszej siostrze jedynie oglądać ("pamiętaj! patrzy sie oczami")
będąc rodzicem możemy czasami na chwilkę, na momencik zatonąć w swoim dzieciństwie
a dla mnie papierniczy (kredki, zeszyty, pisaki) to takie soft porno (hard to hurtownia, do której czasem jeżdżę). i również miałam fancy kredki, których nie używałam "bo się skończą"
@autumn, 100 kredek?! Wow. Dla mnie szczytem był zestaw 36 czeskich kredek w dwuwarstwowym pudełku, który dostałam pod koniec podstawówki chyba. Każde temperowanie bolało. @wonderwoman, tak, to też moje soft porno (a właśnie idzie do mnie paczuszka z tchibo ;-)).
a ja miałam 2 opakowania kredek w blaszanym pudełeczku. Mama trzymała je w szafie, pokazała mi je i powiedziała, że dostanę je, jak pójdę do zerówki. Raz - dwa razy w roku, jak poprosiłam, to mogłam nimi kolorować :))) A ponieważ rozumiałam Powagę Sytuacji i to, że to naprawdę świetne kredki, to pamiętam, że nawet się nie buntowałam, że leżą na górnej półce!:)))
A potem mi Tata kupił kredki, które po potraktowaniu rysunku mokrym pędzelkiem robiły "akwarelę" :)) Szał!! :)
@zuzanka - to był szał ciał ;-) kolorów było bardzo dużo ;D ale najbardziej wzrusza mnie wspomnienie gumek chińskich - karbowanych, a na foli jakieś zwierzątko. Miały zabójczy zapach ;-)