Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Przypomina mi się ten dowcip o farmerze McGregorze:
McGregor żali się koledze:
- Widzisz ten mur? Sam go zbudowałem, kamień po kamieniu budowałem go rok, ale nikt nie mówi na mnie "McGregor, który zbudował mur". Widzisz tamten bar? Prowadziłem go przez 2 lata bez przerwy, ale nikt nie mówi na mnie "McGregor, który prowadził bar". A widzisz tamtą łódź? Sam ją zbudowałem, deska po desce, gwóźdź po gwoździu, ale nikt nie mówi na mnie "McGregor, który zbudował łódź". Ale wystarczy, że człowiek raz w życiu po pijaku przeleciał kozę...
Pół czwartku i kawałek piątku "pomagałam" koleżance z marketingu przenieść skrypty z serwera testowego na produkcyjny. Normalnie da się to zrobić w minut 10, dostaję maila z opisem, kilka razy klikam i zrobione. Ale tutaj nie - najpierw dziewczę przez pół godziny nadawało na GG, że zaraz wyśle mi maila. I opisywało, co w tym mailu będzie. Potem wysłało ("Zuzka, mail, czytaj!"). Niestety, czytanie maila trwało długo, bo dziewczę dalej napierdzielało na GG z szybkością karabinu maszynowego, bo ona musi PYTAĆ, DOWIADYWAĆ SIĘ, WYJAŚNIAĆ. A bo jej hasło nie działa. A bo ona nie rozumie, jak to jest z tym mysql-em. A bo dlaczego tak, a nie inaczej. A bo że ona to zrobiła tak, czy to dobrze?! A bo jej jeden kolega od nas, co to jest na urlopie, mówił tak, a drugi, co to też jest na urlopie, jej koleżance powiedział inaczej. Po godzinie prób uciszenia laski (jak przestałam czytać GG, zadzwoniła telefonem), żebym mogła spróbować zacząć przenosić pliki i strukturę danych do bazy, okazało się, że w katalogu "gotowym do przerzucenia" jest syf i malaria - pliki backupowe edytora, jakieś zipy i dumpy danych z bazy, niepotrzebne skrypty typu "proba.php", katalogi "imie - test". A bo ona nie wiedziała, ona na tym cały czas pracuje, to posprzątać? Nie, samo się posprząta przecież. W chwili, kiedy okazało się, że katalog ma w środku chyba pięć podkatalogów, które po kolei, jeden po drugim, należy wyczyścić ze skopiowanego przez nich mechanizmu wersjonowania i dodać po kolei do naszego mechanizmu wersjonowania, zaczęłam się wkurzać. I zadziałał Murphy. Po dodaniu plików do systemu wersjonowania przychodzi mail informacyjny do wszystkich w dziale technicznym (z listą plików, różnicą zawartości między tą wersją a poprzednią i informacją, kto wrzucił i z jakim komentarzem). Pech chciał, że od czwartku równo co półtorej godziny przychodzi do wszystkich w DT ponad dwumegowy mail z informacją, iż o 15:44 pliki dodawała Zuza z komentarzem "dla K. jeszcze jeden poziom zagnieżdżenia i eksploduje, a moje szczątki będą zbierać w promieniu kilometra"...