Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Co robimy w ukryciu

Nie my, a wampiry w Nowej Zelandii. We wspólnym mieszkaniu żyją wampiry w różnym wieku. Najstarszy, Petyr, niespecjalnie jeszcze przypominający człowieka, ma ponad 8000 lat i mieszka w najgłębszej piwnicy (i raczej nie używa naczyń), pozostali - Viago, Vladislav i Deacon - mają po kilkaset lat i są już nieco bardziej cywilizowani. Niestety, nie jest łatwo być współcześnie wampirem. Ciężko złowić ofiarę (i żeby jeszcze była dziewicą), ktoś musi za dnia usunąć ślady, pomyć naczynia i zanieść do pralni zakrwawioną przyodziewę. Z samą odzieżą jest problem, albowiem trudno dobrać elegancki outfit, jak się nie można przejrzeć w lustrze. Nie do wszystkich lokali można wejść, bo wampir musi być zaproszony. Życie nie jest łatwe, zdecydowanie. Dodatkowo po dzielni szwendają się wilkołaki, czasem bardzo nieokrzesane, choć się starają ("we've werewolves, not swearwolves, remember?"). Abominacja.

Wprawdzie krew się leje i to z rozpryskiem[1], a trup czasem się ściele, ale cudowne mockumentary dwóch ekscentrycznych młodzieńców znanych z serialu Flight of the Conchords to jedna z lepszych niskobudżetowych komedii, jakie ostatnio widziałam. Wszystko jest piękne - wywiady do kamery, hipnotyzowanie policjantów, pyskówki z wilkołakami, sympatyczny analityk komputerowy Stu czy przyjęcie nieumarłych.

[1]- (...) Krew na mojej zabytkowej kanapie!
- Tej czerwonej?
- Teraz już jest czerwona...

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 11, 2015

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj

« Milan Kundera - Nieznośna lekkość bytu - Dorota Masłowska - Kochanie, zabiłam nasze koty »

Skomentuj