Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Celeste and Jesse Forever

Celeste (Rashida Jones, mój absolutny crush) i Jesse (Andy Samberg) są ze sobą od liceum, zawsze razem, rozumieją się bez słów, lubią te same rzeczy, para idealna, nie dziwi, że wzięli ślub. Dziwi jednak, że po 6 latach związku są w separacji, to budzi ogromne zdziwienie, tym bardziej, że i tak wszędzie chodzą razem i zachowują się jak para. Znajomi przekonują oboje, że skoro zdecydowali się rozstać, to niech się rozstaną, niech zaczną spotykać się z innymi. Jesse nie chce, tak naprawdę wolałby wrócić do Celeste, ale ona z kolei wydaje się cieszyć byciem singielką, a w chwilach słabości dzwoni do Jesse’a, żeby przyszedł, a jak się kończy, wiadomo. Wtem pozorną stabilność psuje fakt, że Jesse i jego - wtedy - przygoda na jedną noc - spodziewają się dziecka, a on, dotychczas znany z bycia absolutnym dzieciakiem i lekkoduchem, chce rozpocząć życie dorosłego ze wszystkimi konsekwencjami i zostać odpowiedzialnym, zarabiającym ojcem. Wściekła Celeste rzuca się w wir randkowania i odkrywa, że niekoniecznie jest różowo, a żaden z poznanych panów to nie Jesse.

Jaki to pyszny film o dumie, o nieumiejętności dbania o związek, w którym nie ma równości, o chęci postawienia na swoim mimo tego, że “można mieć albo rację, albo być szczęśliwą”, o tym, że czasem jest okienko na jakąś decyzję, a potem już nie i nic z tym nie można zrobić. Jednocześnie to ciepły film o różnych obliczach dorastania, również zawodowego i takiego zwyczajnie ludzkiego. Trochę szkoda mi było niewykorzystania niektórych bohaterów - na przykład uroczego Elijah Wooda sprowadzonego do roli podręcznego przyjaciela-geja.

PS Wiecie, że na Netflixie jest (są) "Clerks III"?

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 8, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj

« O tupecie i hotelach - Bohumil Hrabal - Zbyt głośna samotność »

Skomentuj