Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
”Carnival Row” dzieje się w takiej niby naszej steampunkowej przeszłości, ale różni się kilkoma szczegółami - oprócz ludzi jest więcej świadomych ras: uskrzydlone wróżki (fae), centauropodobne fauny (puck), trollopodobne trowy, wilkołaki i inne. Jak się łatwo domyślić, “czyści” ludzie mają w pogardzie inne rasy, po tym, jak podbijają ich państwa, albo ich tępią, albo zatrudniają jako służbę czy rozrywkę (czy to coś przypomina?). Historia zaczyna się 7 lat po tym, jak kraina wróżek, Tirnanoc, została zaatakowana przez siły Paktu i przegrała, a ocalałe wróżki stopniowo były przemycane do ludzkiego miasta Burgue; tak też trafiła tam partyzantka Vignette Stonemoss. Na miejscu odkrywa, że jej ówczesny ludzki ukochany, Rycroft Philostrate (trochę sic!, ale wszyscy nazywają go Philo), który w ramach walki z Paktem próbował bronić Tirnanoc, wcale nie zginął, tylko ma się dobrze, pracując w lokalnej policji. Po początkowej głośnej irytacji, Vignette zaczyna pomagać Philo najpierw w sprawie śledztwa w sprawie zabójstwa wróżki, które ewoluuje w stronę walki z potworem powołanym do życia przez czarną magię, a w drugim sezonie w polityce, bo poza konfliktem rasowym, wpędzeniem wszystkich nieludzi do getta (ponownie, coś Wam to przypomina?), trwa brutalna walka o władzę i w samym Burgues, jak i na świecie, gdzie feudalistyczno-nacjonalistyczny Pakt walczy z Nowym Świtem, odłamem komunistycznym (po raz trzeci, gdzieś już to spotkaliście?).
Zgadzam się ze wszystkimi zarzutami - bajkowym zakończeniem po dość mrocznej treści, pozostawieniem niektórych wątków wiszących w powietrzu[1], usprawiedliwianiem mordowania swoich współziomków jako sposobu na przeżycie, rozwiązywanie wątków w sposób, ekhm, nagły czy metodą deus ex machina, wrzuceniu zbyt wielu składników do za małego garnka, bo serial został zamknięty już po dwóch sezonach - ale jak to jest ładnie i na bogato zrealizowane. Perełka estetyczna, Orlando Bloom i Cara Delevingne jako protagoniści, ale i bogaty drugi plan ciekawych i niejednoznacznych postaci; scenariusz to twórcze przekształcenie najczarniejszych kart z naszej historii - nazizmu, kolonializmu, ludobójstwa, komunizmu. Serial nagrywany był w Pradze, w Izerach i paru innych pięknych miejscach. Tak sobie wyobrażałam ekranizację Świata Dysku.
[1] Chociażby ta biedna Jenila na strychu, ona ciągle tam siedzi od połowy drugiego sezonu!