Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nie poszłam do kina na “Barbie” (na “Oppenheimera” też nie), ale się nasłuchałam. Że jeden z najlepszych filmów ostatnich 10 lat, że niby komedia, ale inteligentna, wzruszająca i jakże przewrotna.
Standardowa Barbie przeżywa codziennie swój standardowy, idealny dzień - wybór stroju, udawane śniadanie, plaża, spotkanie z innymi Barbie i uczestniczenie w rozwijających wydarzeniach, obdarzenie Kena łaskawym spojrzeniem, a wieczorem dziewczyńska impreza. Wtem, zamiast zasnąć w różowym łóżeczku i obudzić się świeża i gotowa na następny idealny dzień, Barbie zaczyna myśleć o śmierci. Od tego momentu to równia pochyła - jej stopy stają się płaskie, pojawia się cellulit, a świat zaczyna się sypać. Za radą Dziwnej Barbie udaje się do świata ludzi, gdzie z przerażeniem odkrywa, że jej właścicielka, nastoletnia już Sasha, wcale nie jest jej wdzięczna za bycie idealną role modelką, w świecie realnym nie rządzą kobiety, zaś firma Mattel, jest, no, nastawioną na zyski firmą. Ken, który przemyka się do świata wraz z Barbie, jest dla odmiany zachwycony, i obyczaje z realności chętnie wprowadza w Kenstwie, dawniej zwanym Barbielandem.
I wszystko się zgadza, jest komedia, jest inteligentna, bombowa obsada, nawet wybaczę, że ma elementy musicalowe, oglądałam świadoma tego, ale… to jest absolutnie wtórny film. Taka “Lego Przygoda”, tyle że z Barbie; popularność miała się przekuć na sprzedaż merczu i towaru, cel osiągnięty. Nie ma tu żadnej oryginalnej myśli, żadnego momentu, kiedy czułam, że o, teraz to jest sama prawda, odkrycie na miarę chleba krojonego. Jest grzecznie, bo pewnie za niegrzeczność Mattel cofnąłby pozwolenie na użycie znaku towarowego. To kapitalistyczny feminizm, który widzi empowerment i girl power w różowym dresiku z dowolnej sieciówki. Świetnie, że pokazana jest różnorodność lalek Barbie - są wszystkie kolory skóry, różne gabaryty, lalka na wózku, reprezentantki wszystkich zawodów, nawet kontrowersyjna Barbie w ciąży - ale to w dalszym ciągu tokeny i narzędzia do ekspansji na kolejne rynki. Słyszałam w duszy płacz Naomi Klein, słowo. Podsumowując - nie zniechęcam, ale ja nie znalazłam tego, co mi obiecywano, nie rozumiem fenomenu tego filmu.