Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jedną z metod mojej mamy na oswojenie strachu przed śmiercią było wspomnienie o - jak się wtedy nazywało - Cygance. Cyganka przyszła kiedyś w jakiejś sprawie do mamy do pracy, mama sprawę załatwiła, a kobieta z wdzięczności uparła się, żeby mamie powróżyć. Podobno wszystko wiedziała - o śmierci mamy ojca, o tym, że będzie miała dwoje dzieci, syna i córkę (córkę już miała, syna jeszcze nie), jakieś bardzo prywatne szczegóły się zgadzały. Wiarygodna więc. Wywróżyła mamie, poza innymi rzeczami, śmierć w wieku 83 lat, która miała nastąpić w bliskiej okolicy śmierci męża w wieku lat 82, więc to, które umrze później, długo samo się nie będzie męczyć. Bardzo ta historia mamę cieszyła, co jakiś czas wyciągała ją z zakamarków pamięci, odliczając, że jeszcze jej tyle lat życia zostało.
Wprawdzie owa Cyganka nie umiała przewidywać przyszłości, bo mama odeszła przed przyznanym jej hojnie limitem czasu, ale chyba odjęła trochę strachu, że to już. Mam nadzieję.