Super plan!! Bardzo mi sie podoba i niech sie spelni!!!
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Zmiana roku w datowniku nigdy nie była dla mnie żadną cezurą. Prędzej urodziny czy wcześniej w czasach szkolno-studenckich wakacje, które pozwalały grubą krechą odcinać jeden rok od drugiego. Zdarzało mi się wyjeżdżać na Sylwestra tak trochę wbrew sobie, z głupią nadzieją, że mi się spodoba, zrezygnowałam w pewnym momencie bez żalu, próbowałam organizować imprezę noworoczną w domu, bez rewelacji, przez kilka lat robiłam też imprezę przedsylwestrową, ale mi się z paru względów znudziło.
Nigdy też jakoś specjalnie nie robiłam listy z rzeczami, które na 100% zrobię w następnym roku. Bo i tak nic z tego nie wychodziło. Wszystko, co mi się udaje i uznaję to za sukces, zdarza się jakoś mimochodem. Ot, kilka lat walczyłam z nadmiarowymi kilogramami, przechodziłam na diety, ćwiczyłam, miałam motywację, efekt był znikomy. W tym roku pac - w kilka miesięcy po urodzeniu Mai kilogramy zniknęły, a po założeniu motywacyjnych spodni okazało się, że na mnie wiszą i wcale nie są takie ładne. Dlatego chytry plan jest taki, że ten rok będzie spokojny. Leniwy, zamiast biegu - spacer, zamiast od 9 do 17 - płynność i elastyczność (pewnie jeszcze długo nie uda mi się umówić na konkretną godzinę przed 12, trudno), pełen odkrywania świata z perspektywy kilkudziesięciu centymetrów, a nie niespełna 160. Oczywiście, oprócz tego chciałabym nauczyć się paru rzeczy, pojechać w parę miejsc, przeczytać kilka książek, zjeść trochę dobrych rzeczy i raz na jakiś czas wyspać się. Taki plan minimum na 2010 mi wystarczy.