Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Małe miasteczko gdzieś w USA. W wyniku eksploatacji lodowca w okolicach polarnych przesuwa się oś Ziemi, co powoduje rozregulowanie rytmu dobowego. Zwierzęta chowają się przed właścicielami, a lokalna policja - stary rutyniarz i dwójka młodszych, mniej doświadczonych - zostają wezwani na miejsce brutalnej zbrodni: ktoś w lokalnym barze zabił i częściowo zjadł kelnerkę i właścicielkę. Szybko się okazuje, że to zombie, które w wyniku zaburzeń rytmu wstają z grobów. Młody policjant stwierdza, że to się nie skończy dobrze i ma rację (n gnxv ząqel wrfg, ob cemrpmlgnł fpranevhfm, avr jfcbzvanłnz, żr gb Wnezhfpu?).
Są takie filmy, że jeszcze przed oglądaniem wiadomo, że będzie dobrze. Same kasowe nazwiska (Murray, Swinton, Sevigny, Driver, Gomez, Pop, Waits, Buscemi, Glover), Jarmusch to nieustająco klasa sama w sobie. Jest zabawnie, refleksyjnie, są zaskoczki (kosmici!), a nieco cyniczna narracja leśnego pustelnika dodaje pikanterii).