Serialu nie oglądałem, ale tłumaczenie tytułu mi się podoba - można je odczytać tak nieco przewrotnie. Bo gdzie rosną? Ano przy korzeniach :D Ale ok, utracono nawiązanie do sztywniaków. Ten idiom po polsku to 'wąchać kwiatki od spodu', hm...
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Wiem, jest polski tytuł, ale to aż żal, żeby idiomatyczne "Wąchać kwiatki od spodu" przetłumaczyć jako "Tam, gdzie rosną stokrotki", zwłaszcza że serial jest dokładnie o tym "od spodu", a nie sequelem średnio w PL znanego klasyka Bergmana. I jak Bergman mnie nie zachwyca, tak "Pushing Daisies" obejrzałam z niesamowitą przyjemnością, bo to jeden z ładniejszych i sympatyczniejszych, a przy tym ładnie zakomponowanych, seriali jest.
Zachwyciła mnie przede wszystkim scenografia - połączenie dekoracji z "Beetlejuice'a" i "Lemony Snicket" ("feel somewhere between Amélie and a Tim Burton film — something big, bright and bigger than life") - śliczne, umowne domki, kolorowe pejzaże jak z reklamy farb, dla pań - klimatyczne stroje bardzo w stylu lat 50. (kapelusze, sukienki czy przebrania, bo - jak na detektywów przystało - bohaterowie bywają undercover). Umieszczenie serialowej rzeczywistości w Nibylandii daje uroczy efekt, bo nie trzeba się zastanawiać nad realnością czegokolwiek, co jest miłe i odświeżające (polecam ten pomysł scenarzystom seriali typu "Prison Break").
11-letni Ned przypadkiem dowiaduje się, że umie dotykiem ożywiać zmarłych. Niestety, pod dwoma warunkami - drugie dotknięcie wraca ożywioną osobę do stanu nieożywionego, a jeśli ktoś ożywiony zostanie dłużej żywy niż przez minutę, ginie ktoś inny o podobnych gabarytach. Dlatego nie może ani przytulić się do swojego ukochanego psa, ani go pogłaskać, nie wspominając o innych bliskich osobach, które przy nim straciły życie. Dorosły Ned pracuje z detektywem - Emersonem Codem, rozwiązując skomplikowane sprawy morderstw lub wypadków w minutę (bo tyle ma czasu na przepytanie denata na okoliczność tego, co zapamiętał przed śmiercią). Oficjalnie prowadzi cukiernię i jego życie wydaje się całkiem poukładane do momentu, kiedy dowiaduje się, że ukochana z czasów dzieciństwa została zamordowana w tajemniczych okolicznościach.
Serial jest dowcipny, zabawny, niegłupi, absurdalny i do tego ciepły i sympatyczny. Uwielbiam cynicznego Emersona Coda, który pod płaszczykiem cynizmu jest dużym, ciepłym facetem tęskniącym za czymś, co krótko miał, a potem stracił. Lubię cynicznego pracownika kostnicy, który nie wygląda na osobę błyskotliwą, ale wie, kiedy poprosić o swoje kilka dolarów. I lubię historie dziejące się w małym miasteczku nigdziebądź.
A uprzedzając pytania, serial się bierze ze sklepu, bo wydany jest bardzo ładnie i są raptem dwa sezony.