Dlatego pomimo mniejszej wygody nasz obszyty dermą beanbag ma swoje zalety... (Kota Kai już go raczyła oznaczyć, ale wystarczyło wymyć i wywietrzyć).
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jeden Kopciuszek rozpruł worek. Drugi Kopciuszek podstawiał pod otwór kolejno 5 worków na śmieci, 60 litrów każdy (ale mieściło się mniej, bo trzeba było mocno zawiązać, żeby styropian nie wypadał).
Po napełnieniu 5 worków jeden Kopciuszek zszył worek kontrastową nicią, a drugi Kopciuszek spróbował worek wepchnąć do pralki. Ponieważ się nie udało, pierwszy Kopciuszek rozpruł szew, po czym Kopciuszki kolektywnie zapełniły kolejne 2 worki.
Jeden Kopciuszek wykonał kolejny szew kontrastową nicią, worek zmieścił się do pralki, a potem do suszarki, a drugi z Kopciuszków pozamiatał cały dom ze zbłąkanych kuleczek.
Po kilku dniach, niezbędnych na zapewnienie workowi eleganckiego suwaczka na kolejne okazje, Kopciuszki usiadły na balkonie i za pomocą rurki spreparowanej z kartonu oraz porcelanowej sosjerki zaczęły wsypywać styropian z worków.
Pierwszego dnia wsypały zawartość jednego worka, bo drugi Kopciuszek był zmęczony.
Czwartego dnia (znaczy dziś) przesypały trzy worki, prowadząc pełną autoironii rozmowę, że cały worek kosztował 60 zł i w zasadzie opłacałoby się wyrzucić ten i kupić nowy. Na jutro zostały do przesypania jeszcze dwa worki, co doprowadziło drugiego Kopciuszka do smutnego wniosku, że gdzieś się rąbnęła w obliczeniach, bo 1 + 3 + 2 nijak nie da 7.
A rozrywki te zapewnił Kopciuszkom któryś z kotów (plotka głosi, że Burszyk) obszczywając bezczelnie tzw. bean baga, zwanego u nas fotelem eko.