Ciekawym czy to uczucie da się utopić w PLN-ach. Pewnie nie do końca, ale fajnie by było mieć możliwość spróbować.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Życie składa się z tych przemilczanych kawałków - porannego wstawania, zaganiania do mycia, przeładowań zmywarki i pralki, wchodzenia i schodzenia po schodach, często z siatkami pełnymi zakupów. Ostatnio przemilczam też te kawałki, które odróżniają dzień od dnia. Chyba nawet przemilczam siebie, w drodze między budową, na której kryzys za kryzysem, a pracą w zawodzie wyuczonym, gdzie podobnie. To nie tak, że jest źle. Bo nie jest. Jest nieopisywalnie. Błaho. Bez fabuły. Wstać, wykąpać się, zjeść śniadanie, skonsultować, napisać, zadzwonić, ustalić, zadzwonić, wysłać, sprawdzić, poprawić, pralka, obiad, odebrać z przedszkola, na lody, patrzeć w niebo na schodkach pod lodziarnią, wrócić, sprawdzić, zadzwonić, zapuścić skrypt, poczekać... Powtarzalnie, chociaż za każdym razem inaczej.
Jakoś nijak mi tej wiosny, psychicznie i fizycznie nijak. Chociaż niby nic. Kupiłam nowe buty, może mi się poprawi.
40 milionów w Lotto, a ja nie strzeliłam nawet w jedynkę.