Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Już się mogę uśmiechać, chociaż raczej powściągliwie. Po półtora dnia pakowania spakowałam siebie (cztery sukienki, trzy bluzki, dwie pary spodni, kilka apaszek i bielizna) i dziecko (wielka skrzynia ubrań, pieluch, jedzenia, zabawek, ręczników, kosmetyków, butelek i bynajmniej nie jestem pewna, czy czegoś nie zapomniałam). Jak zawsze po spakowaniu i zgrubnym oporządzeniu domu mam ochotę rzucić wszystko i nie wyjeżdżać, bo w domu najlepiej. Ale. Na drugim końcu tęczy zawsze zieleńsza trawa. Nawet jeśli tylko na dwa dni.