Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Mikroklimat

Jest coś radosnego w mikrospołecznościach. Nigdy nie należałam i zawsze byłam albo daleko, albo z boku, ale od zawsze drzemie we mnie mit wioskowego festynu, gdzie wszyscy się znają, ksiądz siedzi obok dyrektora lokalnej szkoły, na stołach ciasta z lokalnej cukierni, składkowy eintopf, wino i piwo z lokalnych składników, a wszędzie dookoła biegają psy i dzieci[1].

Kiedy idę z córką, mam pretekst, żeby podchodzić do ludzi ze znajomymi psami (bo młodzież chce popatrzeć). Wracaliśmy wczoraj z placówki oświatowej, gdzie dziecko moje od wczoraj uczęszcza[2] i spotkaliśmy psa Cezarego, pięknego, brązowo-brązowego wilczura(?), stojącego z grupą ludzi mieszkających w okolicznym "manhattanie". Ludzie gromadzili się koło krzesła, na którym stał parujący kubek i leżały ciastka. Cezary jest psem nieśmiałym, a dodatkowo po parkingu przed blokiem jeździł hałaśliwy samochód oczyszczania wsi, więc nic dziwnego, że na widok dziarskiego Majuta usiłował wejść swojemu człowiekowi za plecy (co jest dość trudne, gdy pies ma gabaryty małego konia). Po czym hałasująca zamiatarka zamilkła, z samochodu wyskoczył pan w odzieży roboczej i zalogował się do towarzystwa stojącego przy krześle. Jeden z panów podał mu kubek: "Kawka z mlekiem, Zbyszku, dla ciebie", pani dodała: "Trochę mi się kubek polał, jak niosłam", ktoś inny zaproponował, żeby pieskowi dać ciasteczko, żeby się bardziej oswoił. Piknik na parkingu pod blokiem, słonko, ciepły wietrzyk, pączki na drzewach i kawa z mlekiem. I pies Cezary.

[1] Tak, naczytałam się Mayle'a i naoglądałam Czekolady ostatnio.

[2] Zabawki. Dużo zabawek. Dzieci. Dużo dzieci. Dziecko wychodzi niechętnie, a po powrocie do domu pada i śpi 3 godziny.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 23, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Moje miasto - Komentarzy: 4

« Przerwane objęcia - Jak w 2h stracić na samoocenie »

Komentarze

Boska

ja tak chlonelam Gilmore Girls. jestem z miasta, ale chcialabym mieszkac w takim miasteczku. i nawet zagladanie w okna mi powoli przestaje przeszkadzac w tej fantazji

wonderwoman

matko! Gilmore Girls! Też tak chciałam/chcę! I nie wiem, czy mamy wioskę w genach, czy po prostu wspomnienie dzieciństwa (gdy z resztą dzieciaków chodziłam na murzynka do mamy michała, do mojej chodziliśmy na pierogi, a do oli na wodę grodziską pomarańczową) gdy było tak sielsko i bezpiecznie.
(placówki oświatowe dla dzieci bdb. zwłaszcza jak dziecko wraca szczęśliwe i co ważniejsze ZMĘCZONE)

antygona82

Gilmore Girls! heh... cudowny serial... i wracam wspomnieniami do dzieciństwa na wsi :D

cloudy

Zuzanko - lepiej Ci troche, czy nadinterpretuje?:)

Skomentuj