Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Metodą Helen Doron

Pan spotkany w sklepie poinformował mnie, że jego córka (22 miesiące) chodzi na angielski metodą wspomnianej pani[1], zostawiając mnie ze sporym #wtf, jaki jest sens[2] wydawać pieniądze na naukę obcego języka dziecka, które w zasadzie jeszcze nie mówi w jakimkolwiek.

[1] Najbardziej fascynujące w tym jest to, że pamiętam z lektury któregoś z Magazynów Polski, że pani wsławiła się też tym, że ma dziecko z banku nasienia i celowała w losowego noblistę.

[2] Wiem, czytałam w Wikipedii. 9 lat nauki, tak.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 23, 2010

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 8

« Chris Ewan - Dobrego złodzieja przewodnik po Paryżu - Telewizja Polska, czyli Galerianki i Operacja Dunaj »

Komentarze

autumn

jak mieszkaliśmy w Luboniu to miałam okazję obserwować dziecię którego mama rozmawiała z nim tylko po niemiecku, a ojciec tylko po angielsku. Opiekunka próbowała się z nim dogadywać po polsku. Jakiś koszmar. Dodam, że rodzice Polacy. Dziecko mówiło zmiksowanym językiem.

Rozumiem, że przedszkolak może się uczyć angielskiego (nauka poprzez zabawę) i widzę, że przynosi to efekty bo Kuba zna słówka, umie kilka zdań powiedzieć, ale co by nie mówić ma bogaty zasób słownictwa w języku ojczystym.

Theli

Dziecko w tym wieku nie mówi, ale całkiem dużo już rozumie. Ja akurat znam pozytywny przykład dwujęzyczności - rodzice pracują pół roku w Polsce, pół w USA, dużo rozmawiają z dzieckiem po angielsku, nie zauważyłam, żeby mylił języki, ani źle mówił po polsku.

Mój Maciej zafascynował się językami po wakacjach za granicą (oj, czemuż to czemuż była Szwecja?). Chodzi teraz na angielski w przedszkolu i jest naprawdę szczęśliwy, nawet jak jest to pół h w tygodniu i kilka słówek miesięcznie.

ds

doprawdy - jak Ty niczego nie rozumiesz z życia! sens jest taki, że pan może się tym chwalić pani Zuzance napotkanej przypadkowo w sklepie. ;)

Zuzanka

@Ds, bba. Serio, wzruszył mnie jak nigdy, gdy na proste stwierdzenie: "O, pana córeczka też drobniutka jak moja" (moja drobniutka wyrywała jego drobniutkiej lalkę z wózka) zaczął malowniczo opowiadać, że na wspomnianym angielskim to są jeszcze mniejsze, a starsze. Ale z rozmówek sklepowo-placozabawowych jeden z sympatyczniejszych.

Theli

A to drobność jest powodem do chwalenia się?

Zuzanka

Wszystko może powodem do chwalenia się ;-) A angielski dla mocno nieletnich uważam za fajną zabawę, ale tylko zabawę.

torero

Niekoniecznie fajną. Gdzieś w "Dzienniku Polskim" czytałem dawno temu, że dzieci nie-defaultowo dwujęzycznych nie należy uczyć angielskiego do afair podstawówki. Bo nauka angielskich głosek zbyt wcześnie - o ile, jak wspomniałem, dziecię defaultowo nie jest dwujęzyczne - prowadzi do opóźnień i zniekształceń w wymowie polskiej.

rozie

Zdarzają się potem przypadki, że dziecko nie mówi po polsku, a mówi po angielsku. Nie kojarzę, czy w przypadku, który mam na myśli właśnie o tego typu zajęcia chodziło, czy opiekunka była anglojęzyczna, efekt jest taki, że dziecko w zasadzie mające iść do przedszkola nie mówi po polsku (choć rozumie).

Co do dwujęzyczności, to jak najbardziej mi się podoba (płynne, wliczając akcent przejście z jednego na drugi język robi na mnie duże wrażenie), pod warunkiem, że są warunki. Znaczy, native speakerzy. Stawiam, że jeśli matka Polka uczy niemieckiego, a ojciec angielskiego, to oboje mają skopany akcent (i wymowę), co przejmie dziecko. Oczywiście pytanie, co chce się osiągnąć i za jaką cenę.

Skomentuj