Ja właśnie od dawna chciałam postulować, by skoro Sylwester i tak jest wyznaczony arbitralnie (mądre słowo, ha!), bez związku z naturalnymi cyklami, przenieść na cieplejszy czas!
Ależ Majutkowi włosy się zagęszczają :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nigdy nie lubiłam wyznaczania cezur za pomocą momentów nieznaczących jak Sylwester i Nowy Rok, koniec miesiąca czy wreszcie bilans roku księgowego. Dla mnie świat zmienia się zgodnie z porami roku. Zwłaszcza czuję to jesienią, kiedy zmiana jest najmocniejsza. Słońce daje jeszcze trochę nadziei, są ciepłe dni, trawa i liście bywają zielone, chociaż nie tą soczystą zielonością majową, ale dni są krótkie i trzeba bardzo uważać, żeby nie przegapić zachodu słońca, bo wieczór przychodzi znienacka. I "Oh by the way" Floydów, które właśnie słyszę, też jest takie złoto-melancholijno-jesienne.
Teraz też pewną cezurę wprowadza moja córka. Rok temu była, jak to ślicznie napisała If. [coreczko.blox.pl - link nieaktywny], mała jak kasztanek i leżała spokojnie w wózku, kiedy obwoziłam ją po wioskowych uliczkach. Dzisiaj wyrywa się z chusty do każdego widzianego zza ogrodzenia psa, sygnałem dźwiękowym oznajmia, że zauważyła każdą latarnię czy znak drogowy, dotyka roślin i płotów, a uwolniona z moich objęć (które coraz częściej oznaczają ograniczenie wolności, protest) pomyka z szeroko rozłożonymi rękami na podbój świata. Przyznam, że po kolejnym przeraźliwym proteście, kolejnym kamyku wyjętym z ust czy brudnym papierku przemycanym w celu spożywczym, myślę z rozrzewnieniem o poprzedniej jesieni, kiedy wystarczało jej, że jestem i opowiadam świat. Teraz jej gwałtowny apetyt na poznawanie często mnie przerasta. Nie zdążyłam tak jak ona dorosnąć do tego momentu chyba jeszcze.