Taa...
:)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Dużo się uczę ostatnio. Wydawało mi się, że mam niezłe pokłady cierpliwości i ze spokojem (i kreatywnie!) dam sobie radę z epoką "dlaczego". Zwątpiłam po wczorajszym kwadransie z trzylatkiem przy piaskownicy. Deski okalające były przymocowane plastikowymi śrubami i jedna śruba zniknęła. Posypujemy w okolicy dziury po śrubie z Majem deskę piaskiem (Maj) i dmuchamy (ja). Przypełzł trzylatek i pyta, dlaczego ta dziura. Wyjaśniam, że była zaślepka, ale nie ma. A gdzie jest? Nie wiem. Dlaczego? Bo mnie nie było, kiedy zniknęła. A gdzie byłam? Nie wiem, bo nie wiem, kiedy zniknęła. A dlaczego zniknęła? Może ktoś zabrał. Kto zabrał? Ty? Nie, nie ja. A kto? Może jakieś dziecko? Jakie dziecko? Nie wiem. A dlaczego nie wiesz? (poszłam na podły podstęp) Bo mnie tu nie było, ale może Twoja mama wie. (Trzylatek pognał do rodzicielki, ale wrócił szybko, za szybko). Mama mówi, że nie wie. I ty wiesz? Nie wiem, ale może leży gdzieś w piaskownicy, można poszukać (śruba, nie mama, mama siedziała na ławeczce i gwarzyła z koleżanką). A dlaczego? Co dlaczego? Dlaczego można poszukać? Bo nie ma. A dlaczego nie ma? A. A. A. Poproszę syfon.