Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Amnestia

Z jednej strony ogromna ulga, bo sytuacje zaczęły być tak absurdalne i stresujące jak w thrillerze, a ja bez żadnego wpływu na, za to z odpowiedzialnością. Z drugiej - pamiętam to fantastyczne poczucie haju, na którym wracałam z rozmowy ("a czy może zacząć pani od zaraz?"), śpiewałam w samochodzie jakieś szlagiery z lat 80. i letni świat należał do mnie. W poniedziałek zdałam ruchomości, wyszłam, zostawiając za sobą stres w żołądku, zagnieżdżony już w pierwszym tygodniu; jednocześnie z poczuciem porażki, bo w końcu się starałam.

W każdym razie wróciłam w miasto, niestety zimowo szare, żadna radość być bezrobotnym polską porą słotno-śliską, z mżącym zimnym deszczykiem. Checklista spraw odkładanych z powodu 8-16 i zmęczenia potem. Wszystko idzie ku lepszemu, nie ma kryzysu, wszystko da się rozwiązać robiąc najpierw jeden krok, ale potrzebuję koloru i światła, żeby pozbyć się tego marazmu, do którego wplątał mnie stres ostatniego roku.

Zacznę od tego, że poukładam sobie książki na półkach. Nie, nie kolorami. Jeszcze nie wiem jak, ale poukładam.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 17, 2015

Link permanentny - Kategoria: SOA#1 - Komentarzy: 6

« Ian Rankin - Stojąc w cudzym grobie - Jussi Adler-Olsen - Kobieta w klatce / Łowcy bażantów / Wybawienie »

Komentarze

Basia

Coś się kończy, by mogło zacząć się nowe...lepsze:) na co nam taka praca, do której najchetniej przynieślibyśmy pistolet? :) A układanie książek na półkach -najlepszym zajęciem na taką pogodę!

Theli

Nieśmiało wtrącę, że na stres, obecną aurę i potrzebę koloru najlepiej robią druty. Albo szydełko.

A.

Gratuluję dobrej decyzji! Lepiej teraz niż w burnoucie. W okresie szczególnego braku światła polecam 1, 2 x solarium. Od razu lepiej! Tego Ci serdecznie życzę!

JoP

Ostatnie 1,5 roku w mojej eks-korpo było takim koszmarem, że jak mnie z niej wylali, doznałam uczucia ulgi na pograniczu orgazmu z zen. Fakt, było mi łatwo, bo od paru miesięcy intensywnie szukałam innej roboty i wyglądało na to, że zaraz coś wypali (i tak się też stało - kolejna praca okazała się leżeć w odległości jednego maila), ale i tak w tej konkretnej chwili najważniejsze było to, że już nie trzeba będzie rano meldować się w tej ch..ni i patrzeć na te odrażające ryje, które potrafiły u nas przy nas rzucić tekstem "o wpół do czwartej to ja już jestem w busie do domu, a oni będą jeszcze zap'dalać co najmniej do szóstej".
Stresująca praca isn't worth having.
Będzie dobrze.

Zuzanka

@A., decyzję podjęłam dawno, tylko pozostawała kwestia tzw. płynności finansowej, w czym firma mi wydatnie, że tak powiem, pomogła z ustaleniem terminu rozwiązania umowy ;-)

wonderwoman

właśnie. druty polecam. +zmiana żarówek na jakieś 100 watowe. choć w jednym pokoju. by naświetlić tę szarość.
haha widzę jak układasz te książki. widzę jak wyjmujesz, mówisz "o kurczę, zapomniałam że ją miałam" i zaczynasz czytać. a potem kolejną. a następną odkładasz na szafkę nocną :D

Skomentuj