Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Adaptacja, dzień 3.

Mama W. bije się z myślami, bo do tej pory nie zostawiała go - poza jednym razem - nigdy samego. Zazdrości mi, że wymykam się na śniadanie, kiedy rozpoczyna się czas zabawy swobodnej. Mama K. jest śliczna, z prostymi czarnymi brwiami, w egzotycznych spodniach, z wąskimi stopami. Nie martw się, mamo W., mówi. Bo mama W. się martwi. Mam na imię M., - mówi tata małej H. z grupy obok. Czytasz nowego Austera? - pyta mama trójki dzieci, muzykolog (bluzka w kwiaty i śliczne beżowe spodnie na szelkach), z czego jedno na studiach, a drugie je kaszę jaglaną w sali z moją córką. - Ja też zaczęłam, podoba Ci się? Tłoczymy się w szatni, na niskich ławeczkach i czekamy z niepokojem na odgłos płaczu z sali. Na trzaśnięcie drzwi, czy przypadkiem nie wyleci z jakąś dramą nieletni. Chyba bardziej to potrzebne rodzicom, a nie dzieciom. Dzieci, kiedy tracą z oczu rodziców, nagle zaczynają być sprawniejsze, sprytniejsze i bardziej zorganizowane. Maj wprawdzie wyniośle olewa śniadania, pije wodę zamiast, ale w obiedzie uczestniczy z radością. Dziś odkrył, że lubi racuchy (oczywiście powitane najpierw firmowym "nie chcę! nie jubię! nie mam apetitu!", ale kiedy zajrzałam przez szparę w drzwiach, wciągał drugiego z dużym zaangażowaniem).

Na początku był atak paniki, wczoraj spokojny sen po obiedzie, dzisiaj już słyszę, że możemy jutro wrócić. Sama nie łapię jeszcze rytmu, z wcześniejszym wstawaniem, ze wspólnym powrotem, podczas którego zrobienie zakupów uzależnione jest od tego, czy dziewczę nie przyśnie mi w foteliku (jak dziś).

Każde dziecko jest inne, każdy rodzic ma inne traumy i strachy. To, co mi się podoba, to nadzieja, że się da. W dzieciach jest instynktowna, ja sobie ją wyrabiam, siedząc w szatni na niskiej ławeczce.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 5, 2012

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 3

« Pałuki w weekend - Lubostroń - Po schodkach w dół »

Komentarze

Tores

Ostatnie trzy dni, czyli trzy pierwsze dni szkoły Hani, były dla mnie takim stresem, jakiego się naprawdę nie spodziewałam. Masakrycznym. Oby już było lepiej. Czego i Wam życzymy.

autumn

Nasz stres większy niż dziecka. Gabrysia płakała, ale przeszło i dzisiaj pierwszy raz zapytała czy jutro wrócimy do przedszkola. Z dnia na dzień lepiej ;D

wonderwoman

ech. najwyraźniej to rodzicom potrzebne są zajęcia adaptacyjne, a nie dzieciom :)

Skomentuj