Prawie weteranka jestem, a niezmiennie sie wzruszam, jak tak piszesz. Majut ma fajna matke.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Najbardziej chyba lubię, jak jestem kilka metrów od niej, kucam i rozchylam szeroko ramiona, a ona do mnie biegnie i się śmieje, a na końcu się do mnie przytula.
Albo jak wspina się na łóżko z żyrafką i zatyczką i skacze na kołdrę z szerokim uśmiechem.
I jak mówi miękko do kota, że jest taki śliczny i że zaraz w kocie futro zanurkuje.
I wyraz zachwytu na pyszczku, jak mówię, że teraz obejrzymy sobie po raz milion piętnasty Kaczkę Dziwaczkę.
I jak z chichotem odkrywa pępek. Czyjkolwiek.
A może, jak zapytana o to, czy chce jogurt, loguje się na poduszkę i czeka w pozycji wygodnej, aż przyjdę z łyżeczką i nabiałem.
I jak macha głową przy muppetowym "Bohemian Rhapsody". Albo klaszcze jeszcze zanim się zacznie takież "In the Navy".
(Są też rzeczy, których nie lubię, ale takie mikro-urodziny to nie miejsce na wypominanie).