Wprawdzie nie wytrzymały...
... do naszego powrotu ze szpitala, ale to pierwsze Majowe kwiaty.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
... do naszego powrotu ze szpitala, ale to pierwsze Majowe kwiaty.
Długo myślałam, zwłaszcza w szpitalu, nad tym, czy chcę napisać o porodzie Mai, redagowałam nawet w myśli okrągłe zdania. Wyszło, że nie chcę. Nie wiem, czy to hormony, wyparcie czy inny naturalny mechanizm obronny, ale nie jest już to ważne. Maja przyszła na świat w doskonałej formie, mnie nie bardzo udało się chirurgowi zepsuć. Żal mi trochę jedynie, że ta noc, podczas której przyszła na świat moja córka, była pełna strachu, niepewności i na skutek przypadku byłam sama (szanowni anestezjolodzy i chirurdzy, te zwłoki na stole operacyjnym podczas cesarskiego cięcia słyszą, to nie sekcja). Maję widziałam przez 3 sekundy, potem ją zobaczyłam po 12 godzinach. Nie tak miało być, ale to już - jak mówiłam - nie jest ważne. Mam ją teraz, śpi nakarmiona, a kot Burszyk dookoła jej łóżeczka poluje na futrzaną mysz.
Na razie nie umiem określić uczuć - nie łączę jeszcze tego, że 9 miesięcy nosiłam w środku żywe stworzenie i tego, że to stworzenie patrzy na mnie i czasem się uśmiecha albo macha paluszkami. Na razie to głównie odpowiedzialność - chcę, żeby po kiepskim początku bez mamy[1] i taty[2] (TŻ-u, który przyjechał kilka minut po jej urodzeniu, pokazali w ramach wyjątku dziecko przez szybkę) i ciężkich chwilach w szpitalu, czuła się bezpiecznie. Uczę się i mój organizm się uczy. Piersi same co trzy godziny anonsują, że czas karmienia (również za pomocą niekontrolowanego spuszczania surówki na dość absurdalne bodźce; dziś na dźwięk dzwonka telefonu, kiedy szłam pod prysznic). Już prawie nie zapominam o podtrzymywaniu główki malucha. Ubierania jeszcze do końca nie ogarniam, plastikowy pozorant nie darł dzioba i nie wierzgał wszystkimi kończynami jednocześnie.
Przychodzą mi do głowy tylko określenia na "ż" - nazywam Maję żuczkiem, żyrafką, żubrzykiem, żłóbkiem (nie pytajcie), żółwikiem i źrebaczkiem (ponownie, nie pytajcie).
Chcę pokazywać Mai świat. Jeszcze trochę za wcześnie (na razie byliśmy na balkonie i na spacerze dookoła osiedla), ale taki mam plan na najbliższe kilkanaście lat - spojrzeć na wszystko jej oczami, pokazać, jak ja widzę, zaprowadzić i zawieźć w te wszystkie miejsca, w których było mi dobrze i we wszystkie inne, w których już będzie się podobało nam obu.
[1] Za nazywanie "mamuśką" pierdolnę.
[2] TŻ jest świetnym tatą. Niestety, to na wejściu ustawia role w domu, mnie została już tylko funkcja złego policjanta...