Tulipany (1)
Poproszę już trochę więcej wiosny, NAOW, bo Queen of the Night ma zakwitnąć na przełomie marca i kwietnia.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Poproszę już trochę więcej wiosny, NAOW, bo Queen of the Night ma zakwitnąć na przełomie marca i kwietnia.
Może być na wynos. Przymieram malowniczo dzień w dzień za każdym razem, kiedy wyjrzę przez okno i zobaczę szeroko rozpościerającą się szarość. W pracy zwisam z krzesła jak mroczny łabędź (poza tymi chwilami, kiedy nie jestem mroczna). Od kolejnych tulipanów w domu nie robi się jaśniej, tulipany na balkonie nie kiełkują. Wiem, że jest bliżej niż dalej, ale tym bardziej się niecierpliwię.
Dlatego nie wstydzę się, że kupiłam sobie kolejną parę butów. Kto może przejść obojętnie obok zielonych pantofelków? Nie ja. Koty też nie.
Doceniam, że śnieg jest biały i jak pada, to robi się bajkowo. Że droga jest magiczna, a obserwowanie zamglonego i zaśnieżonego świata z ciepłego domu z kubkiem gorącej herbaty - zacne i miłe, tak samo jak obserwowanie kota Burszyka, którego spadający śnieg hipnotyzuje. Niestety, nie doceniam tego momentu, kiedy wysiadam z samochodu bądź wychodzę z domu i wpadam po kolana w śnieg albo śliską, przezroczystą błotno-śnieżną maź następnego dnia. Stąd moja sugestia - won, do jasnej i ciężkiej cholery. Koniec, starczy, inaf. Wiosny chcę. Na balkonie posadziłam holenderskie tulipany Queen of the Night. Powoli czas, żeby zaczęły wyrastać. Tylko ten lód im przeszkadza.
Nawet rano jest za ciemno, żeby zrobić zdjęcie. Słońce w tym tygodniu było raz. Za to brnęłam w śniegu po kostki i szłam w śnieżycy. Nie chcę już.