Wczoraj u panów w sklepiku prosiłam 3.2, a dostałam 2 :)))
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Sklepik to tzw. instancja ostateczna, kiedy okazuje się, że do właśnie pieczonego ciasta zabrakło 100 ml mleka (niczego innego raczej nie kupuję, bo to taki sklepik, gdzie bardziej zaprzyjaźniona pani szepcze do ucha "nie polecam tego boczku, długo u nas leży", a mniej zaprzyjaźniona po prostu wrzuci go do reklamówki i poda bez skrzywienia). Idę po to wyżej wymienione mleko (no, konkretnie to jogurt naturalny, bo jakoś mi bardziej pasuje do ciasta). Proszę też o mleko w kartoniku (dla TŻ).
- Jakie?
- Pół litra. Wszystko jedno jakie.
- 3,2 % czy 2%?
- Jak jest 3,2%, to niech będzie.
Pani podaje mi litrowe 2%. Prawie tak zabawne, jak kelner pytający, czy chcę gazowaną wodę mineralną i przynoszący niegazowaną.