Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Round the clock

Dla pamięci cytat, znaleziony na jednym z przypadkiem napotkanych blogów [Zapiski Teściowej - link nieaktualny w 2019], a mądrze ujmujący moją niechęć do apgarów:

(...) napiszę, nie podając żadnych cyfr, bo ludzi się na metry ani kilogramy nie mierzy.

Ale to tak tytułem dygresji. Bo ja chciałam o tym, że w macierzyństwie najtrudniejsze jest to, że nie ma urlopu, weekendu i po godzinach. Od 8 (słownie: ośmiu) tygodni jestem na nogach. Patrzę, nasłuchuję, obserwuję, idę co chwila zajrzeć, zerkam, dotykam i wącham. Czy wszystko dobrze. Czy wystarczająco dużo razy. Czy to nie jest już niepokojące. Nawet w nocy; budzę się i nasłuchuję, czy w ciszy słychać ten delikatny oddech. Do niedawna budziliśmy Maję na karmienie koło północy, ale na próbę zaczęliśmy pozwalać jej spać, zakładając, że ona najlepiej wie, czy jest głodna. Wczoraj obudziłam się przed czwartą i słuchałam odgłosów ciamkania i ślurpania językiem przez sen, po czym jednak potomstwo obudziłam, żeby nakarmić, bo wszystko mi się w środku zwijało z irracjonalnego strachu, że padnie z głodu. O tym, co się dzieje, kiedy dziecko wymiotuje, a w wielkich oczach ma przerażenie, nie wspomnę. Chyba dłużej dochodzę do siebie po tym niż Maja, która po zdeponowaniu zawartości żołądka na mnie, sobie, podłodze i czym popadnie, uśmiecha się radosnym a bezzębnym wyszczerzem i sugeruje, że teraz może coś opierdolić na ciepło.

Dalej znajduję zabawnymi te wszystkie rady z okresu ciąży, żebym się wyspała na zapas. To nie o sen chodzi, tylko o to szarpiące nerwy poczucie obowiązku. Senność to dodatkowa atrakcja, wypadkowa znużenia psychicznego tej ciągłej uwagi. Czasem śpię nawet więcej niż przed urodzeniem dziecka, a mimo to kiwam się z zamkniętymi oczami podczas karmienia, zsuwam sobie głowę na kolana podczas usypiania dziecka i w pozycji poziomej zapadam w szezlong. I dzień za dniem przelatuje mi przez palce, bo kiedy Maja zasypia, ja zasypiam też, nawet jeśli nie chcę.

I nieustająco doprowadza mnie do zimnego wkurwu pogoda, przeszkadzająca robić zdjęcia, wychodzić i wystawiać twarz na promienie jesiennego słońca.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 21, 2009

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 9 - Poziom: 3

« ... Tuesday's grey ... - Wojciech Duda-Dudkiewicz - Kultowy PRL »

Komentarze

siwa

Bo mądrzy ludzie, to rodzą dzieci w marcu :/ (powiedziała matka dziecka z listopada)

Zuzanka

Bogini i TŻ mi świadkiem - chciałam, żeby się wykluło w kwietniu!

siwa

Moja mać bardzo chwali. Ja przeklinam ten listopad, do dzisiaj ubolewam. Nawet imprezy na działce nie można zrobić. Mai, wrześniowej, może się jeszcze udać.

Zuzanka

Sierpniowej ;-) Jest duża szansa, mnie się czasem udawało mieć ładną pogodę.

siwa

E, to wogle luz. Proszę współczuć syny rewolucji październikowej ;)

Zuzanka

Współczuję :-> W ogóle to ja poproszę bilet do ciepłych krajów. NAOW.

havvah

Byłam mądra i urodziłam w lutym i teraz się ciężko zastanawiam, jak młodą opanuję [vel oporządzę], jeśli mi będzie chciała pierwsze kroki zimą na śniegu lub chlapie stawiać . Tak więc na każdą porę można pomarudzić ;->

wonderwoman

ja w kwestii tego braku urlopu.
amen.
i na tym zakończę.

siwa

I tak 18 lat wysoki sądzie.

Skomentuj