Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Sue Townsend - Adrian Mole i broń masowego rażenia

Znowu mam okres, że czytam kilka książek naraz. Ta się wyłamała i udało mi się ją skończyć w czasie rzeczywistym.

To już nie te czasy, kiedy Adrian Mole odmierzał swojego wacka za pomocą linijki, a uzyskane wyniki nanosił na arkusz papieru milimetrowego, zawieszony na ścianie (teraz - jak donosi koleżanka siwa - rezolutna młodzież wykres zmian długości wacka wykonałaby w Excelu). W dalszym ciągu kocha się platonicznie w Pandorze Braithwaite, która aktualnie jest ważną fiszą w labourzystowskiej partii, ale w ramach kolejnych prób układania sobie życia zakochuje się najpierw z straszliwie dziwnej Merigold z rodziny o tradycjach psychiczno-hippisowskich, a potem w jej bardziej wyzwolonej, acz równie ekscentrycznej siostrze Daisy.

Ale w zasadzie wszelkie perypetie łóżkowo-sercowe, nawet biorąc pod uwagę błyskotliwość Adriana w kwestiach damsko-męskich, są niczym wobec nemesis każdego pracującego człowieka, czyli urzędu skarbowego i wpadania w spiralę kredytową. Wątpię, żeby autorka miała własne doświadczenia, ale to naprawdę bardzo bolesne. I z książki na książkę jest coraz lepiej - tutaj miałam ochotę 3/4 bohaterów kopać nóżką obutą w subtelną szpileczkę rozmiar 37 (36 już ciut przyciasne, czy tycie wpływa na długość stopy?) w dupę. No jak rany, albo mam za dużo empatii, albo zachowują się tak idiotycznie, że nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.

Jak widać - czyta się świetnie, a dla tych, co się boją - jest happy-end.

Inne tej autorki tu.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: beletrystyka, panie, 2007 - Komentarzy: 4


Marian Keyes - Ostatnia szansa

Tym razem postaram się nie używać tego słowa na f. I obiecuję, że na razie wrócę do bardziej mainstreamowej literatury (ale to tylko dlatego, że mi się Keyes skończyła). Bardzo miła książką. Jak zwykle o związkach. Trójka znajomych z małego miasteczka, szczupła i zasadnicza Katherine, tłustawa i zakompleksiona Tara i gej Finlan mieszka sobie od 10 lat w Londynie. Piją co jakiś czas razem i mają życie prywatne. I wszystko jakoś się toczy do momentu, kiedy Finlan ląduje w szpitalu w dość ciężkim stanie. I nagle wszystkim przychodzi do głowy, co by mogli zrobić, jeśli mają przed sobą kilka miesięcy życia.

Oczywiście mnóstwo świetnych tekstów i przemyśleń o stosunkach damsko-męskich. Przez książkę przewija się istny sukinsynek, rudy seks-symbol Lorcan, niby aktor, a prywatnie lodołamacz serc. Niesamowicie mnie bawią wszelkie historie opowiadane fężczyznom przez fężczyzn, jakie to są "100% sposoby na podryw", "gwarantowane teksty, na które poleci każda lasia". Normalnie, jakbym czytała Cosmo dla panów (są takie czasopisma? W sensie nie panny na rozkładówce, tylko tips&tricks).

Co jest też fajne - wielowątkowość. Jak w paru filmach ostatnio (m.in. w nadmiernie obsypanym Oskarami Crashu) czy w paru książkach kiedyś (m.in. w genialnym "Wieczorze przy Oak Lane") kilka historii się przeplata, żeby na końcu połączyć w jedną. Ciekawe też są wątki o powielaniu błędów swoich rodziców - wiązanie się z toksycznym partnerem, takim jak ojciec czy zaciążenie z przypadkowym facetem jak 20 lat wcześniej matka.

Inne tej autorki tu.

#82 (a zaczęłam liczyć w marcu, więc!)

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 17, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, beletrystyka, panie - Komentarzy: 4


India Knight - Moje życie na talerzu, Nie chcesz mnie?

Bardzo nie lubię recenzowania porównawczego, ale tym razem trochę mi ciężko tego uniknąć. Z pewnym takim zacięciem przejechałam przez twórczość Marian Keyes (tak, wiem, idę po śladach jak pies gończy, dopóki czuję trop) i znalazłam to, co lubię - humor, świetne sformułowania i dużo celnych myśli, mimo że książki są lekkie i bynajmniej do wielkiej literatury nie pretendują.

Książki Indii Knight (nawet ciężko mi rozdzielić na oba tytuły, bo nie tylko przemyślenia mam identyczne, ale i konstrukcja jest podobna), mimo entuzjastycznych blurbów, nie wychodzą poza tzw. literaturę kobiecą. Jest w zasadzie tylko o babach, o seksie i o związkach. Czyta się dobrze, ale to taka literatura pociągowa - jedziesz do końca, żeby zobaczyć, jak się skończy. Nie ma nad czym się zatrzymać, najwyżej można pomlaskać nad scenami łóżkowymi, bo są.

W tego typu książkach bawi mnie zawsze, że jest sobie główna bohaterka kobieca. I to ona ma głębię, przemyślenia i tzw. osobowość, mimo że naprawdę, jak się człowiek przyjrzy, to wychodzi, że ni cholery. Bohaterka "Mojego życia na talerzu" jest antypatyczną, nudną i głupawą kurą domową z dwojgiem dzieci, udającą, że zarabia jako dziennikarka. No na litość, nawet w idiotycznym świecie czasopism dla pań, nieobowiązkowa baba, której podczas przeprowadzania wywiadu udaje się upić, zarazić wywiadowanego wszami i kilkakrotnie go obrazić, nie wspominając o tym, że nawet nie bardzo wiedziała, po co wywiad robi, wyleciałaby z roboty na kopach (pomijając cierpliwość czytelnika, któremu co i raz prostuje się nóżka, żeby kopnąć wspomnianą bohaterkę w tłustawy zadek). Ale tutaj nie - autorka dzielnie przekonuje, że to wszystko to są Złe Okoliczności Zewnętrzne, mimo których jednak bohaterce się Udaje. A potem było już tylko gorzej. Czytałam i czekałam na moment, aż życie pannę ugryzie w dupę. Ale nie; znajomi i rodzina ją wspierała, a gdy mąż - co naprawdę było do przewidzenia - znudził się nieodpowiedzialnym zwierzątkiem - okazało się, że i tak można sobie szybciutko ułożyć życie.

W "Nie chcesz mnie" też jest przewidywalnie do bólu. Samotna matka, ale z przyjaciółmi, więc zupełnie niesamotna, mieszka z seksownym współlokatorem, który ryćka żeńską połowę Londynu. Oczywiście na samym wstępie zapewnia, że z tym współlokatorem to nigdy i nic, bo on ją - rozumiecie - fizycznie odrzuca. Yeah, right. W ogóle konsekwencja nie jest silną stroną bohaterki. Ze współlokatorem nieeee, ale jednak trochę żal, jak słyszała, że posuwa kolejną panienkę na jedną noc. Narkotyki nieee, ale wystarczyło, że poszła do klubu, gdzie dostała paczkę kokainy, żeby z małą pomocą przyjaciół i karty kredytowej nawalić się jak stodoła. Jak zwykle - pełna głębia przemyśleń, nie szkodzi, że dość płytkich. Za to - obowiązkowo - faceci są czarną skrzynką. U Keyes w tym, co kobiety myślały, widać było sporo analizowania zachowania facetów, co jest czynnością dość naturalną ("zasymuluj zachowanie faceta w próżni, dla uproszczenia obliczeń załóż punktowość obiektu"). Tutaj - wkładamy dane na wejściu, zachodzi bliżej niezidentyfikowany proces, facet wypluwa reakcję. Nie wiem, co przyświecało autorce, ale rezultat wyszedł psychologicznie dość nijaki. A faceci wyglądali na dość ciekawych, wbrew temu, że autorka usilnie próbowała pokazać, że nie myślą. Czy są jakieś książki (poza Hornbym) o tym, jak faceci widzą sferę związkowo-erotyczną?

Trochę celowo marudzę, bo książki czytalne, jak najbardziej. Ale jednak nie takie, żeby do nich wracać.

#80-81

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 16, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, beletrystyka, panie - Komentarzy: 12


Ruth Rendell - Rzeź niewiniątka

Bardzo smutny kryminał. Ciemny, mroczny, zimny. Stosunkowo mało Wexforda, sporo Burdena i młodego Draytona, który zakochuje się w córce sklepikarza, prowadzącego mętne interesy. Przestępstwo wychodzi jakoś tak mimochodem - na posterunek przychodzi ekscentryczny i roztargniony młody malarz, żeby znaleźć kogoś do sprzątania. Nawet nie zgłasza faktu zniknięcia swojej siostry, ale oczywiście Wexford umie dodać dwa do trzech i wychodzi mu, że zaginiona siostra malarza to ta Ann, o której mowa w anonimie z trupem w tle.

Inne tej autorki tu.

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 10, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, kryminal, panie - Skomentuj


Marian Keyes - Arbuz

Błyskotliwie zauważyłam, że to kolejna część książek o pięciu siostrach Walsh. Poprzednia, "Anioły", była o Maggie, której mąż miał romans i odeszła. Ta opowiada o Claire, wesołej młodej mężatce, którą mąż zostawia w dniu, w którym urodziła ich dziecko. Jak się łatwo domyślić, przestała być taka wesoła. W zasadzie każdy, kto miał okazję być przez kogoś zostawiony, powita jak starego znajomego całą gamę uczuć, jaka w człowieka trafia w takiej sytuacji. Depresja, smutek, poczucie beznadziejności i marzenia, że będzie tak jak kiedyś, kiedy ON wróci. Pytanie tylko, czy da się dwa razy wejść do tej samej rzeki (wiem, wiem, Kasia Piórecka jednego lata się dwa razy w Świdrze kąpała) i czy warto.

Nie przepadam za wklejaniem cytatów z książek, ale ten mnie szczególnie ujął:

Pokoje mężczyzn są ładnie posprzątane tylko wtedy, gdy pierwszy raz idziemy z nimi do łóżka. Potem pomieszczenie znowu wyglada tak, jakby uderzyła w nie bomba.
Zupełnie jakby po skonsumowaniu znajomości facet wołał: "W porządku, kochani, możecie wyłazić!"
I wtedy spod łóżka wyłania się cała armia brudnych slipek, przepoconych skarpet, a także kubków, talerzy, czsopism motoryzacyjnych, obrzydliwych swetrów, brudnych spodenek i koszulek piłkarskich, szklanek po piwie, kalendarzy z panienkami, książek Stephena Kinga, wilgotnych ręczników, sloików z dżemem, a wszystkie te rzeczy przepychają się łokciami, hałasują i głośno protestują, że tyle czasu musiały spędzić w ukryciu. A potem zaczynają się przeciągać, otrzypywać z kurzu, by wreszcie ułożyć się w artystycznym nieładzie na dywanie, tam, gdzie ich miejsce.
"Co tak długo", woła wesoło jakaś skarpetka do zwycięskiego uwodziciela. "Opierała się trochę, co?"

Inne tej autorki tu.

#76

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 2, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, beletrystyka, panie - Skomentuj


Nigella Lawson - Nigella gryzie

Pierwsza książka Nigelli na polskim rynku. Wprawdzie tłumaczenie drętwe, czasem z kalkami, ale bez błędów. Pozwala cieszyć się ślicznym nigellowym stylem i zdjęciami kobiety mojego życia (chcemy się z TŻ z nią ożenić. Żeby gotowała, a my będziemy patrzeć. TŻ mówi, że nie tylko patrzeć. Ja chyba też nie tylko patrzeć). Twarda oprawa, A4, cena spora, ale warto. Wkurza mnie trochę dodanie kartek na notatki, mimo że to pomysł samej autorki, a nie wydawcy. Ja mogę jej zdjęcie polizać, ale nie będę moim kaprawym pismem bezcześcić książki.

#74

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 15, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panie, kulinarne - Komentarzy: 2