Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Jerzy Edigey - Człowiek z blizną

Sierżanta Chrzanowskiego przegania przez życie wiatr historii. Kilka lat szkoły podstawowej, wojna, jako 17-latek zgłasza się do wojska zaraz po wyzwoleniu, walczy w Bieszczadach z upowcami, jako świeżo upieczony milicjant jedzie nad Odrę, na Ziemie Odzyskane, gdzie walczy z bandami Wherwolfu (sic!), awansuje, walczy z szabrem, poskramia bandytyzm i walnie przyczynia się do normalizacji życia na swoim terenie, kończy zaocznie szkołę podstawową, pracuje jako komendant prowincjonalnego posterunku, ale żeby pójść dalej - do szkoły policyjnej w Szczytnie - musi zdać maturę. Siedzi więc po godzinach, uczy się matematyki, jego zmorą jest geometria[1]. Kiedy dowiaduje się, że w jego okolicy po raz kolejny uderzył przestępca z charakterystyczną blizną, zgłasza się do komendy w Ciechanowie, że chce pomóc w tym trudnym i nierozwikłanym jak na razie śledztwie, żeby dostać punkty za aktywność. Na początku oczywiście wszyscy są nieufni[2], ale Chrzanowski szybko pokazuje, że jest mistrzem dedukcji, a z samej lektury akt wyciąga o wiele więcej informacji niż wyżsi stopniem oficerowie. Ponieważ przestępca jest zaskakująco dobrze poinformowany o osobach, które aktualnie mają większą gotówkę, ale też o każdej czynności milicji, jest podejrzenie, że nawet w samej komendzie wojewódzkiej może być jego szpieg albo sam zbrodniarz. Sprawę oczywiście wyjaśnia Chrzanowski i dostaje zielone światło na szkołę podoficerską w Szczytnie, jeśli tylko zda maturę, w tym tę nieszczęsną geometrię[3].

Schemat goni schemat. Pracowity Chrzanowski sam robi gipsowe odlewy, odkrywa zależności między napadami a porą roku, postrzelony udaje martwego, żeby morderca się do niego zbliżył, idzie do teatru, gdzie dowiaduje się od znanego aktora, jak się robi - spoiler alert - sztuczne blizny (i w zasadzie ma już podanego podejrzanego na tacy), udziela rad w kwestii damskich fryzur. Jego wyższy stopniem kolega, któremu nie udało się przez lata aż tyle osiągnąć, patrzy na niego jak w obrazek, a sam popełnia niedyskrecje, które mogą śledztwo dużo kosztować. Obraz społeczeństwa też jest bardzo uproszczony - codzienne zakupy i obiad jako centralny punkt dnia, żona w domu przy dzieciach i gospodarstwie, pracują tylko panny, wdowy i rozwódki, a do fryzjera chodzi się na mycie i czesanie przynajmniej raz w tygodni.

Się dzwoni: aparatem z korbką.

Się wychowuje dzieci: - Hanka wróciła do domu prawie o dziewiątej - wyjaśniła matka. - Chciałam jej dobrze przyłożyć za to włóczenie się po nocy, ale ojciec ją wybronił. Jeszcze raz tak zrobi, to popamięta ruski miesiąc. (...) - Ojciec kupił mu czarną ortalionową wiatrówkę. Nieraz mówiłam chłopakowi, żeby oszczędzał ją na święta, ale czy to posłucha? Żebym nie dopilnowała, to chyba by w niej i spał.

Seksizm powszedni: sekretarka majora jest “przystojna i sympatyczna”, zaś panna Halinka, fryzjerka, “jeszcze zgrabniejsza i ładniejsza” (na tyle atrakcyjna, że jeden z młodych plutonowych MO, poważnie zadurzony w pannie Halince, nadużywając nieco swoich możliwości zawodowych, zdołał wykryć, że panna Halinka wcale nie jest, jeżeli chodzi o stan cywilny, „panną”, lecz rozwódką). Kobieta, która po wypadku miała blizny na twarzy, była traktowana jak ktoś gorszy, na szczęście, kiedy blizny zniknęły, jej śliczna twarzyczka cieszyła oko mężczyzn.

Się kupuje: szynkę spod lady, jeśli się jest żoną komendanta.

Się ogląda: “Stawkę większą niż życie”, bo to święto narodowe.

[1] Bawiąc-uczyć: w jaki trapez równoramienny można wpisać okrąg. Autor nawet zamieścił rozwiązanie zadania wraz ze wzorami.

[2] ”On już wie, że macie razem pracować. Jak się zbłaźnicie, obaj dostaniecie po uszach”.

[3] I serio, nikt nie zadaje sobie pytania, na co 45-letniemu mężczyźnie, który od ponad 25 lat pracuje w służbie, matura.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 13, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Bogdan Daleszak - Śmierć podróżowała stopem

Kudowa-Zdrój. Po weekendowych baletach kierowca taksówki, zamówiony na rano, znajduje fryzjerkę, zwaną Księżniczką, zamordowaną, a jej mieszkanie splądrowane. Na ścianie napisy, sugerujące dawne porachunki. Milicja ochoczo wchodzi na miejsce zbrodni, mikroślady, zapach, przepytywanie mieszkańców, lokalizowanie skrytek oraz badanie przeszłości, bo nie dość, że Księżniczka rozprowadzała lokalnie walutę, również fałszywe dolary, to jeszcze miała bujne życie uczuciowe, również z obywatelami NRD. Wieje halny, wszyscy są niespokojni, więc przy okazji tego morderstwa służby są wzywane do samobójstwa osoby z problemem alkoholowym, gwałcicielowi[1] udaje się przypiąć umorzone z braku dowodów sprawy, przemytnicy walut i dzieł sztuki trafiają za kratki, udaje się się wykryć fałszowanie dokumentów oraz kradzież przemysłową i bimbrownię. Morderca jest osobą z traumą - wychowywany w patologicznej rodzinie z ojcem alkoholikiem i przemocowcem, prześladowany przez rówieśników, straumatyzowany, zaczął nienawidzić ludzi, kiedy miał 10 lat; nienawidził wszystkich, którym się w życiu powodziło, a kiedy odkrył, że Księżniczka ma skitrane walory, nie wahał się długo.

Pół książki to laurka wystawiona wałbrzyskiej i wrocławskiej milicji. Wybitni fachowcy, dyspozycyjni, rzucają się na robotę jak Reksio na szynkę: “w takim gronie czuł się doskonale. Nie trzeba było zbędnych słów. Rutyniarze. Zawodowcy. Amioła pomyślał, że takich facetów dobrze mieć wokół siebie i w robocie, i na dansingu, i w ciemnej ulicy”. Jeden z funkcjonariuszy ma prześliczne zęby i oszałamiający uśmiech. Jeden z milicjantów “zawsze silił się na obiektywizm, ale dwóch kategorii ludzi nie znosił żywiołowo: aktorek i w ogóle artystek, którym się nie udało, i dziennikarzy, którym się powiodło w życiu. Straszni ludzie. W niektórych sytuacjach nieobliczalni, czasem wręcz niebezpieczni”. Nie lubi się też rudych (“ale gdyby pan go zobaczył: cały w plamkach i ryżych włoskach, a do tego chamska pazerność na pieniądze i ta głupia morda”) i brzydkich, starych bab (“szczególnie wredna baba, Harpagon - widziałem ją kiedyś. Buzia długa i gładka jak u grenadiera po czarnej ospie, w ramionkach szeroka jak ja. Niech skonam - „Koń, Który Mówi””). Wyjaśnione też jest, czy trzeba się bać milicji: “Od razu przypomniał sobie wszystkie amerykańskie filmy i przesłuchania. Jak policjanci bili, kopali facetów. Ale milicja chyba nie bije? Zawsze pytał o to kumpli, którzy już siedzieli. Właściwie z opowiadań kumpli interesowało go tylko to, czy milicja bije. Tamci mówili, że nie. Że czasem parę pałek dla otrzeźwienia, jak kto był zalany i podskakiwał, albo jak się sam rzucał do bicia. To przylali. Ale żeby na przesłuchaniu, to nie. Więc luzik. Tytuł wyjaśnia się w trakcie śledztwa - morderca, żeby uniknąć wykrycia, jedzie do i z domu ofiary na stopa, co zabawne, podwożą go nieświadomi funkcjonariusze w cywilu.

Się pije: Krwawą Mańkę, koniak Biały Bocian, żytniówkę na uspokojenie, jarzębiak do obiadu, soplicę i stocka do przesłuchania, gin, bardzo mocną herbatę yunan, oryginalną śliwowicy (lepsza od koniaków), luksusowy winiak.

Się pochyla nad dłońmi przesłuchiwanych pań: wiadomka.

Się żuje: natkę pietruszki dla zabicia odoru wódki.

Się kupuje w Pewexie: żytniówkę, gin i carmeny.

Się pali: sporty, klubowe, carmeny.

Mizoginia: “(...) - Nie, to nie ja, to Nona Gaprindaszwili - mistrzyni świata. Znalazłem w „Trybunie" jedną z jej finałowych partii z ostatnich mistrzostw i chciałem obejrzeć dokładnie. Wie pan, znałem parę dziewczyn, które grały, ale były to tresowane niedźwiadki. Bardzo ciekaw jestem tej Gruzinki. I czy w ogóle kobieta może mieć pojęcie o szachach?

[1] ”Naczelnik nie powiedział tego głośno, ale (...) sprawy zgwałcenia rozegrano fatalnie”. Jedną kobietę przestępca “pobił, bo głupia nie chciała. A kiedy podrapała go po twarzy, to wypchnął z szoferki”, nagą zimą na drogę. Sprawy nie rozwiązano, bo nie udało się sensownie przesłuchać straumatyzowanej kobiety z zapaleniem płuc. Druga podpisała oświadczenie, że pożycie intymne było za zgodą, bo bardziej bała się reakcji męża i chciała, żeby gwałciciel “się śpieszył, bo staremu nie zdąży dać kolacji”. Trzecia “narobiła takiego rabanu, że pół wsi się później śmiało. I w ten sposób dowiedział się o wszystkim jej mąż. Sprał babę i kazał meldować na milicji. To poszła. Im dłużej ją przesłuchiwali, tym bardziej wszystko jej się plątało. To już komentowali milicjanci. W końcu nie ustalili, jak to z tym gwałtem - nie gwałtem było. Kobieta sama doszła do wniosku, że lepiej nie robić wokół tego szumu. Chłop na pewno już dostał za to od swojej baby…”.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 9, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Jocelyn i Kester Brent - Przeciw sobie samym

We wstępie do książki Kester Brent informuje swojego stryja, znanego detektywa i autora powieści kryminalnych Jamesa Brenta, że wraz z małżonką napisali o nim fanfiction w prezencie urodzinowym. Ten zabieg okazuje się żartem w żarcie, bo Jocelyn i Kester Brentowie to pseudonim Jerzyny i Kazimierza Słomczyńskich, a książka jest rzeczywistym prezentem dla stryja, Macieja Słomczyńskiego, autora powieści o Joe Alexie.

Akcja książki dzieje się - podobnie jak u Alexa - w powojennej Wielkiej Brytanii. James Brent jest w 1958 roku świadkiem śmierci znanego rajdowca na niebezpiecznym torze. Dziesięć lat później pełnoletnia pasierbica zmarłego. Maureen, wraca z Australii, żeby objąć majątek po ojczymie, a spokrewniona z nią żona Brenta, Anna, zaofiarowuje się z pomocą. Okazuje się, że krąży plotka o tym, jako ojczym Maureen przyłożył rękę do przedwczesnej śmierci jej ciężko chorej matki, a plotkę kolportuje niejaki inżynier Andrews, dawniej przyjaciel zmarłego rajdowca. Brent odkrywa, że z 6-osobowego oddziału bohaterów II wojny światowej został tylko Andrews, a pozostali zginęli w różnych wypadkach, przed śmiercią ubezpieczając się na korzyść kolejnej osoby na sporą kwotę. Rusza więc na pomoc Maureen, bo spodziewa się, że Andrews chce ją z jakiejś przyczyny zgładzić, ratuje dziewczynę przed wejściem w śmiertelną pułapkę, ale wtem odkrywa, że Andrews został zabity. Podobnie jak u Alexa, detektyw rozpykuje sprawę za pomocą wnikliwej dedukcji.

To nie tak, że to jest zła książka, zwłaszcza jeśli ktoś lubi kryminały w starym stylu. Mnie przeszkadzała maniera, w jakiej została napisana - dialogi brzmią, jakby ktoś bardzo nieudolnie przetłumaczył powieść z brytyjskich wyższych sfer; może to był celowy zabieg w zestawieniu z genezą, nie wiem.

Inne z tej serii.

#133

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 2, 2023

Link permanentny - Tagi: 2022, kryminal, panie, panowie, z-jamnikiem - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 2


Marta Obuch - Odrobina fałszerstwa

Jola pracuje w Domu Aukcyjnym, prowadzonym przez niejakiego Wąsa, cwaniaczka i prawdopodobnie hochsztaplera. Kiedy do wyceny trafia obraz Pracza “Piękni 1981”, zaczynają dziać się dziwne rzeczy; jednocześnie w sklepie pojawia się interesujący długowłosy Jacek, podobno wcześniej pracujący w muzeum i obeznany z historią sztuki. Jola i Jacek nawiązują sojusz w kwestii rozpoznania, co się w firmie dzieje, dodatkowo pojawia się oczywiście podtekst erotyczny, bo oboje są atrakcyjni i - jak się okazuje - od pewnego momentu wolni. W sprawę wplątuje się mąż przyjaciółki Joli, Filip; malarz dostaje intratną fuchę namalowania kopii pewnego obrazu. Jednocześnie Jola emancypuje zaniedbaną żonę Filipa, Alutkę, z której za pomocą zmuszenia do depilacji, codziennych przebieżek w celu schudnięcia i makijażu robi seksbombę. Oczywiście jest to powieść humorystyczna, więc pomyłki, nieporozumienia, przemilczenia i wtem nagłe objawienia następują w losowych momentach aż do finału, w którym pojawia się już oficjalnie miłość i radosna nowina.

Od razu zaznaczę, że jest to raczej literatura na leżaczek przy basenie, nic wyrafinowanego. Ale z tym założeniem, to nie jest aż tak złe jak inne tej autorki (por. Łopatą do serca), da się przeczytać, jeśli już nic innego nie ma. Panie, mimo że pierwszoplanowe, są oględnie mówiąc, nieskomplikowane, skupione na ładnym wyglądzie i przerzucają się nowinkami z prasy kobiecej (Alutka robi ciasteczka z książki Marshy Mehran), a szczytem wyrafinowania jest zakładanie gorseciku i pończoszek. Mniej więcej od połowy książki przewracałam oczami, bo intryga była tak toporna i złożona na kolanie, że wszystko mogło się sypnąć w każdej chwili, ale się cudem nie sypało (np. tożsamość tajemniczego szefa Wąsa, który zupełnym przypadkiem był też szefem Nyv).

Inne tej autorki.

#131

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 26, 2022

Link permanentny - Tagi: 2022, kryminal, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Raymond Chandler - Siostrzyczka

To chyba książka, którą męczyłam najdłużej w tym roku (nie licząc oczywiście tych, których nie chcę kończyć, o czym niebawem). Nie rozumiem sensu napisania tej książki poza rantem na ludzką chciwość, niszczący wpływ przemysłu filmowego i trudną sytuację policji, na tyle trudną, że nawet sam Marlowe przyznaje, że on też robi policji wbrew, a mógłby nie. Oczywiście całość jest strawna głównie dzięki chwytliwym frazom[1] czy dialogom[2], bo sama chaotyczna akcja nie dawała rady mnie zatrzymać. Tłumaczenie też jest takie sobie, nie tylko na poziomie idiomów, ale nawet przy odmianie imion (Orrin to imię męskie, nie ma “Orrina”, a nie “nie ma Orrin”).

Do znudzonego życiem i już lekko pijanego detektywa zwraca się panna Quest z małego miasteczka Manhattan w Kansas[3], rzuca mu na biurko 20 dolarów (znacznie poniżej jego stawki) i chce, żeby odnalazł jej brata, bardzo porządnego chłopca, który przyjechał do LA i zaginął. W trakcie poszukiwań, za które panna Quest raz płaci, a raz - obrażona na Marlowe’a - nie, pojawia się kilka trupów, znana aktorka szantażowana przez członka bliskiej rodziny, znany mafiozo i rozczarowana społeczeństwem policja. Sam detektyw zostaje podtruty, obrywa w głowę, dużo pije i pali, całuje się z kobietami czasem wbrew ich lub swojej woli, ale oczywiście ku skrywanemu zachwytowi, wreszcie musi dokonać tzw. trudnego wyboru, w wyniku czego ginie kolejna osoba, ale on wygrywa moralnie. Bo jest ponad zwykły świat, gdzie ludzie (czyt. mężczyźni) co wieczór kierują się “ku domowi, na kolację, na wieczór z kroniką sportową w gazecie, z radiowym jazgotem, kwileniem rozpieszczonych dzieci i trajkotaniem głupich żon”.

Się pije: szkocką, Old Forestera, whisky, Armagnac, koniak (butelkę z błękitno- srebrną nalepką i pięcioma gwiazdkami), dżin.

Się pali: fajkę, trawkę, cygaro, Camele, grube egipskie mocne, długie brązowe, z monogramem (?!).

[1] “Pachniała tak, jak Taj Mahal wygląda w blasku księżyca”, “Taka jesteś cholernie cwana, że samym gadaniem mogłabyś sobie otworzyć drzwi do sejfu”, “- Spierdalaj, chamie - powiedziała głosem, którym można było cyklinować podłogi”, “odeszła, wygrywając biodrami serenady”. “Gdybym powiedział, że miała twarz, na widok której nawet zegar by stanął, mogłaby się poczuć obrażona. Na jej widok koń w galopie stanąłby jak wryty”. Czujecie klimat.

[2]

- Czy pan pije, panie Marlowe?
- No, skoro już pani o tym wspomniała ...
- Nie sądzę, żebym mogła zatrudnić detektywa używającego alkoholu pod jakąkolwiek postacią. Nie pochwalam nawet palenia papierosów.
- A mogę sobie obrać pomarańczkę?
Usłyszałem gwałtowny świst oddechu.
- Mógłby pan przynajmniej rozmawiać jak dżentelmen! - powiedziała.

[3] Tego samego, co kilkadziesiąt lat później pojawia się w ”Somebody somewhere”. Przypadek?

[4]

Jesteśmy gliny i wszyscy nas nienawidzą. Zupełnie jakbyśmy nie mieli dosyć kłopotów, mamy jeszcze ciebie. Jakby nie dość nas rozstawiali po kątach faceci z urzędów, gang z ratusza, dzienny szef, nocny szef, izba handlowa, Jego Wysokość Burmistrz w swoim wykładanym boazerią gabinecie cztery razy większym niż te trzy nędzne pokoiki, w których musi pracować cały wydział zabójstw. Jakbyśmy nie musieli w zeszły mroku załatwić stu czternastu zabójstw w tych pokojach, w których nie ma nawet dość krzeseł, żeby wszyscy na służbie mogli jednocześnie usiąść. Spędzamy życie, grzebiąc się w brudach i wąchając zepsute zęby. Łazimy gdzieś po ciemnych schodach, żeby złapać uzbrojonego świrusa naćpanego opium, i czasem nie dochodzimy nawet na samą górę, i nasze żony czekają na nas z kolacją tego wieczora i wszystkich następnych. Bo nie wracamy już do domu. A jeżeli wracamy, to jesteśmy tak cholernie wykończeni, że nie mamy siły ani jeść, ani spać, ani nawet czytać tych łgarstw, które wypisują o nas w gazetach. Leżymy więc w łóżku i nie możemy zasnąć - w obskurnym mieszkaniu na obskurnej ulicy i słuchamy pijaków, co zabawiają się w sąsiedztwie. I właśnie w momencie kiedy zaczynamy zasypiać, dzwoni telefon, wstajemy i wszystko zaczyna się od początku. Nic, co zrobimy, nie jest dobre, nigdy. Ani razu. Kiedy ktoś przyznaje się do winy, to dlatego, żeśmy go sprali, a jakiś tam adwokacina wymyśla nam w sądzie od gestapo i nabija się z nas, kiedy gadamy niegramatycznie. A jak nam się noga powinie, każą nam z powrotem włożyć mundur i wysyłają nas do najgorszej dzielnicy, gdzie spędzamy miłe, chłodne, letnie wieczory zbierając po rynsztokach pijaków, wysłuchując kurewskich wrzasków i odbierając noże zalanym elegancikom.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#126

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 18, 2022

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, 2022, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Ruth Rendell - Demon w mojej wyobraźni

Arthur Johnson od lat wynajmuje pokój w londyńskiej kamienicy na przedmieściach. Na zewnątrz jest kostycznym i skrupulatnym księgowym, pomaga właścicielowi budynku przy zbieraniu opłat, ale w środku aż wrze w nim od hamowanej brutalności. Raz na jakiś czas ukradkiem przemyka się do piwnicy, bo zna na pamięć rozkład dnia pozostałych mieszkańców i odkrywa na leżącym tam manekinie, ubranym w damskie ciuszki, scenkę, w której manekin zostaje uduszony. Niestety, pojawienie się nowego lokatora - Anthony’ego Johnsona - psuje ten zawór bezpieczeństwa. Uczynny Anthony, notabene piszący doktorat o psychopatii, oczyszcza piwnicę, żeby zrobić ognisko dla mieszkańców okolicy z okazji rocznicy Spisku Prochowego (“remember, remember, the 5th of November”). Arthur dokonuje więc kolejnej zbrodni, tym razem nie udawanej i zabija przypadkiem żonę jednego z lokatorów. W celu ukrycia zbrodni zaczyna kontrolować korespondencję Anthony’ego i przypadkiem ingeruje w jego życie prywatne.

W tle pojawia się sporo wątków obyczajowych - pozamałżeński związek Anthony’ego i pewnej mężatki, niewierność zamordowanej Very Kotowski (sic!), brud i bieda w lokalach na wynajem, alkoholizm i jego konsekwencje, toksyczne wychowanie, wreszcie - jak to częste u Rendell - sprawiedliwość zostaje wymierzona na skutek przypadku.

O jakości tłumaczenia tej książki najlepiej przemawia to, że nie pojawia się w ogóle nazwisko tłumacza (1997 to nie był najlepszy czas w kwestii tłumaczeń). Zła odmiana personaliów (święto “Guy Fawkesa”) czy niezrozumienie idiomów (“najlepszym środkiem czyszczącym jest “tłuszcz z łokci”) pojawiają się nader często.

Inne tej autorki; przeczytałam też ponownie ”Simisolę”.

#124-125

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 13, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie - Skomentuj