Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Margaret Durrell - Co się stało z Margo?

Rodzeństwo Durellów było bardzo utalentowane - Gerald, miłośnik i popularyzator przyrody, Lawrence - znany dyplomata i pisarz skandalista oraz jak się okazuje - pisywała też Margo (tylko Leslie, wielbiciel strzelania i podrywu, nie pozostawił po sobie literackiej spuścizny). Książka czekała ponad 40 lat na wydanie i, hm, trochę nie dziwi mnie dlaczego.

Margo, rozwódka z dwoma synami, wpada na pomysł, żeby w turystycznym Bournemouth założyć pensjonat. Do końca nie rozumiem, czemu w tym celu kupuje drugi dom, a dom jej rodziny, która rozjeżdża się po świecie, zostaje zamknięty, zwłaszcza że w pensjonacie pomieszkuje okazjonalnie matka, Leslie i Gerald, ten ostatni z wężami i małpami), ale że oba domy stoją na tej samej ulicy, to nie ma daleko. Wprawdzie jej ciotka, sponsorująca przedsięwzięcie, prosi o uważne wybieranie lokatorów, ale pensjonat szybko zapełnia się ekscentrycznymi osobami - jest malarz specjalizujący się w aktach, szalona staruszka, małżeństwo z nieprzyjemnym i brutalnym mężem, samotna matka z grubym, wścibskim nastolatkiem, dwóch muzyków, w jednym z nich Margo się zakochuje, pielęgniarki, hochsztapler i inne nietypowe osoby. Na każdym kroku skarżą się na pensjonat sąsiedzi, a główna aktywność Margo to ratowanie świata od kolejnych kryzysów.

Przerwałam wcześniej wyjaśnienie, czemu książka została wydana dopiero w latach 90. Otóż nie jest to dobrze napisana książka. Nie dość, że nie byłam w stanie polubić niektórych bohaterów, bo nawet do pewnego momentu w ogóle ich nie rozróżniałam, to wszystkiego za dużo, za szybko, za pobieżnie. Historyjki opisane w powieści są raczej miałkie i nie prowadzą do niczego, nawet często nie mają żadnej pointy. Nie czytało się źle, są momenty humorystyczne, ale całość jest raczej nijaka i do szybkiego zapomnienia.

Więcej o rodzinie Durrellów.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 4, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Anna Cieplak - Lekki bagaż

Cieszyn, styk Polski i Czech. Trójka znajomych w okolicach trzydziestki kohabituje w mieszkaniu - Weronika jest działaczką społeczną, prowadzi fundację aktywizującą osoby niewydolne socjalnie, Paweł, zwany Olkowym, uczy polskiego z technikum gastronomicznym, Baśka - dochodząca dziewczyna Pawła - jest dziennikarką lokalnej gazety. Fundacja Weroniki to sól w oku lokalnych władz - chętnie przypisują sobie jej zasługi, ale to ona musi uparcie je wychodzić, znając na pamięć ustawy i przepisy. Wera przyjaźni się z Darkiem, który sam siebie nazywa Beneficjentem, osobą chętnie nazywaną patologiczną, chłopakiem bez perspektyw, z rodziny alkoholików, który dzięki fundacji pracuje jako opiekun w DPS-ie. Jego siostra, Dagmara - na pół etatu barmanka - jest nowym nabytkiem fundacji, dlatego wszyscy nazywają ją Świeżynką. Grupa znajomych, w pewnym momencie żartobliwie nazwana przez jedną z bohaterów, “Cieszyńskimi Friends”, mogłaby być obsadą nudnego serialu o walce z biurokracją, języku, który niszczy i o życiu bez perspektyw. Sytuacja się zagęszcza, kiedy w rodzinie Darka i Dagmary wychodzi na jaw paskudna historia, a Darek zostaje przez prasę oskarżony o przestępstwo. Weronika usiłuje wyplątać z tej sytuacji zarówno “podopiecznego”, jak i siebie i fundację, bo nieświadomie wplątuje się w politykę.

Temat zorganizowanego wolontariatu rzadko pojawia się w literaturze, to nie czasy Pozytywizmu. Tutaj dochodzi do tego ogromne wyczucie autorki, wielostronnie pokazującej, jak bardzo osamotnione są osoby zajmujące się tym wycinkiem rzeczywistości, który skrzętnie omijany jest w planach, a w raportach określanych jako patologia. Jednocześnie nie jest to reportaż ani powieść z tezą, bo gdzieś poza obszarem “zawodowym” jest też zwyczajne życie osób, które zrezygnowały z kariery na rzecz pracy u podstaw, a przy tym mają poczucie, że nie umieją sobie życia ułożyć. Chociaż są w lepszej sytuacji niż “beneficjenci” gminnych programów pomocowych.

Inne tej autorki.

#6

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


R. O. Kwon - Podpalacze

Will i Phoebe, oboje Amerykanie pochodzenia koreańskiego, spotykają się na studiach i się w sobie zakochują. Oboje są po traumie: Phoebe spowodowała wypadek, w którym zginęła jej matka, zaś Will - po latach bycia fanatycznym wyznawcą kościoła - stracił wiarę. W pewnym momencie w życiu Phoebe pojawia się John Leal, charyzmatyczny guru, który twierdzi, że był zamknięty w północnokoreańskim gułagu i tam zaczął do niego przemawiać bóg. Will w imię miłości próbuje wejść do sekty, głównie w celu znalezienia argumentów, żeby Phoebe z niej wyciągnąć, ale nie udaje mu się to. Potem sytuacja wymyka się spod kontroli, a Phoebe trafia na listy gończe jako osoba, która wysadziła ciężarówkę-pułapkę pod kliniką świadomego macierzyństwa, zabijając przypadkowych świadków. Narracja Willa przeplata się z fragmentami zwierzeń Phoebe i krótkich przemyśleń Leala na temat męczeństwa i poświęcenia.

Zamysł autorki jest to dla mnie absolutnie niezrozumiały, nie wiem, o czym jest ta książka. O tym, że koreańskie pochodzenie to bagaż, bo zmusza ludzi do nadludzkiego perfekcjonizmu czy ślepej wiary? O tym, że miłość nie zwycięża wszystkiego, a już zwłaszcza w sytuacji, kiedy mężczyzna próbuje zatrzymać kobietę wymuszając na niej stosunek płciowy (TW)? Że sekty, w których guru odcina wiernych od rodzin, wymaga posłuszeństwa i każe im oddać wszystkie pieniądze, to niekoniecznie zdrowe organizacje? Rozumiem, skąd miejsce tej książki na nagradzanych amerykańskich listach, wszak ma wszystkie słowa kluczowe - terroryzm, imigranci, osoby innej rasy niż biała, od pucybuta do milionera, ale nie widzę sensu jej czytania.

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 24, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Colin Whitehead - Rytm Harlemu

1959, Harlem. Czarny Ray Carney, syn pijaka i przestępcy, ukończył studia, ożenił się z bielszą od niego żoną z tzw. dobrej rodziny i za wszelką cenę chce odciąć się od szemranych korzeni. Rozkręca biznes - sklep meblowy - wprawdzie za pieniądze, które ukradł ojciec, ale od tej pory pracuje uczciwie, żeby utrzymać żonę i dzieci, żeby teść-klasista (czarny, ale jaśniejszy) go zaakceptował, żeby został przyjęty do klubu biznesmenów, gdzie o wejściu decyduje stan konta (chociaż czasem też test brązowej torby). I w zasadzie udaje mu się, mimo że czasem sprzedaje też rzeczy, które spadły z ciężarówki. Tyle że krew nie woda, pojawia się jego kuzyn Freddie i wciąga go w skok, co owocuje dywersyfikacją dochodów z paserki; Carney jest oczywiście niechętny, ale z drugiej strony sklep przynosi umiarkowane dochody, a on chciałby zapewnić rodzinie lepszy dom, a dzieciom lepszy start. To opowieść o aspiracjach, ale i o trudności wyjścia z getta, w czym skorumpowana policja i mocno trzymający się swoich pozycji ci “lepsi” czarni nie pomagają.

Można “Rytm” czytać jako powieść historyczną, ale sporo zjawisk jest ciągle obecnych - profilowanie po kolorze skóry, brutalność policji, nietykalność białych lub tych, co dają łapówki, zamieszki, kiedy władza jednak przekroczy pewien próg przyzwoitości. Autor chce, żebym lubiła Carneya, mimo jego związków z przestępcami czy zawziętości w zrealizowaniu wyjątkowo wyrafinowanej zemsty. Tak samo chce, żebym czuła współczucie dla Freddiego, uwikłanego w kolejne skoki czy dla innych przestępców, którzy nie wahają się zabić i zdeponować zwłok w bezpiecznym miejscu. Doskonale się to udaje, lubię inteligentnych, nieco sarkastycznych bohaterów, są ludzcy i wielowymiarowi, mimo że przykładając współczesną moralność, w zasadzie nie powinnam.

Inne tego autora.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 10, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: beletrystyka, panowie, 2024 - Skomentuj


Keith Gessen - Straszny kraj

Rodzice Andrew wyemigrowali ze Związku Radzieckiego, kiedy ten miał 6 lat, a jego starszy brat Dima - 16. Andrew został w Stanach, próbując wejść w świat akademicki, Dima - bardziej obrotny - zdecydował się wrócić i robić już w Rosji interesy. Kariera akademicka niespecjalnie wypaliła, kryzys 2008, Andrew zgadza się na propozycję brata, żeby “na jakiś czas” przeniósł się do Moskwy, bo ich babcia wymaga opieki. Planuje napisać książkę i uważa, że rozmowy z babcią, kobietą inteligentną i wykształconą, dadzą mu świeżą perspektywę. Na miejscu okazuje się, że Dima uciekł i nie planuje wrócić, bo może czekać los Chodorkowskiego, babcia ma pogłębiającą się demencję i twierdzi, że nic z przeszłości nie jest ważne i w ogóle to nie pamięta, za to wymiata w anagramach, nie ma pracy dla kogoś, kogo jedynymi umiejętnościami są znajomość języka angielskiego i kiepska gra w hokeja. Andrew, aktualnie Andriej, próbuje, ale każdym kroku podcina mu skrzydła rzeczywistość - Moskwa jest absurdalnie droga, nie ma przyjaciół, gra w hokeja w mocno amatorskiej drużynie, a próby napisania jakiejkolwiek publikacji nie przynoszą nic odkrywczego. Nawiązuje kontakty z lewicową grupą antyreżimową, po części dlatego, że w grupie jest śliczna Julia, nie do końca zdając sobie sprawę, że nawet pokojowe protesty mogą być odebrane jako antyputinowskie i wpędzić go w kłopoty.

Nie jest to bynajmniej przyjemna ani zabawna książka, jak sugeruje okładka i recenzje. Nawet nie dlatego, że Rosja lat 2008-2010 to trudny kraj, ale dość posępna się czyta opowieść niespecjalnie błyskotliwego bohatera, który - rzucony na głęboką wodę innej kultury i realiów - nie daje sobie rady i nie odnosi sukcesu. Sporo dramatycznych rzeczy jest ledwo zaznaczonych - antysemityzm, pozostawienie sobie samym starych ludzi, osuwająca się w demencję babcia, którą na sam koniec życia Dima planuje przeprowadzić do tańszego mieszkania, bo akurat jest koniunktura, bezkarność pogrobowców KGB, wreszcie dość czarno odmalowana jest rzeczywistość uniwersytecka, gdzie wygrywają pieczeniarze, cwaniacy i ludzie z kontaktami.

#110

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 21, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Jenny Han - The Summer I Turned Pretty

Fabuła historii o Belly, 16-latce zakochanej w braciach - synach najlepszej przyjaciółki swojej matki, jest dość prosta. Obie rodziny, a konkretnie matki - Susannah z synami Jeremiahem i Conradem oraz Laurel, matka Belly i Stevena (bo tatusiowie "pracują", odwiedzają tylko czasami), od zawsze spędzają wakacje w domku przy plaży na wyspie Cousins. Dzieciaki dorastają razem, Belly - jedyna dziewczynka - snuje się za chłopakami, nieco pomiatana i wyszydzana, kocha się też od lat bez wzajemności w najstarszym Conradzie, aż do tego konkretnego lata, kiedy to okazuje się być piękna[1] (urósł jej biust, zamieniła brzydkie okulary na szkła kontaktowe oraz zdjęła aparat z pięknych zębów). Zwraca na nią uwagę i dotychczasowy kumpel, Jeremiah, śliczny jak budyń z soczkiem i o nieskomplikowanej osobowości golden retrievera, i Conrad, wymarzony, super inteligentny, choć posępny i humorzasty. Poszczególne sezony serialu - aktualnie dwa - odpowiadają książkom, na których serial jest oparty - tytułowej "Tego lata stałam się piękna" (sezon 1), "Bez ciebie nie ma lata" (sezon 2) oraz "Dla nas zawsze będzie lato" (mam nadzieję na sezon 3). Przed Belly trudna decyzja - kogo wybrać, kogo kocha bardziej i kto bardziej kocha ją. Zdecydowanie można z nastolatkami, chociaż moja osobista nie była zainteresowana.

Uwaga, wchodzimy w strefę spoilerów. Nie są dramatyczne, ale jak chcecie oglądać lub czytać, to idźcie to zrobić, a potem wróćcie.

Zaczęłam od serialu, który jest z jednej strony prześliczny, bo są w nim śliczni ludzie, śliczne miejsca, jest cukierkowo i hallmarkowo, a do tego zaniedbany w książkach drugi plan jest rozbudowany - praca i życie osobiste Laurel, ogromna, ważna historia przyjaźni Laurel i Susannah, nowa dziewczyna ojca, ciotka Julia i walka o dom, stosunki między panem Fisherem a jego synami, ale z drugiej strony są tak idiotyczne anachronizmy jak bal debiutantek, wokół którego snuje się akcja pierwszego sezonu; nie było tego w książce pisanej naście lat temu, we współczesnej ekranizacji jest absurdalnie słabym tropem, zwłaszcza że serial jest jednocześnie bardziej woke[2]. Przyznam, że gdybym zaczęła od książek, to pewnie nie byłabym tak zainteresowana, bo są dość płaskie, takie harlequinowate soft team dramy. Serial dokłada komplikacji i zwyczajnie przyjemnie się ogląda ładnych młodych ludzi. Teraz obiecane spoilery - w sezonie pierwszym Belly ląduje z wymarzonym Conradem, ale sezon drugi rozpoczyna się już po tym, jak się rozstali i do gry wraca Jeremiah. I tu uważam, że twórcy serialu zrobili dobrą robotę, bo po pierwszym sezonie byłam zdecydowanie Team Jeremiah, ale po drugim już się nieco łamię, czy jednak nie zmienić na Team Conrad. Podejrzewam, że to pokłosie lektury tomu 3, gdzie Belly i Jeremiah są w związku, ale proza życia wchodzi za mocno i sielanka się kończy.

[1] Nie będę się pastwić na tym konceptem, ale serio jedyną przesłanką do zbudowania intrygi jest ładność Belly. Póki była "brzydka" (oczywiście nie była, tylko była dzieckiem, do jasnej), wszystkim przeszkadzało, że jest marudna, donosi na brata, jest humorzasta i roszczeniowa. Chłopaki Fisherów też są idealnie piękni w amerykański sposób, nawet za piękni, jak dla mnie, raczej do popatrzenia niż do zakochania (oraz oczywiście aktorzy są tak młodzi, że to byłoby nieprzyzwoite; jednocześnie nie mówię, że 40-letniego Gavina Casalegno bym za drzwi wyrzuciła).

[2] Obsada nie jest jednolicie biała! Laurel jest z pochodzenia Koreanką, Belly i Steven - w połowie. Jedna z dziewczyn Conrada jest czarna, druga - brązowa, Steven umawia się m.in. z półkrwi Azjatką, zaś Belly całuje się z półkrwi Latynosem. W książkach nie ma o tym słowa, mimo że autorka jest w połowie Koreanką.

#106-108

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 17, 2023

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2023, beletrystyka, panie - Skomentuj