Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2020

Zygmunt Zeydler-Zborowski - Zaczęło się w sobotę

Mecenas Natorski właśnie przegrał sprawę Warysa, której podjął się mimo otrzymywanych ostrzeżeń i gróźb. Zirytowany szykuje się na spotkanie z narzeczoną, gdy wtem do kancelarii wchodzi mężczyzna, informując, że w ważnej sprawie, niezbornie mówi coś o astygmatyzmie[1], którego adwokat nie ma, a kiedy Natorski wraca z kuchni ze szklanką wody dla spanikowanego gościa, znajduje go martwego (nóż w plecach). Podejrzenia oczywiście padają na mecenasa, bo nikogo innego nie było, na szczęście szczęście patolog Ziemba[2], znajomy Natorskiego, wierzy mu i dzwoni po Downara, człowieka-instytucję od dziwnych spraw. Za samowolne dołączenie do śledztwa major obrywa od szefa, który jednak później go przeprasza, bo jednocześnie rozwiązują się dwie sprawy. Oczywiście, jak w innym tomach, największą uwagą milicjant darzy spotkane panie[3][4], absolutnie nie profesjonalnie, bez problemu podrywa w żenujący sposób urzędniczkę, żeby uzyskać informacje (i vice versa, jedna z osób zaangażowanych w sprawę usiłuje go pocałować korzystając z awarii prądu, podobne sugestie wysnuwa też współpracowniczka[5]), a jego mentor, Walczak, zaniepokojony wypytuje o użycie przemocy[6]. Wracając do meritum, w obu przypadkach - sprawie Warysa i sprawie Natorskiego - pojawia się otrucie arszenikiem i posądzenie obecnych w pomieszczeniu osób o zbrodnię. Milicja początkowo nieudolnie (w pierwszym rzucie pominięto wiele śladów, które wskazuje ochotniczo[7] dołączający do śledztwa Walczak), potem już coraz sprawniej odkrywa, co łączy zabójcę z procesu poszlakowego, mecenasa, optyka i żonę pewnego zasłużonego profesora. W ramach śledztwa poczciwy Kobiela przebiera się za hydraulika, żeby odpytać fertyczną gosposię u państwa inżynierostwa, a Downar ze specjalistką od daktyloskopii wynajmuje od cwanej damy[9] mieszkanie na godziny oraz uzyskuje informacje od damy negocjowalnego afektu[10].

[1] “Zastanawiałem się nad tym i dochodzę do wniosku, że to musiał być albo okulista, albo optyk. W każdym razie ktoś z tej branży. No bo wiesz, przeciętny człowiek nie będzie mówił o astygmatyzmie, a przypuszczam, że jest bardzo wielu ludzi, którzy w ogóle nie wiedzą, co to jest astygmatyzm”. Pozdrawiam z moim astygmatyzmem.

[2] W nowym mieszkaniu Ziemby chodzi się “na suknach”, bo teściowa dba o świeżo wylakierowany parkiet.

[3] No przecież nikt nie odmówi przystojnemu majorowi[8]...

„Śliczna dziewczyna - pomyślał Downar - prześliczna dziewczyna.” Zdawał sobie sprawę z tego, że zaczyna myśleć zupełnie o czym innym, a nie o morderstwie popełnionym w kancelarii adwokackiej. Opanował się całym wysiłkiem woli. „Do wszystkich diabłów, przecież nie przyszedłem tutaj na flirty” - próbował sobie wybić z głowy te niebezpieczne myśli. (...) Obserwował ją. Wysoka, postawna, efektowna. Prześliczna dziewczyna. Co za włosy, co za oczy… (...) Usiłowała sobie przypomnieć, a robiła to z takim wdziękiem, że Downar nie mógł od niej oderwać oczu. Czuł, że uroda tej dziewczyny zupełnie paraliżuje w nim zdolność spokojnego, logicznego rozumowania. Był zły na siebie. Postanowił jak najprędzej zakończyć tę rozmowę. (...) Od pewnego czasu obserwował nogi Ewy. Były długie i bardzo zgrabne. (...)
- Mam nadzieję, że będziemy się czasem widywać.
Uśmiechnęła się.
- Oczywiście. Jeżeli tylko śledztwo będzie tego wymagało.
Downar spojrzał jej w oczy.
- Przyznaję, że chętnie zobaczyłbym się z panią niezależnie od śledztwa. Nie zawsze przecież musimy rozmawiać o morderstwach. Sądzę, że moglibyśmy sobie znaleźć jakiś weselszy temat.

[4]

Drzwi otworzyła mu Warysowa. Miała na sobie ciemną, bardzo obcisłą suknię, podkreślającą jej kształty. Zaczynała trochę tyć, ale była jeszcze doskonale zbudowana. Gęste, ciemne włosy upięła w wysoki kok, przyozdobiony zbyt ekscentrycznym grzebieniem. Tę hiszpańską fryzurę podkreślały jeszcze duże, ciężkie kolczyki czy klipsy. Usta miała mocno ukarminowane. Patrząc na nią, miało się wrażenie, że za chwilę zacznie uderzać w kastaniety i odśpiewa habanerę z Carmen. (...) Właściwie dopiero w tej chwili uświadomił sobie, jak bardzo działa na niego fizycznie ta kobieta.

[5] OMFG. Pan autor i jego wyobrażenie romantyzmu.

Pracowali intensywnie przez trzy godziny. Zmęczona Grażyna usiadła na brzegu tapczanu i wierzchem dłoni odgarnęła spadającą jej na oczy czuprynę.
- Wiesz, o czym sobie teraz pomyślałam?
- O czym?
- Że właściwie mógłbyś mnie tutaj zgwałcić.
Downar wzruszył ramionami.
- Też masz pomysły. Co ci do głowy przychodzi?
- No, ale sam przyznaj, przecież mógłbyś mnie zgwałcić. Głucha noc. Jesteśmy tu sami. No tak czy nie?
- Oczywiście, gdybym chciał... - mruknął niechętnie Downar.
- Ale ty nie chcesz?

[6]

- Właśnie. Przecież tę całą historię z zamianą oprawki opowiedział mi właściwie sam, z własnej woli, to znaczy prawie z własnej woli.
Walczak spojrzał bystro na przyjaciela.
- Słuchaj no, Stefuś, czyś ty czasem nie nakładł temu optykowi po mordzie?
- Zwariowałeś? - oburzył się Downar.
- Nie. Ja tylko tak pytam. Wiem przecież, że ty czasem bywasz nerwowy podczas śledztwa.
- Bądź spokojny. Nie stosuję żadnego mordobicia.
- To ci się chwali.

[7] Walczak ma bezpłatny urlop, bo szykuje się egzaminu na studiach prawniczych, więc korzysta z każdej okazji, żeby się nie uczyć. Jest również źródłem bonmotów ("Tyle razy ci przecież tłumaczyłem, że największą przeszkodą w pracy śledczej jest myślenie. ") i dźwięków (pogwizduje arię Nadira z “Poławiaczy pereł” i marsz z “Aidy”).

[8]

[Downar] Był jak zwykle gładko ogolony i pachniał dobrą wodą kolońską. Jasnobrązowa, dwurzędowa marynarka leżała na nim znakomicie.

[9]

[Wiśniewska] Była średniego wzrostu i miała widoczne skłonności do tycia. Znajdowała się w tym trudnym okresie życia, kiedykobieta jeszcze pragnie się podobać, ale wszelkie zabiegi w tym kierunku okazują się już bezowocne. Kokieteryjna, utleniona czuprynka, spora ilość pudru na sfatygowanej twarzy i przesadnie ukarminowane wargi.

[10]

- Ile razy byłaś u niego?
- Dwa.
- No i co...?
- No i nic. Miły, starszy facet, forsiasty. Płacił dolarami.
- W jakim języku z nim rozmawiałaś?
- Właściwie nie mówiliśmy dużo. Parę słów po niemiecku parę słów po francusku. Wiesz, że nie jestem znowu taka wykształcona w obcych językach.

Się pali: aż gęsto w pokoju, tureckie papierosy (wcale niezłe), wawele, belwedery.
Się pije: wermut, ratafię, chiński koniak(?!), jarzębiak, wódkę, również zagraniczną, i piwo (do obiadu), wino burgundzkie.
Się je: zupę pomidorową i rumsztyk, bryzole cielęce z pieczarkami, szarlotkę i ptysie, rybę w galarecie, móżdżek zapiekany w muszelkach, pasztet domowej roboty, kawior, łososia, pieczoną indyczkę z borówkami, a na deser tort orzechowy, doskonała kawa i likiery.

Inne tego autora tu.

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 13, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, prl, panowie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Ewa wzywa 07 31-33

Aleksander Ścibor-Rylski - Złote koło #031

Spis osób:

  • kapitan Budny - narrator, żona go opuściła na korzyść ognistego bruneta
  • porucznik Traszka - jak wszyscy, pracuje po godzinach
  • Piotr (16) - syn Budnego, nieco smutny, bo ojciec jest pracoholikiem
  • doktor Turska - młoda lekarka o skupionym wzroku, ratowała Kruka
  • podporucznik Prałat - sumienny i obowiązkowy
  • Janusz Kruk (17) - denat ze Złotego Koła
  • Feliks - kierowca milicyjnego wozu, jeździ, gdzie mu każą
  • doktor Miśkiewicz - dyżurny anestezjolog
  • profesor Krauswald - Zakład Medycyny Sądowej
  • Jan Butyrak - badylarz, właściciel czarnego “spartaka”
  • Aleksander Semko - karany za stręczycielstwo i próby wymuszenia
  • porucznik Walendziak - robi nadgodziny, młodziak
  • Josiek - prowadzi nieoficjalny komis (czytaj: paserka)
  • Kaśka Raz-Dwa-Trzy - bardzo dobrze wychowana kobieta, partnerka Semki, piękny biust
  • major Skoczylas - “stary”, naczelnik wydziału
  • Konrad Zagórski (67) - emeryt, samotny schizofrenik
  • ciotka Janusza - mizerna kobieta o bardzo smutnych oczach
  • Stanisław Kruk - stryj Janusza, bardzo porządny człowiek[1], o suchej twarzy pastora
  • Adam Rokita - uczeń technikum, chłopak z ery tranzystorów i stereofonii
  • porucznik Zaleska - ma rozeznanie w gangach młodocianych
  • Basia - ładna panienka Rokity, w greckich kozaczkach z łańcuszkiem
  • Jan Sadowski (ps. Długi Janek) - ma żółte, zepsute zęby
  • Tadeusz Piechalak - pozornie usłużny, syn zamożnych rodziców, ale się stoczył
  • Michalski - magazynier z Centrali Zbyt Materiałów Budowlanych, może załatwić cegłę
  • Halina Bartoszewska (15) - ofiara gangu
  • pani Bartoszewska - matka Haliny, drobna kobieta o bardzo dobrej twarzy

Wrocław. Kapitan Budny ma wprawdzie w planach kolację ze swoim synem, ale wystarczy telefon z pracy, żeby zmęczenie po dyżurze ustąpiło adrenalinie i chęci rozwiązania zagadki. Na izbę przyjęć trafia 17-letni chłopiec z rozbitą głową, który umiera mimo szybkiej reakcji lekarzy. Milicja szuka najpierw mężczyzny, który przywiózł nastolatka i zniknął, ale trop szybko się wyjaśnia jako niezwiązany (przestępstwo gospodarcze), zaczyna więc drążyć, czemu - jak się w śledztwie okazuje - były uczeń technikum zniknął ze stancji u stryja i ze szkoły. W międzyczasie pojawia się jeszcze podejrzany lokalny złodziejaszek oraz zakrwawiony schizofrenik, który twierdzi, że kogoś zabił. Śledztwo prowadzi do bandy, z którą się bujał zamordowany oraz do niewyjaśnionej wcześniej sprawy wielokrotnego gwałtu na 15-latce.

Mam wrażenie, że albo widziałam ekranizację w telewizji (z ojcem i synem Janczarami) albo czytałam już ten tomik. Wyjaśnienie intrygi jest raczej z tych smutnych, ale mało wiarygodnych: mnzbeqbjnal olł eójavrż fcenjpą tjnłgh an anfgbyngpr, nyr jgrz cbpmhł, żr wrqanx pupr fvę avą bcvrxbjnć v mnpmął fmnagnżbjnć xbyrtój j pryh hmlfxnavn cvravęqml an mnqbśćhpmlavravr.

[1] Który, kiedy 16-latek pod jego opieką sprzedaje wieczne pióro i kupuje sobie apaszkę, drze tę apaszkę, daje siostrzeńcowi w twarz i każe mu się wynosić. No dusza-człowiek.

Się kupuje (i je): obrane ziemniaki w delikatesach (nie eko!) w nylonowym woreczku (eko!), konserwowy krupnik w puszce, schab w foliowym woreczku (również nie eko!), smalec do smażenia, piękny trójkącik sera brie (w Delikatesach).

Zygmunt Sztaba - To nie było samobójstwo #033

Spis osób:

  • stara Malewska - wdowa, wynajmuje Kocybie pokój
  • Alojz Borowiak - starszy syn, pracuje z Kocybą na kopalni
  • stary Borowiak - również na kopalni, ale w innym dziale
  • stara Borowiakowa - o twarzy pooranej zmarszczkami, dba o garderobę
  • Konrad Borowiak - młodszy syn, pracuje w hucie
  • Walenty Kocyba - lokator Malewskiej, sztygar na kopalni, ostry, ale sprawiedliwy
  • Ewa - narzeczona Alojza, z Nowej Huty, maszynistka w dyrekcji
  • Gerard Kowalik - brygadzista z huty, przysadzisty, łysawy blondyn
  • Karlik - chudy rudzielec w sztruksowej marynarce
  • Władek - zwalisty dryblas z pechem w życiu
  • Bronka Borowikowa - dziewczyna Konrada, nie chce legalizować związku
  • porucznik Łukasz Kowalik - powiatowa KMO, przystojny i dobrze zbudowany
  • Paweł Trumel - sekretarz komitetu zakładowego, szczupły w sztruksowej marynarce
  • Jan Koza - przygarbiony starszy górnik, rębacz, lubil się z Kocybą
  • Gerard Strusik - przewodniczący rady, oskarża młodych o konflikt z Kocybą
  • Antoni Lepik - krępy, barczysty, z małą głową, 20 lat we Francji
  • Bronisław Sosnowski - raczej bumelant, przeraźliwie chudy i wysoki, krawat w różowe i zielone końskie głowy
  • Stefan Mikulec - nic dobrego, mały i baryłkowaty, uczesany na mandolinę, błyszczący od pomady
  • Marian Ziomek - przewodniczący ZMP
  • Leon Bartłomiejczuk - przewodniczący samorządu
  • Felek Owczarek - miał imieniny w noc śmierci Kocyby
  • Sierżant Plich - ówczesna wyszukiwarka i agregator danych
  • Marian Zymła (19) - ofiara napaści
  • Hilda - taka lepsza, wszyscy ją znają
  • kapitan Zdebel - kierownik sekcji
  • Zofia Lepik - umie w koronki

Stara Malewska wynajmuje pokój lokatorowi, mimo że obcy człowiek, przywiązuje się do niego. Kiedy Kocyba nie wraca pewnej jesiennej nocy z szychty w kopalni, biegnie do sąsiadów. Borowiak z synami idą szukać zaginionego, znajdują niestety jego zwłoki pod wysokim wiaduktem. Jak wskazuje tytuł, nikt nie wierzy w samobójstwo ambitnego i pracowitego sztygara. Konrad Borowiak podejrzewa brata, kłócącego się ze sztygarem o metody pracy[1], bo przy zwłokach znalazł oderwany guzik (co pasuje do uszkodzeń garderoby Alojza). Przewodniczący rady wskazuje na lokalnych bumelantów, którzy mieli zadrę z pracowitym Kocybą, a dodatkowo w noc śmierci uciekli z miejsca zamieszkania. Milicja rozpoczyna śledztwo od analizy śladów, a na trop zbrodniarza doprowadza ich gazeta trzymana przez denata w szufladzie.

Się je: w zimie chleb z kiełbasą i boczkiem, latem z twarogiem ze śmietaną i szczypiorkiem, bigos na kolację, jajecznicę na boczku.
Się pali: sporty, poznańskie.

[1] Których brak był “wodą na młyn naszych reakcjonistów i światowego kapitalizmu”.

Inne tego autora tutaj. Inne z tego cyklu tutaj.

#3 (przeczytałam też dla porządku EW032)

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 9, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, panowie, prl, kryminal - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 2


Shaun Bythell - Pamiętnik księgarza

Shaun Bythell pod wpływem impulsu kupuje zaniedbany antykwariat w rodzinnym miasteczku Wigtown. Wyobrażenie: odwiedzany przez zamożnych i hojnych klientów uzyskuje dla nich cenne pozycje księgarskie, a resztę czasu spędza w wygodnym fotelu przed kominkiem w otoczeniu ukochanych książek. Rzeczywistość: klienci zdejmują książki z półek i zostawiają gdzie bądź, handryczą się o ceny i, co najgorsze, zadają idiotyczne pytania; w sklepie jest wilgotno i zimno (a czasem śmierci kocim moczem); Amazon zabija małe sklepiki, stosując dumping cenowy; współpracownicy nie zawsze chcą współpracować i uważają właściciela za blokadę rozwoju sklepu; od dźwigania pudeł z książkami bolą plecy. Każdy dzień w Book Shopie to powtarzalne rytuały - walka z programem do sprzedaży internetowej (0 zamówień albo obniżone ceny wystawionych książek), wyjazdy w celu wycen księgozbiorów, w których raczej jest 30% sensownych pozycji, reszta to makulatura, cieknące okno, zaginiony kot czy marudny listonosz, odbierający przesyłki do klientów. Mimo negatywów, to bardzo pozytywna i sympatyczna opowieść o tym, że jednak ludzie czytają, zdarzają się nieroszczeniowi klienci, cieszący się ze znalezionego rarytasu; kilkadziesiąt notatek to opis Festiwalu Książek, wzbudzającego całe miasteczko. Wśród codziennej rutyny autor przemyca fantastyczną galerię lokalnych postaci, od irytujących do uroczych. Szczególne miejsce zajmują współpracownicy - ekscentryczna Nicky, świadek Jehowy, przynosząca wygrzebane ze śmietnika łakocie (skądinąd strasznie mnie irytuje tłumaczenie “piątkowe łasuchowanie”, w oryginale “foodie Friday”) i wkładająca książkę Darwina na półkę z fikcją, studentka Flo, wzbijająca się na wyżyny niegrzeczności w stosunku do klientów czy Andrew z zespołem Aspergera, który poległ na ułożeniu książek alfabetycznie. Absolutnie nie przeszkadza mi mizantropia autora ani jego niechęć do nowoczesnych mediów (znakiem firmowym antykwariatu jest rozstrzelany kindle na ścianie).

Ależ oczywiście, że chciałabym mieć własny antykwariat, w którym spędzałabym czas na fotelu przed kominkiem, czytając i popijając herbatę.

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 8, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Philip Pullman - Magiczny nóż / Busztynowa luneta

Tak jak część pierwsza jest jakąś zamkniętą całością, tak druga jest nieodróżnialna od trzeciej. Całość jest podróżą Lyry (i niebawem Willa), mającą doprowadzić do wyjaśnienia, czym tak naprawdę jest magiczny Pył.

W finale tomu pierwszego Lyra przechodzi do innego świata przez stworzony przez lorda Asriela most. Will, chłopiec z “naszego” świata, ukrywa zaburzoną matkę w bezpiecznym miejscu i uciekają przed dziwnymi mężczyznami, szukającymi listów jego zaginionego ojca (który okazuje się być znanym w świecie Lyry odkrywcą Grunmanem), trafia w “okienko”, przez które przechodzi do świata Cittàgazze. Niebawem Lyra i Will się spotykają, odkrywając, że w świecie są tylko dzieci, bo dorosłych “zamrażają” upiory. Will przypadkiem zostaje opiekunem magicznego noża, dzięki któremu może wyciąć okno do dowolnego świata, ale też i przeciąć każdą materię. Poznają Mary Malone, byłą zakonnicę i doktor fizyki, która pracuje nad interpretacją działania cząsteczek Pyłu w “naszym” świecie; w efekcie różnych wydarzeń Mary również przenosi się do innych światów, gdzie odkrywa, że Pył od 300 lat zaczyna opuszczać światy, co może prowadzić do ich zniszczenia. Odrębnym wątkiem jest podjęta przez lorda Asriela walka w celu usunięcia tzw. Autorytetu, geriatrycznego anioła, który ogłosił się kiedyś bogiem, oczywiście przeszkadza mu w tym Magisterium.

Tom trzeci to już jazda bez trzymanki - nowe rasy (których jednak robi się za dużo, a niektóre są absolutnie deus ex machina), wzruszająca Kraina Zmarłych, do której udaje się Lyra, żeby przeprosić Rogera za zdradę, zyskując niespodziewanie sojuszników, dwa ugrupowania aniołów, powrót bohaterów z pierwszego tomu; wszystko prowadzi do ostatecznego zakończenia konfliktu w ¾ książki. A potem Will i Lyra muszą po wszystkim posprzątać i stworzyć nowy porządek wszechświata; nie pomaga im w tym fakt, że zaczynają dojrzewać.

Summa summarum, to nie jest zły cykl, ale to cykl nierówny. Pierwszy, mocny tom, buduje ciekawy świat, zadaje mądre pytania o naukę, niewinność, religię i ekologię. Potem wchodzi jednak w tryb wyprawy, gdzie jak w kalejdoskopie pojawiają się co chwila nowe światy, przez co jego mocna wymowa jakoś ginie.

[Xafania - anioł] Powiedziała, że cała historia ludzkiego życia to walka między mądrością a głupotą. Ona i zbuntowane anioły, poszukiwacze mądrości, zawsze próbowali otwierać umysły; Autorytet i jego Kościoły zawsze usiłowali je zamknąć.

Inne tego autora tutaj.

#108/2019 + #1/2020 (wiem, pisałam, że już przeczytałam w ubiegłym roku, ale jednak byłam zbyt optymistyczna).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 5, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panowie, sf-f, 2020 - Komentarzy: 1