Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2011

Josephine Tey - Trudna decyzja panny Pym

Lucy Pym nagle zasłynęła jako autorką bestsellerowego poradnika psychologicznego, który napisała po latach pracy w zawodzie nauczycielka francuskiego. Chlubiła się tym, że na podstawie obserwacji, mimiki i rysów twarzy jest w stanie celnie określić charakter człowieka. Kiedy otrzymała zaproszenie do Szkoły Wychowania Fizycznego, prowadzonej przez dawną koleżankę z klasy, pojechała, bo gdzie jak nie w szkole z internatem, pełnej młodych, pełnych życia dziewcząt. Na miejscu okazało się, że kurtuazyjna wizyta ("przyjadę, dam odczyt, wrócę następnym pociągiem") przerodziła się w pełne wzajemnej sympatii dwa tygodnie, które panna Pym spędzała otoczona ciężko pracującymi, inteligentnymi, czasem sobie życzliwie docinającymi, ale jednocześnie pełnymi pasji i współczucia dziewczynami. I jest sielanka - piękna Mary Innes jest faworytką wszystkich, Argentynka Teresa Desterro tańczy jak anioł, roztargniona Joan Dakers wszędzie szuka swoich zagubionych podwiązek czy agrafki, a Pamela Nash opowiada szczerze o wszystkim. Do momentu, kiedy dyrektorka szkoły, przyjaciółka panny Pym, nie oddaje najlepszej posady w prestiżowej szkole dla dziewcząt faworytce, a wybiera nielubianą Barbarę Rouse, dodatkowo podejrzewaną o ściąganie na egzaminach. Atmosfera siada, ale kataklizm przychodzi w chwili, kiedy Rouse ulega tajemniczemu wypadkowi na równoważni i wiadomo, że posady nie dostanie. Tylko panna Pym ma dowody na to, że to nie był wypadek, a zaplanowana zbrodnia. I to jej decyzja, co z tym zrobi - pozwoli, żeby obiecująca panna zakończyła życie w więzieniu, czy wycofa się do swojej zwykłej roli cichego świadka.

Lubię Tey, bo w jej książkach czuć zapach gorącego letniego popołudnia, słuchać brzęczenie pszczół, śmiech dziewcząt, paruje wonna herbata w kawiarnianym dzbanku i nic nie wróży tego, że w małym wiejskim światku za chwilę stanie się tragedia. I za to, że teorie padają w zetknięciu się z rzeczywistością, a pierwszy osąd niekoniecznie jest trafny. Klimat dziewczęcej szkoły z internatem jest mi obcy, bardziej podobał mi się Bartłomiej Farrar, ale i "Trudna decyzja" jest wdzięczną książką.

Inne tej autorki.

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 16, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panie - Komentarzy: 3


Jak mam czas

Ostatnio tylko siedzę. Nawet staram się nie myśleć, bo wtedy robi mi się przykro. Wyrostek robaczkowy, koło zapasowe w bagażniku w nie wiadomo jakim stanie, któryś tam migdał i te wszystkie inne rzeczy, które mogą być, póki się nie zepsują. Za oknem mgły i listopad, czasem pachnie lukrecją. Skończyłam po raz któryś "Dolinę Muminków w listopadzie" i nawet jeśli Homek rzeczywiście wyszedł na pomost, żeby przywiązać świecącą sztormówką łódkę do pala (a umówmy się, że jednak wszyscy inni wrócili do domów, bo jakoś nauczyli się lepiej sobie układać życie i do tego tylko on widział Nummulita Radiolarnię), to i tak tylko można wierzyć, że to rodzina wróciła do domu z wieżyczką.

Ponieważ jest mi smutno, to w nagrodę dam sobie #70. I za dzielność.

Zdjęcie wiadomo gdzie.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 9, 2011

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: 2011, dla-dzieci, panie, solacz - Komentarzy: 6


Mgła za oknem

Chciałam odpocząć od morderstw, śledztw i świata przemocy, wyciągnęłam więc wczoraj z półki comfort food dla głowy - "Dolinę Muminków w listopadzie". Do tej pory co roku przechodziłam do porządku nad tym, że Paszczak miał ciężką depresję, że Wuj Truj miał Alzheimera, Filifionka nerwicę, Homek był sierotą spragnionym domowego ciepła, Włóczykij uciekał od siebie, Mimbla nie umie przyznać się do tęsknoty za małą siostrą, a wszyscy podążali do doliny Muminków jak do raju, gdzie miała na nich czekać kawa na werandzie i spojrzenie kogoś bliskiego. W tym roku, kiedy siedząc przy Maju taplającym się radośnie w wanience, głośno czytałam, starając się skorzystać z tego, że delikwentka nie może z wanny uciec i zabrać mi książki, dotarło do mnie, że to może być równie dobrze książka o żałobie. O tym, że mieszkańcy tego pustego, ciemnego i pełnego uśpionych sprzętów domu już nie wrócą, bo nie mogą. Że zostali tylko w myślach tych, którzy przyszli. A ci, co zostali, czekają na próżno i wreszcie wpadają na jedyny sensowny pomysł, żeby wzajemnie dla siebie samych stworzyć namiastkę rodziny Muminków. Żeby przestać tęsknić, zapełnić brak i iść dalej.

Tak, też sobie comfort book znalazłam, wiem. Ale nawet w takim ciepłym i słonecznym listopadzie tęsknię za fotelem na werandzie, za kocem chroniącym przed zimnem, za gromadzeniem w głowie zapasów na zimę. Za możliwością zapadnięcia się we własne myśli, braku poczucia, że trzeba wstać, iść i być gdzie indziej. Zawsze myślę o tym, żeby być gdzie indziej, gdzie lepsze światło i więcej drżenia liści. Ale ciężko tam dotrzeć, bo trzeba się zatrzymać i przejść kawałek, a ja zawsze jestem spóźniona, chociaż kilka minut niczego by nie zmieniło.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 3, 2011

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Fotografia+ - Tagi: 2011, dla-dzieci, panie - Komentarzy: 6


Jo Nesbø - Karaluchy

Po przygodach w Australii Harry leci do Bangkoku, co jest jakąś tam odmianą po piciu kiepsko smakującego piwa i usiłowaniu wykrycia, kto mu zgwałcił niepełnosprawną siostrę. Na miejscu jest gorąco, dziwnie, egzotycznie i to trochę pozwala Harry'emu zapomnieć.

Zginął ambasador Norwegii, znaleziono go w jednym z moteli-burdeli, kiedy czekał na prostytutkę. Harry ma wykryć sprawę tak, żeby w prasie nie było skandalu. Niestety, nie pomaga w tym zawartość aktówki dyplomaty, w której leżą kompromitujące zdjęcia kogoś, kto korzysta z nierządu nieletnich. Harry łatwo nawiązuje kontakty z barwną i pomysłową lokalną policją, łatwo też wpada na bandyckiego Chińczyka z Mandżurii, który go poniewiera w celu zaprzestania przez niego śledztwa. Harry nie zaprzestaje, tylko chodzi i gada, a w efekcie po trupach dochodzi do wyjaśnienia kilku, a nie tylko jednego, morderstw.

Dalej wolę spójną i zaplanowaną podwójną trylogię z Oslo, tu jeszcze brakuje spinania się wszystkich wątków, za to na początku pojawia się występujący później Waaler, już w charakterze wroga. Dużo, nawet za dużo makabry, szczegółowych opisów mordowania i detalicznego wyjaśniania tortur. Niepotrzebne poniewieranie siostry Harry'ego i takie trochę sprawdzanie, ile jeszcze biedny policjant jest w stanie znieść i jak bardzo go można skrzywdzić.

Inne tego autora tu.

#68

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 3, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panowie - Skomentuj


Sue Grafton - G is for Gumshoe

[Poprzednia wersja notki poszła w notkowe zaświaty, ta będzie gorsza]

Jak co roku, 5 maja Kinsey obchodziła swoje urodziny, tym razem 33. I tak się jakoś złożyło, że oprócz imprezy urodzinowej, którą zorganizowali jej przyjaciele, Kinsey wprowadziła się do odnowionego po wybuchu przez jej gospodarza, Henry'ego, apartamentu, wzięła zlecenie odnalezienia matki chorowitej klientki oraz dowiedziała się, że przestępca wynajął płatnego mordercę, żeby ją sprzątnął. Tym ostatnim się dziewczyna niespecjalnie przejęła, zwłaszcza że cena za jej głowę wyniosła marne $1500 i pojechała na pustynię Mojave w poszukiwaniu zaginionej antenatki klientki.

Szukała, szukała i znalazła, po czym nagle znalazła się w rowie, zepchnięta przez płatnego mordercę, poobijana i ze zdemolowanym ukochanym volkswagenem. To był czas, żeby zadzwonić po polecanego eks-detektywa, Roberta Dietza. Dietz okazał się fachowcem, czujnie przetransportował posiniaczoną Kinsey z powrotem do Santa Teresa, podszkolił w strzelaniu, ale niestety - mimo czerwonego porsche i coraz większego uroku osobistego - nie wyperswadował jej kontynuowania sprawy zaginionej, znalezionej, a potem znowu znalezionej i zaraz potem umierającej matki klientki. Wprawdzie Kinsey oberwała już na początku, ale i tak pod koniec śledztwa znalazła się na muszce pistoletu zbrodniarza.

W tle pyliste i szarożółte pejzaże Mojave, malownicza komuna wyrzutków społecznych w przyczepach pośrodku niczego, uroczysta kolacja w California Fidelity, scena erotyczna i Kinsey w nietypowej roli swatki.

Inne tej autorki tutaj.

#67

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 27, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panie - Skomentuj


Frances Mayes - Słodka leniwa Georgia

Trochę się spóźniłam kalendarzowo, bo akcja powieści dzieje się między 7 a 14 lipca[1]. I chyba dlatego, że zdarzały się upały i lato, poczułam chociaż trochę gęstego, dusznego i wilgotnego klimatu amerykańskiego Południa. W małym sennym miasteczku Swan robi się nagle nieprzyjemnie, bo ktoś wykopuje z lokalnego cmentarza ciało Catherine, samobójczyni sprzed 20 lat, matki dwójki nastoletnich dzieci i żony lokalnego lekarza. Mąż się rozpił i po udarze stracił sprawność umysłową, a dzieci - łatwo się domyślić - niespecjalnie się z tym dobrze poczuły i mimo że zaopiekowała się nimi ciotka Lily, wyrosły na dość skomplikowanych i niespecjalnie szczęśliwych dorosłych. J.J większość czasu spędza w samotności w domku na bagnach, pływa, rysuje, łowi ryby i co jakiś czas nawiązuje jakąś krótką znajomość, Ginger - po krótkim i nieudanym małżeństwie - pracuje jako archeolog we Włoszech. I nagle oboje wracają do Swan i dowiadują się, że matka wcale nie popełniła samobójstwa, tylko ktoś ją zabił. Wprawdzie sama zagadka się do końca nie wyjaśnia, ale przez ten lipcowy tydzień życie całej rodziny, która wegetowała w kręgu tematów nie-do-poruszania i każdy był zamknięty w sobie, wreszcie wraca do normy.

Ładna, powolna historia o odzyskaniu świata, który od lat był zamknięty, pogrzebany i wspominany jako koszmar. Po uznanej za samobójczą śmierci matki, ciotka Lily spaliła wszystkie jej ubrania, rysunki i notatki, dlatego ogromną niespodzianką okazuje się jedno z pudeł w szopce, w którym Ginger wśród ciążowej odzieży znalazła notatniki i zdjęcia matki. Wprawdzie to nie sprawiło, że odzyskali stracone lata, ale zaczęli inaczej patrzeć na swoich rodziców i swoje życie.

[1] Inna rzecz, że książkę woziłam kilkukrotnie na wakacje - najpierw dwa razy na Węgry, a potem do Stanów, tyle że nie zdążyłam przeczytać.

Inne tej autorki tu.

#54

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 5, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, beletrystyka, panie - Skomentuj