Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2010

Giacomo Guareschi - Przeznaczenie ma na imię Klotylda

Urocza, przewrotna i dygresyjna ramotka o tym, że nawet jak się jest obłędnie bogatym, to ma się przez to sporo problemów. Filimario (tak, stąd był cytat, nikt nie zgadł ;-)) jest spadkobiercą fortuny, ale nie ma pieniędzy, bo fortuna obwarowana jest koniecznością wypicia kieliszka oleju rycynowego, którego wypicia Filimario odmówił w wieku lat siedmiu. I tak się młodzian zastanawia, co zrobić z pięknie zaczętym kolejnym dniem bez grosza przy duszy, kiedy zostaje zaproszony z dwoma innymi panami na rejs przez Klotyldę Troll, bogatą acz ekscentryczną pannę na wydaniu. W Klotyldzie kochają się wszyscy okoliczni panowie, oczywiście oprócz Filimaria, który ogólnie jest dość olewczy w tej kwestii, więc - jak się łatwo domyślić - wyprawa ma na celu przekonanie dżentelmena, że chce spędzić życie z Klotyldą. I tak sobie pływają z miejsca na miejsce - na bezludną wyspę, do Argentyny czy Nowego Jorku, żeby doprowadzić intrygę do wiadomego finału.

Od samych munchausenowsko malowniczych przygód Filimaria ciekawsze są dygresje, w których autor opowiada o swoim dzieciństwie w Ameryce Południowej, gdzie zajmował się wraz z wujem omijaniem X przykazań, uwalniając gauchów od ich koni, bogatych od nadmiaru pieniędzy, a koleje od niepotrzebnych wagonów i ich zawartości. Trochę przypomina bardziej ironiczne utwory Marka Twaina, trochę radosnego wojaka Szwejka. Nic, do czego warto by było wracać, ale zostawia miłe uczucie po przeczytaniu.

Inne tego autora tu.

#33

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 29, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Amy Tan - Córka Nastawiacza Kości

Lubię Amy Tan, bo umieszcza akcję swoich książek w San Francisco. Niestety, po względnie przyjemnym, obyczajowym początku historii Ruth, czterdziestokilkuletniej redaktorki-pisarki, pomagającej pisać innym autorom poradniki, walczącej o utrzymanie związku i opiekującej się coraz bardziej niesprawną psychicznie matką, wchodzi dygresja z przeszłości, taka na pół książki, gdzie akcja przenosi się do Chin sprzed drugiej wojny światowej, duchów, zwaśnionych rodzin i archeologów. Trochę mało SF jak dla mnie, za dużo pamiętnikowej azjatyckiej obyczajówki.

Inne tej autorki tu.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 23, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Irina Dienieżkina - Daj mi!

Zbiorek opowiadań o młodych mieszkańcach Moskwy. Czy mają 13 lat, czy 25, to i tak nie mają celu w życiu i zabijają czas pomiędzy kolejnymi imprezami, koncertami punkowymi, związkami polegającymi na szybkiej konsumpcji na imprezie i skakaniu w kolejny. Takie smutne to. Niby uważają, że każda miłość jest prawdziwa, ale z drugiej strony wszystko jest na pół gwizdka, jakby jutro miało nie nadejść.

(Przeczytałam jeszcze przed wyjazdem, ale jakoś mi się nie zebrało).

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 5, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, opowiadania, panie - Skomentuj


Ethan Hawke - Środa popielcowa

Był kiedyś taki dowcip, w którym spotyka się aktor z autorem. Aktor złośliwie pyta: "Słyszałem, że wydałeś książkę. Kto ci ją napisał?". Autor ripostuje: "O, ktoś ci ją przeczytał?". Ethan Hawke jest aktorem, ale takim bardziej intelektualnym, bo pisuje. Niestety, nie jest to klasa "Przed zachodem/wschodem słońca", ale czuć, że książka powstała do ekranizacji (niespełnionej). Christie i Jimmy rozstali się, kiedy Christie odkryła, że jest w ciąży i uznała, że Jimmy nie nadaje się na ojca. Jimmy jest innego zdania i przekonuje Christie, żeby wzięli ślub. Para nieustająco się kłóci i po kolei przepracowuje traumy - Jimmy śmierć ojca, Christie - odejście matki. I tak sobie jadą starym Chevroletem Novą przez Stany i według notki na okładce dojrzewają do tego, żeby przestać być egoistycznymi dupkami, a zacząć być rodziną. Niestety, autor notki twierdzi też, że książka jest "oszałamiająco zabawna"[1], co równie mija się z prawdą jak to dojrzewanie wewnętrzne bohaterów. Niespecjalnie jestem zachwycona, książkę czytałam z przerwami dobre kilka miesięcy i skończyłam głównie dlatego, że akurat była pod ręką, jak usypiałam dziecko.

[1] To już kolejny raz, kiedy na okładce ponurej i miejscami tragicznej książki czytam, że jest "zabawna" czy "komiczna". Czy autorom notek płacą więcej, jak walną taką bzdurę bez czytania?

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Komisarz Konrad Sejer z jednego miejsca zbrodni (brutalnego morderstwa starszej kobiety na wsi) wchodzi przypadkiem w miejsce napadu na bank chwilę przed napadem. Ale wychodzi, więc o tym, że jest napad, dowiaduje się za późno. Napadalec obrabowuje bank i bierze zakładnika, który przypadkiem okazuje się być zbiegłym pacjentem zakładu psychiatrycznego, widzianym przez świadka, otyłego chłopca z domu dla trudnej młodzieży, na miejscu wspomnianego wcześniej morderstwa. Komisarz wchodzi w świat urojeń dwudziestokilkuletniego Errkiego, żeby wyśledzić, czy rzeczywiście obydwa przestępstwa się łączą. Poznaje przy tym panią psycholog i okazuje się, że wraz z odejściem żony jego życie się nie zakończyło. Śledztwo jest marginalne, oś książki to zetknięcie się trzech osób - niezbyt błyskotliwego Morgana, który napadł na bank, schizoidalnego Errkiego, który zostaje zakładnikiem i przypadkowego świadka- 12-letniego Kennicka, chłopca, którego matka oddała do domu wychowawczego.

Jak w innych książkach Fossum, wyjaśnienie tajemnicy zbrodni nie przynosi nic dobrego.

Inne książki tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Shirley Jackson - Życie wśród dzikusów

Nowelki o tym, jak absorbujące są dzieci, poskładane w pamiętnik matki najpierw dwojga, potem czworga dzieci na amerykańskiej prowincji. Trochę wzruszające, trochę urocze, trochę bardziej irytujące i nieco ramotkowate.

Miało być zabawnie, ale rzadko śmiałam się, czytając. Zupełnie nie wiem, czemu. Może dlatego, że strasznie irytują mnie historie o ludziach, którzy sobie z niczym nie radzą? Nie są w stanie zarządzać budżetem czy nie umieją ugotować obiadu (nawet biorąc poprawkę na to, że to humoreski - podobnie irytowali mnie rodzice Mikołajka). Zmroziła mnie jadąca do porodu narratorka, zapalająca papierosa[1] w taksówce (nawet biorąc poprawkę na to, że były to lata 50.), dzieci wożone bez fotelików[2] czy karmione tylko budyniem czekoladowym.

Mimo tych wszystkich okropności, książka jest ciepła, miła i kojąca. Dzieci (poza tym, że okropne) są pomysłowe, inteligentne i z bogatą wyobraźnią. Rodzice tolerancyjni, opiekuńczy i traktujący szarańczę z dużą dozą szacunku. Drugoplanowo parę celnych obserwacji amerykańskiej rzeczywistości sprzed kilkudziesięciu lat.

[1] Życie dołożyło cyniczną pointę do tego - autorka umarła na atak serca w wieku lat 48, uzależniona od papierosów, amfetaminy, alkoholu i czekolady, ze znaczną nadwagą.

[2] Jakże inaczej potoczyłyby się losy rodziny TS Garpa, gdyby mały Walt był bezpiecznie przypięty w foteliku...

Inne tej autorki:

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 2, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panie - Komentarzy: 3