Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Mallrats & Clerks I

Jeśli jeszcze o tym nie wspominałam, to wspominam. Mam sklerozę. Oglądałam mnóstwo filmów, czytałam mnóstwo książek, ale z wielu z nich niewiele mi w pamięci zostało. I ze sporym zaskoczeniem odkryłam, że "Szczury z supermarketu" to świetny film. W zasadzie najlepszy (Dogmę jednak trochę trzeba oddzielić). Jest wszystko, co fajne - dwa wątki o rozpadających się związkach, świetni Jay i Silent Bob, którzy snuli chytre plany rozwalenia sceny, godne Pomysłowego Dobromira (zwłaszcza Silent Bob, który mało mówi, ale jak coś powie, to klękajcie narody, a poza tym "Adventure, Excitement. The Jedi craves not these things"). Ben Affleck w zwyczajowej roli drętwusa-jebaki. Dla fanów "My Name Is Earl" - główną rolę gra Earl. A Randy cały film dzielnie wgapia się w holograficzny obrazek i usiłuje zobaczyć żaglówkę (jak ja go rozumiem, astygmatycy nie widzą :-/).

Jak na Smitha, film jest stosunkowo najmniej wypełniony wulgaryzmami i w przeciwieństwie do Chasing Amy - więcej akcji niż smętnego filozofowania.

Idąc za ciosem, zrobiliśmy mały maraton. Clerks I to świetny film, mimo że czuć, ze debiut i że kosztował na nasze jeden średni samochód. Uwielbiam Smitha za to, że nawet jak jego bohater jest ostatnim fajfusem (poza "Chasing Amy"), to jednak jest fajnym facetem, rozumie, co źle zrobił i się go lubi. I za to, że nie zawsze jest się grzecznym dla klienta ;-) A już tło (czyli klienci sklepu czy nieodmiennie stojący pod sklepem Jay & Silent Bob z kuzynem z Rosji - poezja. I kot robiący kupę do kuwety przy kliencie!). Bardzo fajna jest lektura trivii z IMDB - o alternatywnym zakończeniu, w którym Dante ginie, o konstrukcji wzorowanej na "Boskiej komedii" czy o tym, czemu w sklepie są zasłonięte żaluzje.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 1, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Clerks 2

Królowa była zachwycona. Wprawdzie nie jest to wielowątkowa etiuda jak Clerks, ale całość jest zupełnie zgrabną historyjką o miłości i przyjaźni. Przeplataną licznymi wulgaryzmami, masturbacją, konfliktem między starwarsowcami a tolkienistami, odrobiną seksu międzygatunkowego. no, o życiu takie. Pojawiają się bohaterowie poprzednich filmów Smitha - Earl z bratem Randym (tutaj jako kolega z high-schoola, aktualnie milioner i klient podsklepowych dealerów), Jay & Silent Bob (jak zwykle stoją przed sklepem, handlują stuffem i rzucają mięsem) czy Ben Affleck (w zwyczajowej roli frajera).

Mimo że film jest od 15 lat, radzę poczekać z młodzieżą. Nie bez powodu jest.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 31, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


The Office sezon 1

"Biuro" występuje w dwóch wersjach - oryginalnej brytyjskiej i remake'u amerykańskiego. Mnie się podoba amerykański, TŻ - angielski. A serial się spodoba każdemu, kto pracował w jakimkolwiek szeroko pojmowanym biurze. Szef - bucowaty wieśniak (tak typowy, że a), przydupas szefa, ładna sekretarka, w której się kocha naczelny handlowiec (w biurze chwilowo, zamierza wrócić na studia na psychologię), ale nie ma szans, bo sekretarka ma narzeczonego-nagazyniera (też trochę buca). Dodatkowo fajny jest kontrast między wersjami - w angielskiej nie ma problemu z wysyłaniem obrazków z dwoma panami posuwającymi kobietę z doprawioną głową szefa, co jest nie do pomyślenia w amerykańskiej (tam odbywa się szkolenie z koegzystowania z ludźmi innych ras). W angielskiej po pracy cały zespół idzie na wódkę do knajpy (również z szefem), gdzie głuszą panienki. W amerykańskiej - organizują mecz w kosza. W angielskiej przychodzi praktykantka, która się migdali z pracownikiem tymczasowym. A amerykańskiej - przychodzi komiwojażerka i z wielkimi szykanami odwozi ją do domu handlowiec (nawet nie ma czajnika z gotującą się wodą). Do tego uwielbiam formułę tego serialu. Realizowany jest - jak początkowo Sex in the City - w formie dokumentu. Aktorzy mówią tak trochę do kamery, a jak nie mówią, to zerkają oczkiem, czy są kręceni.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 26, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


LWord, sezon 3

No co ja mogę, że lubię historie o babeczkach? L Word to serial o lesbijkach z Los Angeles (to takie ichnie zagłębie z lesbijkami płci obojga). Zgadzam się, że to taka trochę wenezuela, ale bardzo przyjemnie się ogląda. Jest pikatnie, czasem erotycznie, bohaterki są ciekawe i mam trochę takie poczucie, jakbym przez dziurkę od klucza obserwowała trochę inny świat. Po części dostałam odpowiedź na swoje wątpliwości, jak mógłby wyglądać świat bez walki płci (lepiej, choć może nudniej ;-)). Nie czekam na następny sezon jak na Lost czy Prison Break, ale jestem na "tak".

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 26, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


4400

Przez ostatnie 60 lat z Ziemi zniknęło 4400 osób. Dzieci, starszych, kobiet, mężczyzn. I nagle wrócili, tacy sami, jak wtedy, kiedy zniknęli - dla nich czas się zatrzymał. No, niezupełnie tacy sami - niektórzy odkryli u siebie dziwne zdolności. Zajęła się nimi Agencja Bezpieczeństwa Narodowego.

Pozycja obowiązkowa dla tych, co lubią X-files. Ale też i dla tych, co nie lubią. Jest agencja rządowa, spisek, tajemnica, trochę sf-u, ciekawe postaci, błyskotliwa para agentów (agentka znacznie fajniejsza niż Scully), nerd trzymany w piwnicy, który - jakby co - z komputerów wyciągnie to, co można wyciągnąć. Fajne jest to, że sezony kończą się we w miarę spójny sposób.

W pierwszym sezonie (5 odcinków) pokazują się zdolności paru powracających. Ze śpiączki, w którą zapadł w momencie "zniknięcia" kuzyna, budzi się syn agenta Baldwina. Powracający usiłują wrócić do swoich dotychczasowych rodzin i życia, jeśli jeszcze je mają. W drugim (12) okazuje się, że nie wszystkie zdolności są dobre, nie wiadomo, komu wierzyć. Sezon trzeci - pewnie się dowiem za jakieś dwa tygodnie ;-)

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 23, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


IT Crowd

Przepiękny i bardzo prawdziwy sitcom o dziale IT w korpo. Piękny, naprawdę. Trzymają ich w piwnicy, nie wpuszczają światła i nie każą sprzątać na biurkach. SOA#1, czy wyłączyłaś i włączyłaś ponownie komputer? Czy wtyczka jest wetknięta do kontaktu? Do geeków zostaje doflancowana Relationship Manager, która posiada pewne umiejętności komputerowe (wysyłanie emaili, odbieranie emaili, obsługa myszki, obsługa tego pod myszką, click, click, double click, klawiatura). Tylko 6 odcinków, w 2007 roku obiecują drugi sezon.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 15, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2