Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o sf-f

Jasper FForde - Something Rotten

Ten tom przygód Thursday Next jednak bardziej mnie zmęczył niż ucieszył mimo wszystkich zalet. Chyba poczułam, że wyczerpała się formuła - było już wszystko, co mogło być (Jurysfikcja, interakcja autor-postać, SpecOp, zła korporacja, neandertalczycy i ptaki dodo).

Thursday urodziła syna, spędziła z nim dwa lata w Jurysfikcji, szukając zbiegłego Minotaura oraz usiłując wyjaśnić, z jakiej książki pochodzi polityk Yorrick Kaine. Młody Friday nauczył się mówić, niestety - jak to w Jurysfikcji - posługuje się tylko frazą "lorem ipsum". Po dwóch latach więc matka z synem pojawili się w Swindon, żeby dokończyć to, na co czytelnik czekał dwa tomy: przywrócić eradykowanego przez Goliatha męża Thursday, Landena. Świat aktualnie żyje tym, że właśnie w Swindon ma się pojawić XIII-wieczny prorok, który przepowiedział, iż imperium Goliatha się rozpadnie. Imperium w celu uniknięcia rozpadu zaczyna przerabiać się na kościół, w ramach odkupienia dawnych win odzyskuje męża agentki, a kształt dalszej konstrukcji świata zależy od meczy krykieta, w którym - niespodziewanie - gra Thursday. Mecz krykieta zasługuje na wszystkie opisy świata, albowiem mniej chodzi o uderzanie młotkiem w piłkę (choć zasady są chyba żywcem wyjęte z "Alicji w Krainie Czarów", może poza użyciem żywych flamingów), tylko o przepychankę prawników obu stron. Epizodycznie pojawia się płatny morderca, pani goryl - opiekunka do dziecka, pożyteczny stalker oraz zaświaty, w które przypadkiem wjeżdża prezydent. Końcówka książki jest należycie wzruszająca, jak na koniec cyklu. Chociaż to wcale nie koniec!

Inne tego autora tu.

#28

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 17, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Skomentuj


Connie Willis - Śmierć na Nilu / Niebieski księżyc

Dałam szansę opowiadaniom. Tytułowego opowiadania w "Śmierci na Nilu" przy kolejnej lekturze nie zrozumiałam (mam uzasadnione wrażenie, że część z tych opowiadań była w F i NF), "Nawet królowa" zirytowała mnie swoją łopatologicznością i w zasadzie brakiem logiki (skoro i tak trzeba wrócić do cyklu menstruacyjnego w celu rozmnażania, to o co to wielkie halo z przystępowaniem do Cyklistek?). Kilka tekstów jest uroczych - "Jak te, które pamiętamy" o śniegu, który jednocześnie spadł wszędzie na ziemi, żeby były białe święta (i nie mówimy tu o Wielkanocy, tak?). "Pogrom komiczny" o tym, że niespecjalnie się łatwo porozumieć z kimś, kto nie mówi naszym językiem, a do tego nie chwyta dwuznaczności językowych oraz "Krótka przerwa" o podróżach w czasie, dodatkowo skrzyżowanych z ciężkim życiem matki, zajmującej się domem, dziećmi własnymi i wszystkich tych, którzy nie mają na to czasu (bo np. uczestniczą w trzydniowym szkoleniu, jak spędzać więcej czasu z dzieckiem) oraz próbującej pracować naukowo. Po lekturze dwóch apokaliptycznych niestety stwierdzam, że chyba już wyrosłam z tego nurtu i bardziej bawi mnie lekko ironiczna zabawa z korporacyjnością proceduralną w dowolnym sztafażu.

Połowa opowiadań w "Niebieskim księżycu" pokrywają się z "Zaćmieniem", na szczęście jest kilka ze świata bombardowań Londynu i podróżników w czasie, którzy pomagają ratować świat, którego już nie ma. Szczególnie lubię te historie, mimo że tutaj nie może być żadnego zaskoczenia - Londyn pozostanie na zawsze zbombardowany, a ludzi, którzy wtedy zginęli, już nie ma. Zostaje jednak ta część człowieczeństwa, która nawet w takich miejscach próbuje znaleźć sens swojego działania.

I wprawdzie na początku zdecydowałam, że "W Rialto" jest świetne, bo opowiada o świecie konferencji, w której żaden wykład nie jest tam, gdzie powinien być, a pokoje są albo zajęte, albo brakuje rezerwacji, ale doczytałam do końca i "Duch prawdy" - hollywoodzka historia spirytyzmu w pigułce - jest chyba najlepszym opowiadaniem w tym tomie. Naczelny sceptyk Hollywood, prowadzący krucjatę przeciwko naciągaczom w stylu New Age, wraz ze swoją śliczną i inteligentną współpracownicą, eks-aktorką, odkrywa, że świat duchów rzeczywiście istnieje, kiedy przez jedno z oszukańczych medium zaczyna przemawiać pyskaty dziennikarz z lat 50., który zawsze z szarlatanami walczył. I pada pytanie - czy jeśli się przyzna, że to rzeczywiście był kontakt z tamtym światem, nie oznacza to, że wszystko, co negują sceptycy, jest jednak prawdą?

Inne tej autorki tu.

#21-#22

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 3, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, opowiadania, panie, sf-f - Skomentuj


Connie Willis - Remake

Mam wrażenie, że to nie powieść, a dłuższa nowela; tak czy tak - niespecjalnie mnie zachwyciła. Świat przyszłości, z mnóstwem używek i techniką pozwalającą na dowolne manipulacje filmem; walka o prawa do aktorów między wytwórniami. Ludzie zmieniają twarze, żeby być Marylin Monroe (panie) albo Riverem Phoenixem (panowie). Tom jest edytorem - albo wstawia do filmu twarze kolejnych flam swojego szefa, albo - na zlecenie przejmującej prawa wytwórni - oczyszcza filmy z jakichkolwiek śladów alkoholu. Na jednym z niekończących się, pełnych używek przyjęć spotyka Alis, nietypową (bo nie przypominającą Monroe) dziewczynę, która chce tańczyć, mimo że nikt już nie nagrywa filmów z aktorami, a tym bardziej musicali. Najpierw chce się z nią przespać, recytując kolejne kwestie z filmów, które zna na pamięć, potem - kiedy mu się nie udaje - zaczyna widzieć jej twarz w edytowanych filmach. I mimo że zna się na wszelkich technikach edycyjnych, nie wie, jak się jej to udało, co może dowodzić, że jednak da się podróżować w czasie.

Zmęczyła mnie niekończąca się litania tytułów, fragmentów scen z klasyki filmowej, kwestii, opisów i twarzy. Ginie w tym nawet zgrabna fabuła i suspens.

Inne tej autorki tu.

PS "Remake" dostałam od Barb, dziękuję.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 19, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panie, sf-f - Komentarzy: 1


Connie Willis - Nie licząc psa

Kiedy okazało się, że podróże w czasie jak najbardziej istnieją, ale czas dba o to, żeby nie dało się sprytnym historykom zmienić tego, co już zaszło (nie da się wygrać bitwy pod Waterloo ani nie dopuścić do władzy Hitlera) oraz że nie można z i w przeszłość przenieść niczego poza substancjami niegroźnymi, skończyło się chętne finansowanie badań przez wielkie korporacje. Ambiwalentnie więc postrzegana jest Lady Schrapnell, milionerka, która sponsoruje szerokim gestem podróże i laboratoria, ale wykorzystuje wszystkich dostępnych pracowników do sprawdzania w przeszłości faktów dotyczących katedry w Coventry, którą odbudowuje. Ned Henry, przerzucany z 1940 roku na wiktoriańskie jarmarki i tak kilkanaście razy, zaczyna chorować na dyschronię i - żeby spokojnie ją wyleczyć - zostaje skierowany na angielską XIX-wieczną wieś. Przy okazji ma oddać kota, którego udało się przenieść historyczce Verity w przyszłość, co zburzyło nieco ład moralny i dotychczasowe przekonanie, że się nie da. I, zupełnie przy okazji, ma nie dopuścić, żeby brak kota zmienił historię.

Pomijając całą romansowo-wiktoriańską otoczkę, to studium zachowania czasu i wpływu przypadku na wielką i małą historię. Gdyby jeden z podwładnych Napoleona miał czytelniejsze pismo, a Ludwik XVI zapłaciłby francuskiemu chłopu za uprzejmość banknotem, a nie monetą, dziś byłoby inne niż jest. A może nie? Prawie że feudalne stosunki w laboratorium historyków czasu, terroryzowanych przez sponsorkę, bawią mnie niesamowicie, podobnie jak zgrabne wplecenie w akcję nawiązań do literatury. Mimo dramatyzmu niektórych wydarzeń (bombardowanie w 1940 roku) to raczej książka na miłe, słoneczne popołudnie, zwłaszcza jeśli po latach lektury pierwszym przypuszczalnym winowajcą jest zawsze kamerdyner.

Inne tej autorki tu.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 14, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panie, sf-f - Komentarzy: 6


Connie Willis - Zaćmienie

W zasadzie dobrze pamiętałam, że nie lubiłam tego zbiorku. Są w nim dwa ładne opowiadania, które lubię - (no, trzy - od kiedy zostałam matką, dodatkowo polubiłam bardzo tytułowe "Zaćmienie", gdzie narratorem jest matka "w domu z dzieckiem"): "Praktyka dyplomowa" z podróżą w czasie i emocjami jak w "Księdze Sądu Ostatecznego" oraz śliczne, korporacyjno-oniryczne "Błękitny księżyc". Niestety, jest też przeraźliwe i brutalne "Wszystkie moje ukochane córki", którego lekturę przypłacam bólem głowy. I kilka innych, które niespecjalnie zrozumiałam. Dlatego jednak chcę Willis w długiej formie, o podróżach w czasie albo o korporacji.

Inne tej autorki:

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 7, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: sf-f, panie, 2013, opowiadania - Komentarzy: 11


Terry Pratchett - Carpe Jugulum

Magrat i Verence II wyprawiają chrzciny pierworodnej córki. Nie wszystko idzie tak, jak trzeba - ginie zaproszenie do babci Weatherwax, więc ta się na chrzcinach nie pojawia, za to dociera do Uberwaldu zaproszenie dla Magpyrów - postępowych, acz brutalnych wampirów. Jak się łatwo domyślić, wampyry wprowadzają się do Lancre, a babcia oddala się w bliżej nieokreślonym kierunku. Trzy wiedźmy - Magrat (matka), Agnes (dziewica) oraz Niania Ogg (staruch^Wta trzecia) biorą sprawy w swoje ręce, z małą pomocą pyskatych i wojowniczych Mac Nac Feegli.

Akcja jest tylko pretekstem do szeregu rozważań nad istotą wiary. Na chrzciny przyjeżdża również kapłan żółwiego Boga Oma, Wielce Oats, człowiek wątpiący, wewnętrznie skłócony i całkiem nieuporządkowany w kwestii swojej religii mimo silnego poczucia, że musi wierzyć; wielebny ze schizmą w pakiecie. Wampiry są z kolei niezwyciężone, bo za pomocą treningu nauczyły się ignorować wodę święconą, symbole religijne, światło słoneczne oraz problem zagubionej skarpetki, podważając całą wiarę stojącą za wampiryzmem oraz walką z nim.

I, co najlepsze, to mnóstwo uroczych, powodujących chichot, cytatów. Ot, takich chociażby:

Trafił mniej więcej w środek Drugiego Listu Bruthy do Omnian, w którym Brutha beształ ich łagodnie za to, że nie odpowiedzieli na Pierwszy List do Omnian.

Poprzednia recenzja (sprzed 7 lat, heh, możliwe, że czytałam w oryginale, a nie po polsku).

Inne tego autora tu.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 3, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Komentarzy: 3