Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Karol Borhardt - Szaman morski

"Statek T. S. S. Kościuszko zdan kapitanem Eustazym Borkowskim kapitanu Mamertu Stankiewiczu[1] w stanie takim, w jakim jest" - brzmiał najkrótszy protokół przekazania statku. I było to jedno z wielu zdań, które mnie w tym zbiorze opowiadań o wiecznie blagującym (ale czy naprawdę?) wilku morskim, szamanie Eustazym Borkowskim, ujęło. Kapitan, tytułujący wszystkich "KOCHAAAANY MÓJ", umiał z właściwym sobie wdziękiem wyjść z każdej, potencjalnie niewygodnej sytuacji, nawet jeśli odbywało się to kosztem załogi, którą bez skrępowania zatrudniał do wszelkich wiców, żartów i sytuacji, które miały okazać jego erudycję, wielojęzyczność i dar panowania nad morzem. Podwładni dzielili się na tych, którzy go kochali, i na tych, którzy uważali go za błazna, kiepskiego aktora i dyletanta, grającego nieustający spektakl na swoją cześć. Niektóre historie są typowo nostalgicznymi wspomnieniami za czasem świetności polskiej marynarki, niektóre uroczym świadectwem wydarzeń historycznych jak np. przewożenie i chrzczenie bizonów, daru Polonii Kanadyjskiej dla Prezydenta Mościckiego. Nie podejmuję się oddzielać blagi od prawdy, zresztą chyba sam autor się tego nie podjął; oczywiście pada pytanie, czy warto.

[1] Misiownik, jak mi śliwki miłe!

#101 / #8

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 5, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 6


Georges Simenon - Wariatka Maigreta

Nobliwa starsza pani usiłuje dostać się do komisarza Maigreta, ponieważ ktoś jej w domu (8 bis, quai de la Megisserie) pod nieobecność przestawia rzeczy. Robi wrażenie spokojnej, ale wiadomo - może być wariatką (ale ma jasne szare oczy tchnące czystością i dobrocią, więc raczej jej komisarz uwierzył). Zanim Maigret zdąży zareagować, staruszka zostaje znaleziona uduszona. Mimo że w domu nie ma specjalnie wiele rzeczy (szafa staruszki nadaje nowe znaczenie słowom antykonsumpcjonizm i minimalizm - dwie zimowe sukienki, 3-4 letnich, dwa płaszcze i dwa kapelusze - zimowy i letni), a wszystkie pieniądze są przechowywane w banku, komisarz zaczyna obserwować otoczenie dwukrotnej wdowy. I po kilku dniach wykrywa, kto ją zabił.

Akcja się nieco ślimaczyła mimo zaangażowania wielu funkcjonariuszy, ale z zachwytem obserwowałam spożycie alkoholu podczas niecałego tygodnia śledztwa. W ulubionej piwiarni Maigreta Dauphine na stole ląduje karafka beaujolais i filety ze śledzia (obiad roboczy). Z żoną w kawiarni wypija kieliszek calvadosu, myśli o drugim, ale w obawie przed alkoholizmem powstrzymuje się. Wracając do domu, zatrzymuje się znowu w Dauphine, gdzie wypija już dwa kieliszki białego musującego wina, w końcu doktor się o tym nie dowie. Kolejne wypija w lokalu, gdzie pracuje muzyk, cioteczny wnuk denatki, więc prawie służbowo, bo przesłuchuje. Po pogrzebie wstępuje do bistro (pełnego stałych bywalców, na ladzie leżały jaja na twardo) na jeszcze jeden kieliszek białego wina. Kiedy śledztwo rzuca go do Tulonu, spotyka się ze swoim dawnym kolegą z pracy, komisarzem Marellą; dla uczczenia spotkania zaczynają od kawy (8 rano), przesłuchują podejrzanego i szybko udają się do baru na karafkę różowego prowansalskiego podczas kolejnego przesłuchania. W willi mafiosa zgadzają się skwapliwie na Toma Collinsa, który niebawem spłukują kolejną szklaneczką różowego wina. Wieczorem jeszcze jedno wino w barze, już na pożegnanie z przyjacielem, ale udaje im się jeszcze wpaść do domu Marelli na kolejne wino, tym razem z jego piwniczki. Przypominam, Maigret nie jest alkoholikiem, tylko Francuzem.

Inne tego autora tu.

#99

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 30, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Paweł Huelle - Śpiewaj ogrody

W niechronologicznych epizodach autor-narrator odsłania historię związku Grety i Ernesta Hoffmanów, śpiewaczki i kompozytora na tle burzliwej historii Gdańska w okresie przed i w czasie II wojny światowej. Na to nakładają się już własne historie narratora - najpierw wychowanego w powojennej rzeczywistości chłopca, potem dorosłego, który rozmawia ze starą już Gretą, Niemką, która mimo wszystko została w Polsce; przejścia jego rodziny, rodzin znanych mu Kaszubów oraz - występującego w roli nemezis z przeszłości - pewnego zdegenerowanego Francuza z XVIII wieku. Dużo ładnych scen, dużo ładnych słów autor zebrał, żeby pokazać siłę przypadku, przyjaźni i zwykłej ludzkiej życzliwości. I że człowiek potrzebuje ogrodów, kawałka ziemi, który rodzi i który można kształtować.

Dobrze, że nie czytałam recenzji przed lekturą, bo w zasadzie większość z nich narzeka, że autor jest erudytą, porusza się sprawie w poprzek historii i kultury oraz że korzysta z memów i klisz (Wagner - hitlerowskie Niemcy, RM Rilke - dobrzy Niemcy itp.). Mogę na to odpowiedzieć - so what. Nie jest to książka z potoczystą narracją, w którą się wchodzi jak w wartko płynącą rzekę, ale to - jak okolica Gdańska - zatoka, do której dopływają wątki-dopływy różnych ludzkich losów.

D. mi pożyczyła - dziękuję!

Inne tego autora tu.

#97

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 28, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 3


Paweł Huelle - mercedes-benz. z listów do hrabala

... panie Pawle kochany, kiedy czytałam pana opowieść, w której nauka jazdy małym fiatem pięknej panny Ciwle była tylko pretekstem do rozsnucia onirycznej, magicznej opowieści o Gdańsku, nie takim jak z przewodnika turystycznego, nie takim, w którym ogranicza się do podróżowania w trójkącie dom-praca-sklep, tylko takim, gdzie nie grają roli znaki drogowe i interpunkcyjne, za to pojawia się świat nie zauważany na co dzień, pełen skomplikowanych ludzkich życiorysów, czasem tylko związanych geograficznie z jakimś miejscem, jak te ogródki działkowe, w których przypadkiem mieszkała panna Ciwle z bratem; więc kiedy czytałam o tym, zapragnęłam mieć taką łatwość składania fraz w długą, lejącą się jak miód za łyżką historię o tym, co się składa na świat, w którym żyję...

Bo taka to właśnie książka - nienachalnie inna w formie, co jednak zupełnie nie przeszkadza w odbiorze. Skonstruowana jako listy do milego pana Bohuška, jako znak tęsknoty za światem niezwykłym, letnim i bogatym w smaki, zapachy i kolory. Narrator, zawstydzony swoją nieumiejętnością jazdy, snuje - jak Szeherezada lat 90. - opowieści o samochodach, które pojawiały się w jego rodzinie - awaryjnym citroënie, który skończył pod kołami polskiej lokomotywy, wytrzymałym mercedesie zarekwirowanym we Lwowie, swojej rodzinie, drugiej wojnie światowej, PRL-u i tych wszystkich kolejach losu, które doprowadziły go pod firmę instruktora Szkaradka.

Inne tego autora:

#84

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 18, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2014, beletrystyka - Skomentuj


Bohdan Smoleń, Anna Kłys - Niestety wszyscy się znamy

Na poły biografia, na poły wywiad z jednym z bardziej znanych polskich aktorów kabaretowych. Zaczynając od bogatego geograficznie drzewa genealogicznego, przez bujne lata 60-80., kiedy to kabaret stanowił sterowany wentyl bezpieczeństwa, aż do współczesności, w której już nie ma miejsca dla schorowanego człowieka ciężko doświadczonego przez los - Anna Kłys spotyka się przy stole w Baranówku, zadaje pytania i słucha. Mimo zacytowanych fragmentów programów to nie jest książka rozrywkowa, raczej refleksyjna i już w zasadzie historyczna. Na fali ostatnich reakcji na śmierć Robina Williamsa bardzo mi się ta książka wpisuje w szeroko reprezentowany pogląd, że człowiek, który pracuje w tzw. rozrywce, musi być wesoły. Otóż nie musi.

Jest też parę słów o fundacji Stworzenia Pana Smolenia - warto zajrzeć.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, biografia, panie, panowie - Skomentuj


Marcin Wroński - Morderstwo pod cenzurą, Kino Venus, A na imię jej będzie Aniela

Komisarz Zygmunt "Zyga" Maciejewski ma - jak większość rodaków - konkretne hobby: lubi wypić. Oprócz tego lubi boks, wędkowanie i kobiety. Wygląda starzej niż na swoje 30 lat, do tego jest wdowcem, a mimo to często sobie jakąś towarzyszkę na noc znajdzie. Przodownik Zielny wzoruje się na Rudolfie Valentino, trenuje powłóczyste spojrzenia oraz używa takiej ilości brylantyny, że starczyłoby na 10 osób, więc tym bardziej ma branie u pań. Starszy przodownik Fałniewicz z kolei hoduje rybki, kobiety go niespecjalnie interesują (z przyczyn opisanych w trzecim tomie). Zaś (pod)komisarz Kraft ma żonę i trzy córki, jest ewangelikiem. To trzon obsady ekipy śledczej, która w przedwojennym Lublinie rozwiązuje sprawy morderstw bez mikrośladów, czasem wspomagając się tylko fotografią i z dużym udziałem tzw. tajniaków.

1930 r. "Morderstwo pod cenzurą" rozpoczyna znalezienie tuż przed dniem Niepodległości okaleczonych zwłok dziennikarza, co pozwala podejrzewać sektę, komunistów albo - co popularne w międzywojniu - Żydów. Przeszkadza to Zydze w celebrowaniu zachomikowanej na święto flaszki. Do sprawy włącza się policja polityczna w osobie niejakiego Tomaszczuka, który węsząc prowokację, wielokrotnie psuje policjantom śledztwo. Mój ulubiony motyw to pozyskiwanie informacji poprzez przyjaźń z komunistycznym poetą, Zakrzewskim, co przyda mu się i w kolejnym tomie.

1931 r. W "Kinie Venus" Maciejewski po zmianie komendanta zostaje przeniesiony na II Komisariat, gdzie ma utrzymywać porządek i się nie wygłupiać ze śledztwami. Zdecydowanie degradacja. Tymczasem giną żydowskie dziewczęta, czym Polacy się nie przejmują, irytuje to jednak Zygę, który uważa, że Żyd jest takim samym obywatelem II RP jak Polak. Jednocześnie zostaje poproszony o znalezienie córki węgierskiego dyplomaty, Lilii Byoros, podobno porwanej i przetrzymywanej w Lublinie. Początkowo traktuje to jako prowokację, ale zaczyna ze sobą wiązać sprawy porwania i handlu dziewczętami w celach lubieżnych. Kraft, który dostaje po Maciejewskim posadę na I Komisariacie, szuka haka na nowego komendanta, który lekką ręką wydaje państwowe pieniądze.

"A na imię jej będzie Aniela" było dla mnie tomem najmniej ciekawym i najtrudniejszym - rzecz zaczyna się 9. września 1938, kiedy ginie Aniela, służąca w jednym z bogatych domów. Morderca morduje co roku, następny raz niestety wypada już po rozpoczęciu niemieckiej okupacji i nikt nie przejmuje się pojedynczymi zabójstwami, nawet na tle seksualnym. Maciejewski jednak jest uparty i przez całą okupację idzie tropem brutalnego zabójcy, lawirując między folksdojczami, Gestapo i tzw. dobrymi Niemcami. Dużo brutalnych opisów lubelskiego getta, wieści z obozu koncentracyjnego w Majdanku i nieludzkie zachowania w czasie wojny nie sprawiają, że można się skupić tylko na wątku kryminalnym. Nietypowo narracja jest przerywana historią opowiadaną przez Krafta niemieckiej dziennikarce w latach 60.

Inne tego autora:

#80-82

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 14, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj