Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Marian Keyes - pentalogia o siostrach Walsh

Uprzedzając ekscytację, niestety nie ma nic nowego na rynku wydawniczym w Polsce, w oryginale oczywiście kilka tytułów się pojawiło, ale chyba nie ma popytu na non-fiction tej autorki. Czemu więc wspominam? Po niedawnej lekturze Żulczyka przypomniałam sobie dramatycznie dawno nie czytane "Wakacje Rachel" i stwierdziłam, że należy mi się coś łatwego i przyjemnego na rozpoczęcie wakacji (kto ma, ten ma, niektórzy chodzą do pracy i kończą wreszcie wymianę okien). Otóż, jak się łatwo domyślić, Keyes o uzależnieniach oraz - w innych tomach o depresji, zdradzie małżeńskiej i porzuceniu czy wreszcie o śmierci współmałżonka - wcale lekko nie pisała. Rachel dramatycznie przechodzi przez odstawienie, wyparcie, boleśnie odkrywa prawdę o swoim nałogu, zalicza nawrót i upadek; nie jest to oczywiście drama i proza na skalę Żulczykową, ale widać doświadczenie i solidny wywiad autorki, nawet jeśli się weźmie pod uwagę, że to oficjalnie chick lit (co autorka obśmiewa, zadając pytanie, czemu lekka literatura dla panów nie jest nazywana "dick lit").

A jak już wyjęłam z półki "Wakacje", to stwierdziłam, że przeczytam sobie wszystkie tomy. O Claire ("Arbuz"), którą mąż rzucił w dniu porodu, a potem łaskawie zgodził się, żeby wróciła, ale pod pewnymi warunkami. O Margaret, uciekającej do tytułowych Los Angeles ("Anioły"), bo odkryła zdradę męża. Najsmutniejszą o Annie ("Jest tam kto?"), gdzie bohaterka łapie się nawet najbardziej absurdalnych sposobów, żeby porozmawiać z mężem, który mtvaął j jlcnqxh, a dodatkowo autorka świetnie opisuje toksyczne środowisko pracy w agencji reklamowej. Wreszcie Helen, najmniej sympatyczna z sióstr Walsh ("Tajemnica Mercy Close"), prywatna detektyw z depresją. Dużo stron, niektóre z nich czytałam 15 lat temu.

PS Gdzie się kupuje anglojęzyczne ebooki w przystępnych cenach?

#68-72

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 4, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Barbara Nawrocka, Ryszard Doński - Akcja "Chirurg"

Wyjątkowo ciepły czerwiec. Ktoś bezczelnie napada na sklep jubilerski na Hożej, zostawia karteczkę sugerującą akcję polityczną i - uciekając - strzela do milicjanta. Kapitan Korda cieszy się, bo wreszcie “trafił na przeciwnika, który pozwala ocenić rangę własnego zawodu, wysiłku, inteligencji, przenikliwości”. Na podstawie mizernych śladów i enigmatycznych zeznań świadków, Korda ogromną pracą[1] całego aparatu buduje portret pamięciowy (przydają się charakterystyczne okulary przeciwsłoneczne, wyprodukowane tylko w jednym rozmiarze) i powoli odkrywa, kim jest przestępca. W drugim wątku Andrzej, obiecujący student 3. roku Politechniki Warszawskiej, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w maturzystce Katarzynie, a ponieważ “ma klasę”, obiecuje dziewczynie, że dotknie ją dopiero wtedy, gdy zabierze ją do Paryża. I nie próbuje nawet jej dotknąć, gdy się spotykają, tylko planuje zdobycie funduszy na wyjazd; rozważa okradzenie ciotki, która “sprzed wojny” ma trochę sreber, ale w końcu wymyśla inny plan - napad na sklep jubilerski za pomocą skradzionej w tramwaju broni. Podczas ucieczki zawodzi go jednak osławiona inżynierska logika i strzela do przypadkowego milicjanta, od tej pory jest zbiegiem (i, ależ to zabawne, nie spotka już nigdy Katarzyny, z którą chciał od pierwszego wejrzenia pod paryskim niebem). Ten wątek to wgląd w głowę Raskolnikowa bez wyrzutów sumienia, psychopaty, który z każdej sytuacji wyciąga dla siebie korzyść (ba, nawet spowiada się z przestępstwa, żeby uzyskać psychiczną ulgę[2]). Jako że w Polsce nie udaje mu się sprzedać skradzionych precjozów, usiłuje uciec do NRD albo Danii, w tym celu rozkochuje w sobie przypadkiem poznaną w pociągu Agnieszkę, naiwną córkę rolnika, która widzi w nim szansę na lepsze życie dla siebie.

Się pali: na zabawie, ale potem głowa boli (no bo przecież nie od wódki), fajkę.
Się je: rzodkiewki, jajka na miękko i bułki.
Szowinizm powszechny: “rzucała głową jak pensjonarka”, “ślepa kobieca satysfakcja”, kiedy kobieta widzi, że zrobiła wrażenie na mężczyźnie, irytacja kobiety z powodu spóźnienia i odrzucającego zachowania to “humory” i “miłosne gierki”. Korda obiecuje żonie popołudnie w domu, ale praca wygrywa (“A nawet gdybym został ― pomyślał ― kobieta tkwi z dziećmi przed telewizorem, potem zajmie się kolacją. Na kolację wrócę”). O zachowaniu Andrzeja w stosunku do Agnieszki (“nieznaczna tępota rysów dowodziła, że dziewczyna nie uczyła się długo, nie spędzała czasu na czytaniu” czy w scenie z aparatem[3]) nawet nie wspominam.
Się pije: cytrynówkę, bo od wina boli głowa, pomarańczówkę (żeby przetrwać do rana w marynarskiej knajpie).
Się podróżuje: latami zbiera się 20 tysięcy i z Orbisem płynie “Batorym” na Wyspy Kanaryjskie przez trzy tygodnie.

[1] Milicja rozsyła funkcjonariuszy do wszystkich miejscowości skomunikowanych kolejowo z Gdańskiem, a dodatkowo zawozi znajomych Andrzeja z Warszawy do Szczecina w celu rozpoznania zwłok, na co studenci się cieszą, bo…

― Przepraszam panów za tę nieoczekiwaną podróż ― powiedział głośno ― ale to obywatelski obowiązek, którego mamy prawo wymagać od każdego.
― Oczywiście, oczywiście ― rzucił prędko Laskowski. ― Nie byłem jeszcze w Szczecinie. Całkiem ładna podróż nad morze za państwowe pieniądze. Do tego w lecie. Kto by się krzywił na taką propozycję!

[2]

Andrzej szedł wzdłuż konfesjonałów, starając się tłumić odgłos kroków. Potrzebował ciszy, skupienia. Zatrzymał się przed jednym z konfesjonałów.
― Chciałbym się wyspowiadać ― powiedział wyraźnie. Jego słowa zabrzmiały na tyle głośno, aby mógł utwierdzić się w swojej odwadze.
Od ołtarza rozległ się delikatny dźwięk dzwonka. Zaczęła się msza. Andrzej wstał z klęcznika i przeszedł do bariery dzielącej wiernych i kapłana. Wstąpił uroczyście na schodek. Był pewny, że coś przełomowego dzieje się w jego życiu. Nie miał podobnego wrażenia nigdy dotąd ― ani po maturze, ani po zdaniu egzaminu na pierwszy rok studiów. Uczucie lekkości, spowodowane postem, wzmogło się. Przyjął komunię i stanął znów na placu. Chciało mu się fruwać, jakby miał skrzydła u ramion. Obrzucił spojrzeniem krzyżujące się ulice, obejmując nim cały świat. Naprzeciw kościoła mieścił się bar samoobsługowy.
Andrzej zażądał setki i wypił ją jednym haustem.

[3] Nie załadował kasety aparatu i teraz dostrzegał cały komizm sytuacji ― biegającą, podnieconą Agnieszkę, przekręcającą nie istniejący film. Wszystko jedno ― myślał. ― Robimy zdjęcia. Przyszliśmy tu robić zdjęcia.

Inne z tego cyklu, inne tej autorki.

#67

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 1, 2021

Link permanentny - Tagi: kryminal, 2021, panie, prl, panowie, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Danuta Frey - Dama ze strusim piórem

Spis osób:

  • Aldona Godlewska - nie jest brzydka, blada cera, drobne piegi i rude włosy skręcone na punka
  • Łukasz Chmielewski - radca prawny, przystojny mężczyzna w pewnym wieku
  • Mikołaj - sprawy organizacyjno-finansowe, brzydki i kaleki z kompleksami na punkcie kobiet
  • Lidia Fabisiak - ubrana drogo i w złym guście, na blond włosach nosi pretensjonalny toczek
  • Ewa Hanke - historyk sztuki, enfant terrible polskiej żurnalistyki, z wyglądu podstarzała hipiska
  • Maria Partesa, ps. Mariola - striptizerka, o ładnej, choć pospolitej, wymalowanej twarzy
  • Jan Fabisiak - mąż Lidii, grubo ciosana twarz człowieka z marmuru, który zszedł z mobilizujących plakatów
  • Filip Hanke - mąż Ewy, również historyk sztuki, przypominał podobno kiedyś prezydenta Kennedy’ego
  • Mieczysław Charamuszko - nienagannie ubrany, jak gdyby dopiero co opuścił jedną z kart żurnala mody męskiej
  • major Wanacki - szary garnitur z niebieską koszulą, w czym wygląda jak urzędnik tuż po opuszczeniu biura
  • Sylwek - młody funkcjonariusz o śniadej twarzy i wyglądzie Włocha
  • docent Oskierko - patolog z charakterystycznym kresowym akcentem
  • Kamila - żona Wanackiego, śpi w nocy w przeciwieństwie do męża
  • Anna - młoda asystentka Hankego

Aldona, dziennikarka, która nie przeszła weryfikacji, założyła ze znajomymi Zespół Porad Społeczno-Prawnych. Któregoś dnia pojawia się pani Fabisiak, która chce uzyskać dowód na to, że mąż - zamożny jubiler - zdradza ją ze striptizerką. Aldona odrzuca zlecenie, wszak nie jest to firma detektywistyczna, ale jej znajoma - dziennikarka Ewa - włącza się w akcję. Wizyta w nocnym klubie z Chmielewskim w roli przyzwoitki, kłótnia z Fabisiakiem, planowany wywiad ze striptizerką, impreza kończy się zniknięciem Ewy. Jej zwłoki zostają znalezione niebawem, a sytuację komplikuje to, że Ewa miała ze sobą zabytkowy medalion, skradziony z wystawy w galerii męża, a teraz medalion zniknął. Aldona rozpoczyna śledztwo, które kończy się również dramatycznie.

To już taki bardziej nowoczesny klimat - wszyscy mają samochody, chodzi się na striptiz w “Kongresowej”, a podmiejskiej willi mieści się nielegalne kasyno[1]. Trochę przypomina książki późnej Chmielewskiej, chociaż bez żarcików.

Się pali: jugosłowiańskie.
Się pije: wódkę w Kongresowej.
Się jeździ: fiatem uno oraz do Jugosławii na wakacje.

[1]

- A wie pan - rzekłam - skoro już o tym mówimy, nie bardzo rozumiem, dlaczego obywatelowi PRL, którego na to stać, nie wolno grać w ruletkę. Za to wolno mu całą forsę przepić albo przegrać co tydzień w Toto-Lotka?
- Co pani chce ode mnie usłyszeć? - zapytał. - Milicja nie układa przepisów, jest tylko od ich egzekwowania.

Inne tej autorki tutaj.

Inne z tego cyklu tutaj.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 24, 2021

Link permanentny - Tagi: panie, prl, 2021, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Agnieszka Jelonek - Koniec świata, umyj okna

Bloga Agnieszki - tylkospokojnie.com [2022 - link nieaktualny] - czytałam od dawna, uwielbiałam nieco rozedrganą frazę, świat oczami osoby o ogromnej wrażliwości. Książka wyjaśniła mi drugie dno niektórych opowieści z bloga, bo to książka o życiu z atakami paniki. Ale nie takimi, co to ja jej mam i ty je masz, że obracasz w głowie bezsenną nocą plan dnia na następny dzień, co może się zepsuć i czy jestem w stanie to przewidzieć, tylko takimi, że paraliżują i odbierają siłę na życie. Alicja ma męża, dobrą pracę, mieszkanie, perspektywy, wakacje zagraniczne, planuje dziecko, ale w środku tykającą bombę, która uaktywnia się nawet w na pozór zwykłych sytuacjach - w sklepie, na plaży, na ulicy, w kinie. Mąż ją wspiera, ale w pewnym momencie wsparcie zamienia się w zniecierpliwienie, zwłaszcza przy przedłużających się problemach z poczęciem dziecka, poronieniu i - mimo terapii, leków i szukania wsparcia w metodach niemedycznych - potencjalnej próbie samobójczej.

To krótka pozycja, nieco ponad 100 stron, można przeczytać ją w jedno popołudnie, ale mnie zajęło więcej, bo musiałam robić sobie odpoczynek od zdań na jej stronach ze względu na ładunek emocjonalny. Oczywiście czekam na następną książkę, jak i na kolejne notki na blogu.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 21, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Anna Fryczkowska - Kurort Amnezja

Wanda nie może sobie poradzić ze stratą - jej mąż zginął w wypadku. Jest załamana, bo bezskutecznie starali się o dziecko, a dodatkowo dowiaduje się na pogrzebie, że mąż miał kochankę i w feralną trasę jechał właśnie z nią. Kochanka, młodsza od niej Marianna, przeżyła, ale po długim pobycie w szpitalu zniknęła, Wanda dowiaduje się, że jej oficjalny narzeczony wywiózł ją do rodziny nad morze. Wdowa wprowadza się więc do pensjonatu opodal i zaczyna śledzić rywalkę. Czytelnik z drugiego wątku wie, że Marianna cierpi na amnezję - nie pamięta niczego sprzed wypadku, opiera się głównie na słowach narzeczonego, prawnika, który wyjaśnił jej, że była studentką, pracowała dorywczo jako recepcjonistka w jego kancelarii i teraz - w pensjonacie prowadzonym przez jego ciotki - ma się w bezpiecznej atmosferze nauczyć wszystkiego od nowa: prowadzić dom, gotować, robić zakupy, bo po ślubie nie będzie już pracować. Pilna Marianna usiłuje się dostosować, ale nic jej nie pasuje - ani zdawkowe odpowiedzi narzeczonego, ani srogie ciotki, ani świat polskich seriali, z których próbuje się dowiedzieć czegoś o miłości, seksie czy społeczeństwie (sic!). Sytuacja się zagęszcza, kiedy najpierw znika, a potem zostaje znaleziony martwy narzeczony Marianny.

Thriller jest świetnie napisany, napięcie można kroić nożem. Bardzo dobrze oddane są uczucia bohaterek - przejmujący smutek Wandy i zagubienie Marianny, która nie pamięta nic ze swojego życia, również fizycznie (np. jak to jest uprawiać seks, chociaż ma wrażenie, że to robiła), dodatkowo cierpi na prozopagnozję i nie rozpoznaje ludzi. Z drugiej strony trudno mi uwierzyć w taki wybiórczy reset, kiedy Marianna nagle traci świadomość, co to Internet i do czego służy, przy jednoczesnym rozumieniu zasady działania różnych urządzeń (dyktafon, aparat fotograficzny, telewizor - tutaj jakoś się nie dziwi, co to jest). Ale wybaczam - intryga jest należycie zagmatwana, gęsty i posępny klimat kurortu po sezonie z jego mrocznymi sekretami to coś świeżego.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 17, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie - Skomentuj


Zośka Papużanka - Kąkol

Dom to popularna nazwa miejsca, w którym ludzie przebywają, gdy pada deszcz i gdy chcą zademonstrować, że mogą ze sobą wytrzymać, chociaż nie mogą ze sobą wytrzymać.

We większości wspomnień z sielskiego dzieciństwa z PRL-u powtarza się motyw “a wakacje spędzaliśmy u rodziny na wsi, bez komputerów i telefonów, tylko pole, łąka, jedzenie z krzaka, kąpiele w jeziorze, cudowne dwa miesiące!” (nikt nie narzekał). Papużanka narracją swojej bohaterki, 12-latki, opisuje bardziej wiarygodną wersję przeszłości. Rodzice z trójką dzieci - narratorką i młodszymi Trutniami - co roku przyjeżdżają na wieś, bo rodzina ojca ma tu Dom Letni. Problem w tym, że Dom jest ciągle w stanie budowy (otwarta toaleta w piwnicy, łazienka w balii na podwórku, schody na piętro pojawiły się całkiem niedawno, wcześniej była drabina), a wakacje spędza w nim - oprócz rodziny narratorki - w porywach do 10 osób, które siedzą sobie wzajemnie na głowie i, nie ma co ukrywać, raczej się wzajemnie nienawidzą. Dziadek Antoni, mistrz pasywnej agresji, nienawidzi wszystkich, a zwłaszcza żony syna, która jest jego zdaniem źródłem degradacji rodziny. Babcia zajmuje się głównie gotowaniem wiecznie stygnącego obiadu[1], ignorując wszystkich. Szwagra nie cierpią wszyscy, bo jest nieudacznikiem, a jego syn Dziubasek jest izolowany przez Irminę od innych dzieci, nie tylko “wsiowych”, żeby się czymś nie zaraził. Ciotka Aurelia głównie pije i mówi dużo słów z “rr”. Alkohol w ogóle jest znaczącym wkładem w rozwój lokalny - i wiejscy gospodarze, skłóceni między sobą, i lokalna żulia, są w stanie egzystować tylko gasząc wewnętrzne pożary płynem z procentami. Dziećmi nie zajmuje się nikt, chyba że można już wykorzystać je do pracy w gospodarstwie; przyklejają się do matki, traktując ją jak kwokę przewodniczkę w jej codziennych ucieczkach z Domu.

Przewrotnie naiwna narracja głównie skupia się na tym, co w Letnim Domu - wzajemnej niechęci, niewygodzie, ignorowaniu przez ojca jakichkolwiek potrzeb poza swoimi, wypływającej czasem historii konfliktów czy zamiatanej pod dywan historii (ze smutnym epizodem z wujaszkiem Wanią); jest jednak i dziecięca przyjaźń, wzruszenia i wspomnienia wydarzeń, które pozwalały mieć nadzieję, że nie zawsze jest tak, jak w Domu. Wakacje wcale nie są okresem radości, tylko ciągłym uchylaniem się od domowej przemocy, krzywych spojrzeń nie tylko dla narratorki, ale też dla matki, która wcale nie chce przyjeżdżać do niechętnego jej środowiska. Papużanka fantastycznie opisuje duszną atmosferę ledwie hamowanej nienawiści, przykrywaną ceratą ogłady i przyzwyczajenia, traumy sprzed lat i tych, którzy “odstają”, chociaż tak naprawdę każdy tutaj jest w jakiś sposób skrzywdzony.

[1] Ta książka jest gęsta od takich passusów, uwielbiam. I ta okładka, niestety ja w ebooku.

Babcia zaczynała wołać chwilę po trzynastej; wołała arystokratycznie, pięknie, z godnością. Wcale nie jest łatwym zadaniem tak pięknie i z godnością zawołać kogoś, kto nie zamierza przyjść.
– Antosiu, obiad!
(...) Kotlety nabierały kolorów. Antosiu, Antosiu, chlupotały ziemniaki, obiad.
– Obiad!
Antoś nie podnosił się już nawet. Lekceważąco machał ręką gdzieś poza siebie, odganiając te obiady, ziemniaki, te obowiązki jak wściekłe psy, co się dorwały do nogawek. Po pięciu minutach babcia wychodziła z garnkiem na ganek i odcedzała ziemniaki, wrzeszcząc wrzątkiem z wysoka w puste wiadro albo parząc trawę, jakby obwieszczała całemu światu, że odcedza właśnie ziemniaki na świeżo skoszony trawnik i paruje srebrną chmurą prosto w niebo. Podrzucane ziemniaki stukały o pokrywkę.
Babcia wyjmowała z kredensu dwa talerze, nakładała na nie gorące ziemniaki, siadała. Choćby nie wiem jak się przyglądać, to są ziemniaki i kotlet na talerzu. Choćby nie wiem jak. Siadała i siedziała. Pozmywam i potem sobie włączę Teleexpress, myślała. Siedziała i pilnowała ziemniaków. Żaden nie śmiał się poruszyć. Czasem wychodziła raz jeszcze zawołać.
– Idę! – odburkiwał dziadek. Nie ruszał się z miejsca.
Przychodził po trzeciej, o wpół do czwartej, przychodził, kiedy przychodził, kiedy uznawał, że nadszedł czas przyjścia. Układał ręce po obu stronach talerza. Nigdy, przenigdy nie położyłby na stole łokci. Pierwsze, nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Drugie, powiedz dzień dobry. Trzecie, nie trzyma się łokci na stole. Babcia stała nad nim, czekając cierpliwie na wyrok. Brał widelec do ręki i z wyrzutem grzebał w ziemniakach.
– Dlaczego jest zimne? – pytał.
Babcia Marysia wchodziła między kredens a blat kuchenny, odwracała się tyłem do dziadka Antoniego i zaklinała świat spokojnym, arystokratycznym, równym rytmem. Dupa, dupa, mówiła do siebie. Dupa, dupa, dupa.

Inne tej autorki.

#57

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 13, 2021

Link permanentny - Tagi: panie, 2021, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj