Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o ogrod-botaniczny

Za oknem szaro...

[2.09.2018/8.09.2019]

... albo ciemno. Z wiekiem dorobiłam się choroby afektywnej sezonowej, od listopada oszczędzam energię, śpię i nie mam siły na aktywności poza domem. Owszem, jest łatwiej, bo sypialnia z wykuszem, ale i tak. W tym roku nie udało mi się oszukać głowy, wyjeżdżając w ciepłe. A to, czego mi brakuje (poza sandałkami cały rok i dniem kończącym się nie o 16), to kolor. Uprzejmie proszę o kolor cały rok.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 12, 2020

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Skomentuj


O tym, że Wałbrzych niespecjalnie piękny (podobno)

[16-17.11.2019]

Nakręcona lekturą, do której boję się wrócić, chciałam do Wałbrzycha. Słyszałam wokół, że szpetne to miejsce, światło zawraca, żeby nie oświetlać i w końcu Wałbrzycha (poza przejazdem przez i rzutem oka na pastelowe blokowiska i lanczem w Zmianie Tematu) nie zobaczyłam. Za to…

… Zamek Książ jest i owszem. I owszem, byłam zachwycona, jak dawno nie. Nocowałam w hotelu Zamkowym, który - co powinno dać do myślenia - ma doskonały widok na zamek, stąd nie nocuje się w samym zamku. Z zalet - można o poranku przejść przez zamkowe ogrody bez tłumu zwiedzających, jak kto lubi wstawać bladym świtkiem. Nastawiona na relaks i korzystanie z nietypowo pięknego i ciepłego listopadowego weekendu, byłam raczej na outdorze niż we wnętrzach (nie bez żalu, wiadomo); z bogatej oferty zwiedzania wybrałam Ogrody Światła. Tak jak większość przenośnych instalacji ze światełkami jest dość siermiężna, tak tu i zgadzał się klimat (Daisy Hochberg von Pless czy tańczące w ogrodzie pary), i wykonanie z tych bardziej starannych. Grzeję się myślą, że wiosną-latem może i nie będzie światełek, ale będzie kwiecie, bo chciałabym wrócić, żeby tym razem wszystko. Oraz catspotting: co najmniej dwa (chociaż może cały czas chodziłam za tym samym czarnym kotem).

Widok z łóżka o poranku / Zamek Poranne mgły z lewej / Widok z prawej Kotki Nocą / Ogród świateł

... Palmiarnia również i owszem, mimo że częściowo w remoncie. Jak w zamku udało mi się pominąć sklep z pamiątkami, tak stąd wyszłam z “paprocią z antenką” (Doryopteris cordata).

Strzałkowiec grzechotkowy / Kawiarnia Oranżeria / Kroton Rhipsalis pilocarpa / ?

Tuż obok Wałbrzycha zupełnie niespodziewanie jest zabytkowa perełka - Szczawno Zdrój (dla wiekowych kuracjuszy bardziej znane jako Ober/Bad Salzbrunn). Niska zabudowa willowa (czy jestem na zawsze fanką niemieckiej architektury kurortowej? ależ!), zasypany złotymi liśćmi Park Zdrojowy (z okazjonalnymi kuracjuszami), obłędnie piękna Hala Spacerowa i tuż obok Pijalnia Wód Mineralnych. Totalnie chcę być emerytką i grzać się na bogato oszklonym pięterku Pijalni z pijałką (nowe słowo!) w ręku; jak nie masz pijałki, to za 30 groszy można plastikowy kubeczek (i 2,5 zł za wstęp). Wstydliwie wyznam, że absolutnie nie czuję różnic w smaku między Młynarzem, Mieszkiem i Dąbrówką, chociaż A. Mieszkiem pluła bardzo, a chyba Dąbrówka jej wchodziła znacznie lepiej. Wczesny obiad w leżącym opodal Dworzysku, gdzie lokalnie i z wyróżnieniem przewodnika Gault&Millau.

Hala Spacerowa Pijalnia wód Park Zdrojowy / Pod lwem

GALERIA ZDJĘĆ (sporo).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 17, 2019

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, walbrzych, ksiaz, szczawno-zdroj, ogrod-botaniczny - Komentarzy: 4


Forst (ponownie)

[21.09.2019]

O tym, którędy dojechałam i wróciłam na niemieckie przygranicze było tutaj. Do Forst pojechałam w czerwcu na Festiwal Róż, ale równie pięknie - jak się okazało - jest we wrześniu. Bez szaleństwa motyli i pszczół, ale równie kolorowo i nie tak gorąco. Młodzież utknęła na świetnie zrobionym placu zabaw, ja - w daliach i różach.

Obiad w Gut Neu Sacro, jak poprzednio. Po raz pierwszy piłam Federweißer, strasznie mi się podobało (aczkolwiek nie wiem, czy nie przysłużył mi się do migreny-giganta na równi z okularami do dali). Pierwszy raz też karmiłam zwierzynę płową (nie podejmuję się oceniać, czy tylko daniele, czy też inne gatunki) marchwią. Ją marchew jak złe i wyrażają uznanie pochrząkiwaniem.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 21, 2019

Link permanentny - Tagi: neu-sacro, forst, niemcy, forstlausitz, ogrod-botaniczny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Ogród różany w Forst (Lausitz)

[29.06.2019]

Ogromną sympatię do terenów tuż-przygranicznych miałam już po wizycie w Mużakowie/Kromlau dwa lata temu, wizyta w Dreźnie i okolicach w tym roku mi tylko tę skłonność ugruntowała. Forst to małe miasteczko tuż przy granicy[1], w zasadzie nazywa się Forst (Lausitz) po niemiecku, a po łużycku Baršć (Barszcz albo Barść). Samo miasteczko jest urocze - niewielkie, schludne, pełne zadbanej architektury (chociaż i kilka malowniczych ruinek na sprzedaż się znajdzie), ale głównym celem był Wschodnioniemiecki Ogród Różany, w którym w ostatni weekend czerwca odbywa się Różany Festyn. Ogród ma ponad 100 lat (założony został w 1913 roku) i jest przepięknym zadbanym ogrodem botanicznym, w którym oprócz róż jest mnóstwo letnich kwiatów i - automatycznie - powietrze drży od zapachu, motyli, pszczół i innych trzmieli. Oczywiście nie warto czekać na festyn, żeby Ogród obejrzeć (tym bardziej, jeśli nie jesteście zainteresowany dwukrotnie wyższą ceną za wstęp, zakupami egzotycznych odmian róż, występami zespołów[2] czy pokazami musztry lokalnego Bractwa Kurkowego), można jechać w dowolnym momencie rozkwitu róż.

Lokalna specjalność / Latolistek cytrynek Biali / Klomb / Niebiescy[3] Suche, ale ładne / Rzeczka przez ogród / Wtem granica nad Nysą

Na specjalne życzenie TŻ na obiad znalazłam niemiecką restaurację w leżącej opodal miejscowości Sacro (Zakrjow), a w zasadzie Neu Sacro. W zasadzie to znalazłam dwie obok siebie, bo w pierwszej stała tabliczka “jesteśmy na urlopie od 27.06 do 14.07”, za to droga do drugiej prowadziła koło pola z młodymi danielami. Przypadek? Nie sądzę. Najpierw były trzy, ale WTEM pojawiło się ich kilkadziesiąt i bardzo rozczarowane były, że mam do dyspozycji tylko pogłaskanie, a nie kosz warzyw i owoców. Przepraszam.

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Granicę przekraczaliśmy w Zasiekach (dawniej części Forst, zwanej przed wojną Berg), co oczywiście spowodowało mnóstwo żartów pt. mamy Zasieki na granicy z Niemcami. Tyle że nie, nie ma zasieków, za całą granicę jest mostek na Nysie Łużyckiej i trójkolorowe słupki przy rzece.

[2] Pełen wyboru - Antonia aus Tirol albo Fools Garden, autorami jednego hitu. Pierwsze nie dziwi, drugie jednak zaskakuje, bo nie wiedziałam, że to niemiecki zespół.

[3] Przymiotnik od Forst to Foster, strasznie mnie to bawi.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 29, 2019

Link permanentny - Tagi: niemcy, ogrod-botaniczny, forst, forstlausitz, neu-sacro - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


O zielonym

A co jutro robimy? Ogród botaniczny? Nieee chcę! Nuda! Zawsze w takiej sytuacji przypomina mi się bodajże A., która narzekała, że jej rodzice zmarnowali dzieciństwo. Zmarnowali w ten sposób, że ciągali ją co weekend na jakieś wyjazdy, nie pozwalając gnić przed telewizorem i poczynili jej w nastoletnie jestestwo spory uszczerbek. Maj szybko zmieniła zdanie, bo na wejściu stragan z lodami (arbuzowy!), potem za pomocą baniek mydlanych niczym Szczurołap z Hameln przepędziła przez pół ogrodu napotkaną przypadkiem gromadę młodzieży mimo wielokrotnie wyrażanego przez ich rodziców sprzeciwu ("Ale idziemy w drugą stronę" zdecydowanie przegrywało z "Choćcie, choćcie, mam dla was bańki, zobaccie!"), po czym w ogródku skalnym śledziła strumyki. Więc chyba nie było aż tak źle.

A ja tym razem patrzyłam na grządki w "Botaniku" z myślą w głowie: mój ogród. Też będę mieć swój ogród. Już mam! Napotkana kilka dni temu sąsiadka stwierdziła: "Ale jesteś rozentuzjazmowana, jak opowiadasz". Zdecydowanie. Entuzjazm 9 (nie 10, bo jednak przydałby się najpierw pan Józef, żeby całość uporządkować). Na razie na stanie jest fiołkowy bez w trzech odmianach, mnóstwo bluszczu, fiołki i mniszki. Nawet biorąc pod uwagę, że majaczy remont dachu, elewacji, a ogrodzenie błaga o odstrzał humanitarny (tam, gdzie jest), jesienią zasadzę porcję tulipanów (Y., poproszę taką zgrabną seteczkę jak rok temu!). Przywiozę z ogrodu babci I. kłącza konwalii, irysa, piwonii. Wysieję łubin. Łubin się sieje, prawda?

GALERIA ZDJĘĆ, a tu zdjęcia z 2014, 2013 i wcześniejsze.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 31, 2015

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Komentarzy: 4


O ogrodach, zwłaszcza botanicznych

[4.10.2014]

Jak co jesień, zapadłam dość kapryśnie na gardło. Tydzień temu ledwie przeszłam Ogród Botaniczny, wlekąc się po ścieżkach ze słabością i aparatem. W tygodniu się nieco odrestaurowałam, po czym po piątkowym spotkaniu z dorosłymi ludźmi ledwo dowlokłam się do domu, chrypiąc przeraźliwie. Drut kolczasty w gardle, słabość w szkielecie, elewacja do wymiany. A na zewnątrz piękna jesień, ciepła, kolorowa, słoneczna. Normalnie suxx to be me.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 13, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Komentarzy: 2